Polski rząd proponuje, by zamrożony rosyjski majątek przeznaczyć także na walkę z inflacją w UE. To bez sensu

Finanse Państwo Zagranica Dołącz do dyskusji (52)
Polski rząd proponuje, by zamrożony rosyjski majątek przeznaczyć także na walkę z inflacją w UE. To bez sensu

Polski rząd ma namawiać pozostałe państwa członkowskie Unii Europejskiej, by zamrożony rosyjski majątek po prostu trwale przejąć. Nie to jest jednak kontrowersyjne. Kolejnym postulatem jest bowiem to, by pozyskane w ten sposób środki wspomogły między innymi walkę z inflacją w państwach członkowskich. Czy to dobry pomysł? Odpowiedź jest prosta: nie.

Unia Europejska przejęła ponad 300 miliardów dolarów rosyjskich rezerw

W wyniku sankcji Unii Europejskiej na Rosję zamrożono dość pokaźne środki. Część należy do Federacji Rosyjskiej jako takiej. Warto także doliczyć pieniądze wszelkiej maści oligarchów, czy majątek rosyjskich firm. Zmiana postępowania ze strony Rosjan wydaje się nieprawdopodobna. Nic nie wskazuje na to, by choć przez chwilę rozważali powstrzymanie swojej barbarzyńskiej napaści na Ukrainę i weryfikację swojej agresywnej, imperialnej polityki. Tym samym pozostaje dylemat: co zrobić z tymi pieniędzmi?

Pierwszym pomysłem, jaki przychodzi do głowy jest po prostu odbudowa Ukrainy po zakończeniu wojny. Z całą pewnością będzie to koszt idący już w setki miliardów dolarów. Jeszcze w połowie marca ostrożnie szacowano go na ponad 120 miliardów dolarów. Można się śmiało powiedzieć, że teraz, w połowie maja, potrzeba dużo większych środków. Sama odbudowa Mariupola to wydatek szacowany przez mera miasta na ok. 10 miliardów dolarów. Premier Ukrainy podał w marcu kwotę 565 miliardów dolarów.

Oczywiście, by zamrożony rosyjski majątek przeznaczyć w tym słusznym celu, należałoby go faktycznie przejąć. Obecnie znajduje się on w stanie prawnego zawieszenia. Wciąż należy do Rosji i innych podmiotów, lecz jego właścicielom odebrano możliwość dysponowania nim. Przejęcie oznaczałoby z kolei przeniesienie jego własności – na przykład na państwa, w których akurat był ulokowany.

To samo w sobie nie stanowi większego problemu. Pomijając konieczność wypracowania rozwiązań prawnych na poziomie wspólnotowym. Oczywiście, rosyjskie władze wprost określiły taką ewentualność mianem „kradzieży”. Nawet jeśli miałyby w tej kwestii rację, to biorąc pod uwagę rosyjskie zbrodnie wojenne i całość polityki reżimu Putina, trudno byłoby jakkolwiek Rosjan żałować. Przejęcie rosyjskiego majątku uwierałoby dzisiaj chyba jedynie najbardziej ortodoksyjnych legalistów.

Prawdziwy kłopot zaczyna się w momencie, gdy przychodzi do rozważań nad tym, na co przeznaczyć zamrożony rosyjski majątek. Parę pomysłów ma bowiem polski rząd.

Rosyjskie pieniądze powinny trafić przede wszystkim do Ukrainy

Jak podaje portal money.pl, nasze władze starają się przekonać pozostałe państwa członkowskie do dość nieoczekiwanych posunięć. Oczywiście, intencje wydają się szlachetne. Potrzeby napadniętej Ukrainy wciąż są stawiane w wypowiedziach polskich polityków na pierwszym miejscu. Przykładem może być chociażby wypowiedź rzecznika rządu, Piotra Müllera.

