Z danych Intrum wynika, że aż 11,5% faktur opłacanych jest po terminie, a polskie firmy tracą na kontaktach z niesolidnymi kontrahentami nie tylko nerwy, ale i realne środki. Efekt? Co czwarta firma rezygnuje z inwestycji, bo kapitał grzęźnie w nieuregulowanych należnościach.
Problem jest szczególnie palący w sektorze leasingowym
Leasing wciąż pozostaje fundamentem finansowania dla dwóch trzecich polskich MŚP, ale niesie za sobą ryzyko – od klientów, którzy celowo unikają płatności, po przypadki, gdy przedmiot leasingu znika z pola widzenia. A to oznacza nie tylko pieniądze, ale też utracony sprzęt, który nierzadko zostaje wywieziony za granicę albo używany wbrew umowie. W takich sytuacjach nie wystarczy już przypomnienie o zapłacie – potrzebne są konkretne działania, wiedza prawna, logistyka i doświadczenie.
Na początku 2024 roku zaległości leasingowe polskich firm przekroczyły 1,06 miliarda złotych. Średnie zadłużenie jednej firmy to aż 91 tys. zł. Choć wiele firm próbuje radzić sobie z windykacją wewnętrznie, tworzenie własnych struktur – od prawników po terenowców – to kosztowna i często nieskuteczna ścieżka. Tym bardziej, że polskie firmy już teraz poświęcają średnio 64 dni robocze rocznie na działania związane z monitorowaniem należności.
Dlatego coraz więcej leasingodawców stawia na outsourcing. Przekazanie windykacji zewnętrznemu partnerowi to nie tylko telefon do dłużnika. To cały ekosystem usług – od monitoringu i negocjacji, przez działania terenowe, aż po demontaż sprzętu i postępowania sądowe.
Zwłaszcza w branżach takich jak fotowoltaika, gdzie kosztowny sprzęt trzeba odpowiednio zabezpieczyć i przetransportować, współpraca z profesjonalistami staje się koniecznością.
Zewnętrzne firmy windykacyjne mają też inną przewagę – pozwalają leasingodawcy zachować profesjonalne relacje z klientem. To nie firma leasingowa staje się “katem”, co ogranicza ryzyko utraty kontrahenta. A jednocześnie – skuteczność rośnie.
Trend outsourcingu wspiera też prawo
Już 61% firm w Polsce korzysta z prawa do rekompensaty 40 euro za opóźnienia, co wynika z unijnych przepisów. To nie tylko forma presji, ale też wsparcie w odzyskiwaniu realnych kosztów związanych z nieterminowymi płatnościami.