W efekcie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z dnia 14 kwietnia 2015 r., w minionym tygodniu zakończyła się długa i mozolna droga likwidacji bankowego tytułu egzekucyjnego (dalej również jako b.t.e.), który przez wiele lat był zmorą dla każdego kredytobiorcy mającego problem ze spłatą zadłużenia zaciągniętego w banku.
Przez wiele lat obywatele zarzucali tej instytucji prawnej, że jest nieuzasadnionym wyrazem szczególnego uprzywilejowania banków, polegającym na możliwości dochodzenia należności w trybie uproszczonym, bez obowiązku prowadzenia rozpoznawczego postępowania sądowego, przy jednoczesnym braku wiedzy klienta. Regulacja ta postrzegana była jako relikt przeszłości, którego utrzymywanie jest bezpodstawne i nie znajduje uzasadnienia w pozanormatywnym przymiocie instytucji zaufania publicznego.
Dotychczas, zakładając rachunek bankowy, zaciągając kredyt konsumpcyjny lub hipoteczny, konsument zobowiązany był do złożenia oświadczenia, że poddaje się egzekucji, co oznaczało, że z chwilą powstania zadłużenia, którego termin spłaty minął, bank miał prawo wystawić bankowy tytuł egzekucyjny. Wówczas, jeżeli przesłanki formalne jego wystawienia były spełnione, sąd nadawał klauzulę wykonalności i tytuł był przekazywany komornikowi do wykonania.
Bankowy tytuł egzekucyjny kontra Trybunał
Jak orzekł Trybunał Konstytucyjny, wykonywanie takiego uprawnienia przez banki było niezgodne z art. 32 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, nakazującego równe (według jednakowej miary – bez zróżnicowania zarówno dyskryminującego, jak i faworyzującego) traktowania wszystkich adresatów norm prawnych charakteryzujących się daną cechą relewantną (istotną) w równym stopniu.
Tymczasem, ustawodawca zobowiązany jest do wprowadzania specjalnych instrumentów prawnych, mających chronić słabszego uczestnika obrotu przed przewagą silniejszego, kosztem ograniczenia swobody umów. Tyle w teorii – banki natomiast, mimo ich, co do zasady, silniejszej pozycji na rynku, korzystały w relacjach z klientami z licznych przywilejów, z których największym był b.t.e. Prawo wystawienia, na podstawie własnych ksiąg i innych dokumentów związanych z dokonywaniem czynności bankowych oraz pisemnego oświadczenia klienta o poddaniu się egzekucji, własnego tytułu egzekucyjnego, oznaczało, że bank nie musiał, tak jak klient, dochodzić swoich roszczeń wobec klienta, wynikających z czynności bankowych, przed sądem. Nie musiał sporządzać pozwu, wnosić sądowej opłaty stosunkowej, gromadzić i przedstawiać dowodów. Występował tylko do sądu z wnioskiem o nadanie swojemu tytułowi egzekucyjnemu klauzuli wykonalności (za opłatą w kwocie 50 zł), co było w uprzednim stanie prawnym jedynie formalnością, tj. sąd nie badał nawet podstawy prawa materialnego, a jedynie prawa procesowego.
Według wyliczeń Związku Banków Polskich, corocznie takich tytułów było dotychczas wydawanych od ok. 300 tys. – do 500 tys. Obecnie z każdym takim wnioskiem o wydanie klauzuli sąd będzie zobowiązany się dokładnie zapoznać i rozpatrzyć sprawę indywidualnie. Będzie mógł orzec zarówno o przyznaniu klauzuli wykonalności jak i odmowie jej przyznania jeżeli uzna, że jest bezzasadna.
Co na to banki?
Już teraz wiadomo, w jaki sposób będą zachowywać się banki. Mechanizm będzie bardzo zbliżony do poprzedniego. Jak wskazał Jerzy Bańka, Wiceprezes Związków Banków Polskich, przed wzięciem kredytu banki będą wymagały od swoich klientów wystawienia weksla na dłużną sumę przy mniejszych zobowiązaniach, natomiast przy większych sumach, złożenia oświadczenia w formie aktu notarialnego w trybie 777 § 1 pkt 4 i 5 Kodeksu postępowania cywilnego. Możliwe też, że banki hurtowo będą korzystały z instytucji elektronicznego postępowania upominawczego, które zapewnia względną szybkość w odzyskiwaniu należności.
Jak więc wobec powyższego zmiany można ocenić? Kierunek obrany przez Trybunał Konstytucyjny, a uwzględniony i przyjęty przez Parlament i Prezydenta RP uważam za dobry. Jednocześnie jednak widać płytkość przyjętych rozwiązań, na których obawiam się, że stracą klienci banków. Bankowy tytuł egzekucyjny był instytucją bezpłatną w tym sensie, że osoba lub inny podmiot wobec, którego był skierowany nie ponosił z jego tytułu żadnych kosztów. Obecnie banki będą wymagały od swoich klientów oświadczeń w formie aktów notarialnych, co może kosztować nawet kilka tysięcy złotych. Podobnie rzecz się ma do należności egzekwowanych przez elektroniczne postępowanie upominawcze, które generuje dodatkowe koszty. Kto za to zapłaci? Oczywiście dłużnicy, zapewne poprzez zwiększenie kosztów zaciągnięcia lub obsługi kredytów bankowych.
Proszę zwrócić uwagę na podatek od sklepów wielkopowierzchniowych, który ma zostać niebawem wprowadzony. Mechanizm jest zawsze taki sam. Płaci klient.
W przypadku problemów w relacji kredytobiorca-bank zachęcamy do skorzystania z odpłatnej pomocy prawnej dostępnej pod adresem kontakt@bezprawnik.pl. Wycena przedstawionego problemu prawnego jest darmowa.