Na terenie Europy jest kilkaset miliardów dolarów zamrożonych majątków Federacji Rosyjskiej, czyli państwa rosyjskiego oraz oligarchów rosyjskich, bezpośrednio powiązanych z Federacją Rosyjską. W związku z tym to byłaby najdalej idąca sankcja, a jednocześnie sankcja, która powodowałaby, że Ukraina miałaby środki finansowe na odbudowę

Jest jednak małe „ale”. Komisja Europejska wraz z państwami członkowskimi pracują obecnie nad mechanizmem pozwalającym faktycznie wykorzystać zamrożony rosyjski majątek. Ten nazywać się ma „Wspólny Fundusz” i mieć formę taką, jak sama nazwa wskazuje. Polska rzecz jasna popiera przejęcie rosyjskich pieniędzy, z czym trudno się nie zgodzić. Zgłasza również całkiem racjonalne postulaty. Wspomina o nich nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Polska popiera koncepcję wykorzystania zamrożonych w ramach sankcji środków jako źródła finansowania kosztów przeciwdziałania rosyjskiej agresji, w tym zakupu sprzętu wojskowego, wsparcia dla uchodźców w krajach przyjmujących oraz powojennej odbudowy kraju

Jak najbardziej część zabranych Rosjanom pieniędzy można przeznaczyć na sfinansowanie kosztów pomocy Ukrainie i Ukraińcom ponoszonym przez poszczególne państwa członkowskie. Lepiej w końcu, żeby koszty rosyjskiej agresji ponosiła właśnie Rosja. Wliczając w to koszty obrony przed tą agresją. Nie byłoby więc niczym niewłaściwym, aby na przykład za bronią kupowaną przez Ukrainę na zachodzie płacić rosyjskimi pieniędzmi. Im bardziej zaboli Kreml, tym przecież tylko lepiej.

Zamiast wyciągać ręce po zamrożony rosyjski majątek nasz rząd powinien po prostu zlikwidować Izbę Dyscyplinarną

Wydaje się jednak, że nasze władze poszły o mały kroczek za daleko sugerując „rozwiązanie w formie funduszu służącego złagodzeniu negatywnych skutków sankcji dla krajów UE „. Chodzi miedzy innymi o przeciwdziałanie inflacji i podwyżkom cen paliw.

Co w tym złego? Przede wszystkim, wbrew narracji na polski użytek wewnętrzny, wysoka inflacja w Europie nie stanowi bezpośredniego skutku wojny. Borykamy się z nią przecież od dłuższego czasu. Stanowi wypadkową pandemii koronawirusa, wahań na rynkach surowców energetycznych, skutków niezbyt rozsądnej polityki energetycznej niektórych państw zachodnich, naturalnego cyklu koniunkturalnego i paru innych czynników. Ta słynna „Putinflacja„, zdaniem niektórych ekonomistów, ma dopiero nadejść.

Tym samym Unia Europejska, czytaj: Polska, skorzystałaby bezpośrednio na ukraińskiej krzywdzie wykorzystując w ten sposób zamrożony rosyjski majątek. Byłoby to postępowanie co najmniej niewłaściwe z czysto moralnego punktu widzenia.

Co więcej, ile właściwie tego majątku jest? Szacunki sugerują ok. 300 miliardów dolarów samych rezerw Federacji Rosyjskiej ulokowanych na zachodzie Europy. Do tego należałoby doliczyć przynajmniej kilkadziesiąt miliardów dolarów majątków oligarchów. Po zestawieniu tych kwot z szacunkami potrzeb Ukrainy w kwestii odbudowy okazuje się, że to wcale nie tak dużo. W każdym razie, nie na tyle, by jeszcze z całej puli uszczknąć coś dla siebie.

Warto także wziąć pod uwagę, że w takim scenariuszu zamrożony rosyjski majątek należałoby podzielić. Część z pewnością trafiłaby jednak do Ukrainy. Reszta zaś to nie tylko Polska, ale także pozostałe państwa członkowskie. Wydaje się, że więcej pieniędzy nasz kraj mógłby uzyskać w bardzo prosty sposób. Wystarczy, bagatela, zlikwidować Izbę Dyscyplinarną i odblokować tym samym ponad 20 miliardów euro samych bezzwrotnych dotacji z Krajowego Planu Odbudowy.