Niby Polska jest krajem dyskontów, ale tak naprawdę dyskontów już u nas nie ma. Biedronka zmieniła profil, Lidl też. Podobnie Netto. Dino natomiast nigdy nie było klasycznym dyskontem. Na szczęście pozostają zakupy w Aldi. Uwielbiam ten sklep. Nawet gdy wychodzę z niego z pustym koszykiem. A może zwłaszcza wtedy.
Biedronka zyskiwała nad Wisłą popularność jako tani sklep dla mas. I ciągle jest rzecz jasna sklepem masowym, ale coraz mniej dyskontowym. Są już tam produkty ze średniej półki, czasem nawet premium. Biedronka stała się po prostu sklepem dla klasy średniej. Lidl pozycjonuje się nieco powyżej sklepu z sympatycznym owadem, więc tym bardziej nie jest dyskontem w klasycznym rozumieniu tego słowa.
Netto też startowało jako dyskont – i też jest coraz bardziej premium. Dino ostatnio podbija Polskę, zwłaszcza mniejsze ośrodki. Tyle że to nie był nigdy klasyczny dyskont, to raczej taki mniejszy supermarket. Wielkim graczem na naszym rynku handlowym jest Żabka – najbardziej wielkomiejska i najdroższa w tym zestawieniu.
Na tym tle pozostaje właściwie tylko jeden prawdziwie „dyskontowy” gracz. Aldi.
Zakupy w Aldi to coś dla tych, którzy tęsknią za starą Biedronką
Nie jest tak, że Aldi to sklep tańszy od konkurencji. Z tym bywa różnie, a tak naprawdę ceny w czołowych sieciach są dość zbliżone. Po prostu Aldi oferuje zdecydowanie bardziej podstawowy asortyment oraz wystrój. Nie ma tam tych wszystkich tygodni włoskich, nie znajdziemy wyszukanych serów czy kiełbas. Również oferta pozaspożywcza jest mniej wyszukana. W takim Lidlu znajdziemy na przykład urządzenia à la Thermomix czy całkiem porządne narzędzia Parkside. W Aldi jest tego wszystkiego po prostu dużo mniej.
Do Aldi idziemy po prostu po tanie zakupy. Chcemy, żeby nic nas od nich nie odciągało – i żeby nie przepłacić. Przeciętny Kowalski może tam pójść po mleko, bułki, mięso na schabowego, składniki na rosół i po piwo. I wyjdzie dokładnie z tymi produktami, nie będzie go kusiła nowa wiertarka marki Parkside.
Jako że Aldi to ostatni prawdziwy dyskont, nie ma tam tych wszystkich „udziwnień” znanych z innych sieci. Na przykład kas bezobsługowych. Zakupy w dyskoncie powinny być tanie i basicowe. I Aldi jest właśnie tą siecią, która to zapewnia.
Te kilkanaście (czy nawet kilka) lat temu Polacy byli biedniejsi. I zakupy w dyskontach były ich sposobem na przeżycie – albo na odłożenie nieco oszczędności. Teraz możemy sobie pozwolić na odrobinę lepsze zakupy. A do Aldi możemy pójść, żeby poczuć się jak człowiek, który nie jest już w wieku studenckim. Dla mnie zawsze taka wizyta przynosi pewną satysfakcję. Wychodzę – czasem z pustym koszykiem – i czuję się, że jednak dyskont to nie jest sklep dla mnie, bo mam teraz więcej pieniędzy i większe wymagania. Dlatego tak bardzo lubię tę niemiecką sieć. Przeciętnie zarabiający Kowalski się poczuje, że nie musi już robić zakupów w dyskontach.