Rok teoretycznie ma dwanaście miesięcy. Przez lata społeczeństwo śmiało się z dodatkowych pensji dla górników. Rząd PiS sprawił jednak, że trzynastki i czternastki dostają także emeryci. Nie zmienia to faktu, że państwowe dopłaty do emerytury mogą być w długim okresie niezbędne. Tylko dlaczego nie możemy ich wypłacać co miesiąc?
Państwowe dopłaty do emerytury powinny zostać utrzymane. Co nie znaczy, że nie można ich ulepszyć
Jest takie powiedzenie: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Przez długi czas dodatkowe wypłaty górników były przedmiotem nie tylko zazdrości, ale i kpin ze strony reszty społeczeństwa. Osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości wcale nikomu nie przypomniało, że rok ma tylko dwanaście miesięcy. Wręcz przeciwnie: do górników dołączyli emeryci, którzy otrzymują teraz trzynaste i czternaste emerytury.
Mam całkiem sporo zastrzeżeń do obydwu programów. Wymieniłbym między innymi sposób ich finansowania. Pieniądze na ten cel pochodzą z Funduszu Solidarnościowego, który teoretycznie miał kiedyś służyć potrzebom osób niepełnosprawnych. Jakby tego było mało, głównym źródłem środków tego funduszu celowego jest całkowicie zbędna polskiemu systemowi podatkowemu danina solidarnościowa.
Pierwotną wadą trzynastek i czternastek była ich niestabilność. To znaczy: rządzących trzeba było zmusić, by obydwie dopłaty do emerytury uczynić świadczeniem stałym. W obydwu przypadkach pełniły najpierw funkcję przedwyborczej łapówek, których wypłata „przypadkiem” była ściśle skorelowana z kalendarzem wyborczym. W tym roku czternaste emerytury wypłacano we wrześniu, dość blisko wyborów parlamentarnych.
Czego nie jestem w stanie tym świadczeniom zarzucić, to ich rzekoma zbędność. Nie ma się co oszukiwać: polski system emerytalny nie należy do najlepiej skonstruowanych i łatwych do utrzymania. Kryzys demograficzny już teraz daje się nam we znaki. Z każdym kolejnym pokoleniem będzie tylko gorzej. Jeżeli nie chcemy podwyższać wieku emerytalnego ani fundować sobie kolejnej wielkiej reformy, to państwowe dopłaty do emerytury wydają się koniecznością. Tylko dlaczego nie możemy ich najzwyczajniej w świecie wypłacać co miesiąc? Tak byłoby i wydajniej i bardziej elegancko.
Ważniejsza od politycznego PR-u jest poprawa sytuacji życiowej emerytów na co dzień, każdego miesiąca w roku
Z punktu widzenia świadczeniobiorców zapewne najważniejszym aspektem całej sprawy jest to, by nic na całej operacji nie stracili. Najważniejszym założeniem mojego postulatu jest to, by dopłaty do emerytury nie zostały przy okazji zmniejszone. Prawdę mówiąc, najchętniej połączyłbym zmiany razem z wprowadzeniem waloryzacji emerytur przy każdorazowym wzroście minimalnego wynagrodzenia. To jednak wątek na zupełnie odrębną dyskusję.
Skoro dopłaty do emerytury miałyby pozostać co najmniej w niezmienionej wysokości, to w czym tkwi różnica? Oczywiście wszystko zależy od osobistych preferencji poszczególnych emerytów. Niektórzy rzeczywiście wolą dwa większe zastrzyki pieniędzy w ciągu roku od nieco wyższego świadczenia wypłacanego w każdym miesiącu. Powinniśmy jednak uwzględnić dwa ważne czynniki.
Przede wszystkim seniorzy mają swoje potrzeby przez cały rok. Muszą za coś opłacić rachunki, wykupić leki i po prostu przeżyć. Dotyczy to w szczególności tych, którzy mają stosunkowo niewysokie świadczenia. Myliłby się ten, kto sądzi, że po przejściu na emeryturę comiesięczne wydatki w gospodarstwie domowym jakoś drastycznie spadają. Różnicę mogą stanowić co najwyżej dojazdy do pracy.
Kolejnym czynnikiem jest kwestia oszczędności. Ogólnopolskie statystyki są bezwzględne: od 20 do nawet 50 proc. Polaków nic sobie nie odłożyła na przyszłość. Można się spodziewać, że problem dotyczy także emerytów. W końcu ci dysponują mniejszymi dochodami niż osoby w kwiecie wieku. Tym samym dopłaty do emerytury mogą się szybko rozpływać, a świadczeniobiorca niejako wraca do punktu wyjścia.
Wyższe emerytury każdego miesiąca ułatwiłyby seniorom egzystencję na co dzień. Do tego nie powodowałaby u reszty społeczeństwa dysonansu poznawczego związanego z liczbą miesięcy w roku. Co więcej, Prawo i Sprawiedliwość najprawdopodobniej straciło władzę, więc odpada nam najważniejsza przesłanka przemawiająca za trzynastkami i czternastkami. Państwo nie ma już interesu w mamieniu obywateli tym, że „dobry rząd” daje im naraz „dużo pieniędzy”.