Wraz z upływem lat będzie także rosła wysokość średniego wynagrodzenia w gospodarce. Poziom 10 tys. zł średniej pensji brutto osiągniemy już w 2030 r. Nie oznacza to jednak, że wszyscy Polacy będą tak dobrze zarabiać. Średnia to w końcu dość podstępny wskaźnik.
10 tys. zł średniej pensji teoretycznie możemy osiągnąć nawet w 2029 roku, jeżeli nowe szacunki Ministerstwa Finansów są poprawne
PulsHR.pl przedstawił wyliczenia tego, jak w nadchodzących latach będzie się kształtowało średnie wynagrodzenie brutto w Polsce. Portal przy ich sporządzeniu opierał się o dane podawane przez Główny Urząd Statystyczny. Warto przy tym wspomnieć, że okrywają się one w dużej mierze z szacunkami Ministerstwa Finansów do tegorocznego budżetu.
Perspektywy wydają się całkiem optymistyczne. Przy założeniu utrzymania średniego rocznego wzrostu na poziomie 7,32 proc. już w 2030 r. mielibyśmy nad Wisłą ponad 10 tys. zł średniej pensji. Co więcej, już rok wcześniej zbliżylibyśmy się do tego poziomu na odległość niecałych 40 złotych. Jak wyglądałoby to w praktyce?
2022 rok – 6 077,03 zł;
2023 rok – 6 521,87 zł;
2024 rok – 6 999,27 zł;
2025 rok – 7 511,62 zł;
2026 rok – 8 061,47 zł;
2027 rok – 8 651,57 zł;
2028 rok – 9 284,86 zł;
2029 rok – 9 964,51 zł;
2030 rok – 10 693,91 zł.
Warto przy tym wspomnieć, że najnowsze prognozy Ministerstwa Finansów sporządzone pod kątem przyszłorocznego budżetu. Wynika z nich, że przeciętne wynagrodzenie w gospodarce wyniesie aż 6839 zł brutto. Możliwe więc, że tempo wzrostu w kolejnych latach będzie jeszcze szybsze. Tym samym 10 tys. zł średniej pensji brutto ziściłoby się już w 2029 r., jeśli nie szybciej.
Pytanie jednak, czy jest czego się cieszyć? Zastanawialiśmy się nad tą samą kwestią już na początku tego roku, gdy okazało się, że średnia krajowa jest już najwyższa w historii. Odpowiedź ponownie będzie dość złożona. To wypadkowa dwóch kwestii: powodów szybkich wzrostów wynagrodzeń oraz innych czynników wpływających na stopień odzwierciedlenia przez ten wskaźnik rzeczywistości.
Wysokość średniej krajowej w dużej mierze kształtuje inflacja i wszystko, co się z nią wiąże
Wynagrodzenia w Polsce rosną nie bez powodu. Wszystkie trzy przyczyny, na które zwraca uwagę pulsHR.pl, wcale nie wydają się do końca pozytywne. Pierwszą z nich jest błyskawiczny wzrost płacy minimalnej. Na pozór to powód, z którego powinniśmy się cieszyć. Przede wszystkim: cieszyć powinni się ci, którzy najsłabiej zarabiają. Ustawa o minimalnym wynagrodzeniu za pracę dokładnie określa procedurę jego ustalania. W grę wchodzą nie tylko negocjacje z przedstawicielami pracodawców i związków zawodowych, ale też aktualna inflacja.
Nie da się ukryć, że w tym momencie to czynnik bardzo istotny dla kształtowania płac. Z tego powodu prawdopodobnie będziemy mieli dwie podwyżki płacy minimalnej w przyszłym roku oraz w 2024 r. Wzrost cen wpływa także na oczekiwania płacowe po stronie pracowników. Muszą w końcu za coś utrzymać siebie i swoje rodziny. Wszechobecna drożyzna i wymykające się spod kontroli ceny produktów i usług pierwszej potrzeby znacząco to utrudniają.
Całą kwestię wpływu inflacji na wysokość średniego podsumowuje Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan.
Nominalnie będziemy zarabiali więcej, w kieszeni będziemy mieli 10 tys. zł brutto, jednak realnie nasze zarobki z roku na rok będą traciły. W ostatnich dwóch latach tracą znacznie szybciej, niż miało to miejsce kiedykolwiek w historii. Co będzie w 2030 roku? W tym temacie trudno prognozować, równie dobrze możemy rzucić monetą
Drugim czynnikiem wskazywanym przez pulsHR.pl jest nadrabianie okresu epidemii koronawirusa, gdy wzrost wynagrodzeń hamował. Wstrzymania wzrostów wynagrodzeń nie da się utrzymywać w momencie, gdy oficjalnie epidemię mamy już za sobą. Trudno także nie wrócić w tym przypadku do kwestii inflacji. W końcu covid-19 przyniósł nam między innymi globalny kryzys inflacyjny.
Średnie wynagrodzenie brutto jako wskaźnik zawsze stanowi pewną formę zakłamywania rzeczywistości
Oczekiwania płacowe ze strony pracowników są w Polsce tym wysokie, że wciąż borykamy się z ich niedoborem. To trzecia przyczyna szybkiego wzrostu średniego wynagrodzenia, o której wspomina pulsHR.pl. Problem jest o tyle poważny, że rosyjska inwazja na Ukrainę dodatkowo pogorszyła sprawę. Dostęp do pracowników z tego państwa, bardzo istotny dla polskiej gospodarki, znacząco się pogorszył. Tymczasem polskie społeczeństwo systematycznie się starzeje, co również nie pozostaje bez wpływu na liczbę osób w wieku produkcyjnym.
Jakby tego było mało, wzrost średniej krajowej nie tylko nie przekłada się w pełni na wzrost zdolności nabywczej Polaków. Kolejnym problemem jest to, że sama średnia słabo oddaje strukturę zarobków na polskim rynku pracy. Warto bowiem pamiętać, że na 10 tys. zł średniej pensji w Polsce w dużej mierze skłania się szybki wzrost płac najlepiej zarabiających. Mowa nie tylko o pensjach szczególnie pożądanych wykwalifikowanych specjalistów w rodzaju programistów, ale także o kadrze zarządzające. Nie jest żadną tajemnicą, że w naszym kraju dyrektorom i kierownikom wynagrodzenia rosną szybciej, niż szeregowym pracownikom.
O wiele lepszym wskaźnikiem opisującym wysokość zarobków przeciętnego Polaka byłaby mediana. Tyle tylko organy państwa bardzo niechętnie nim operują. Z tych samych powodów, dla których podajemy „płacę brutto”, która nie oddaje ani tego, ile pracownik dostaje pieniędzy, ani całości kosztów jego zatrudnienia. Średnia to dużo bardziej spektakularny wskaźnik, za pomocą którego o wiele łatwiej kreować obraz stale rosnącego dobrobytu. Dlatego właśnie 10 tys. zł średniej pensji w Polsce nie wydaje się czymś, czym warto się jakoś bardzo przejmować.