Metody oszustwa „na wnuczka”, na „policjanta” czy na „kolegę syna” funkcjonują od dawna. Niestety są osoby, które wciąż nabierają się na tego typu próby wyłudzenia pieniędzy. Ba – nabierają się nawet wtedy, gdy metoda oszustwa wydaje się absurdalna. Chodzi o mieszkankę Bodzentyna, która uwierzyła, że błogosławienie pieniędzy może przynieść realne zyski.
Błogosławienie pieniędzy
O całym zdarzeniu poinformował zespół prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach. 3 marca w gminie Bodzentyn do jednego z mieszkań zapukała kobieta. Otworzyła jej 75-letnia mieszkanka powiatu kieleckiego. Kobieta wprosiła się do mieszkania pod pretekstem znajomości cudownego sposobu na rozmnożenie pieniędzy. Niestety, starsza pani uwierzyła oszustce, co było tylko wstępem do przedziwnych praktyk, jakie rzekoma „uzdrowicielka” zaczęła odprawiać.
Po pierwsze, oszustka zdołała wmówić poszkodowanej, że Matka Boska powiedziała jej, że starsza kobieta posiada pieniądze. Starsza pani faktycznie miała schowane pieniądze – słowa „uzdrowicielki” musiały ją przekonać, bo przyniosła słoik, w którym znajdowało się 1500 zł. Oszustka zaczęła odprawiać dziwne uroki. Od czego zaczęło się błogosławienie pieniędzy? Najpierw kobieta stłukła jajko w chusteczce, potem do tej samej chusteczki włożyła też włos pokrzywdzonej.
Kolejnym punktem programu było odprawianie zaklęć w obcym języku. Podczas tych guseł oszustka zdołała w międzyczasie sięgnąć do słoika i wyjąć część pieniędzy. Szybko je schowała, wykorzystując nieuwagę seniorki, a następnie wmówiła jej, że musi iść za stodołę. Po co? By zakopać chusteczkę z jajkiem i włosem w ziemi. To miało przynieść szczęście całej rodzinie kobiety, a tym samym – miało pomóc rozmnożyć ich pieniądze. Jak niestety łatwo się domyślić, oszustka wyszła z mieszkania i już nie wróciła. Oszukana kobieta widząc, że samozwańcza czarownica nie wraca, postanowiła udać się na policję.
Samozwańcze wróżki żyją wśród nas
To nie pierwsza sytuacja, gdy samozwańcze wróżki próbują oszukać starszych ludzi i wyłudzić od nich pieniądze. Kiedyś na łamach Bezprawnika pisaliśmy już o wróżce, która w zamian za swoiste „wynagrodzenie” zobowiązała się chronić dzieci oszukanej przed nowotworami. W tamtym wypadku skończyło się na surowej karze – dwóch latach więzienia i 400 000 zł tytułem naprawienia szkody. Na szczęście w przypadku starszej pani z Bodzentyna oszustwa dokonano na znacznie mniejszą skalę. Na razie jednak oszustki nie udało się namierzyć (ani, póki co, ustalić jej tożsamości).