Ile to już razy gapiostwo polskiego ustawodawcy prowadziło do serii pomyłek, absurdów czy sprzeczności między poszczególnymi aktami prawnymi? Tym razem chodzi o Pracownicze Plany Kapitałowe i rozporządzenie już-nie-minister Teresy Czerwińskiej. Czy to może spowodować, że wypisanie się z PPK będzie niemożliwe lub przynajmniej utrudnione?
Pracownicze Plany Kapitałowe: największe firmy przystąpią do programu lada moment
O tym, czym są Pracownicze Plany Kapitałowe oraz jak działają, pisaliśmy już dość wyczerpująco na łamach Bezprawnika. Do PPK już za tydzień (od 1 lipca 2019) przystąpią największe firmy, czyli takie, które zatrudniają ponad 250 pracowników. Ustawodawca założył, że do PPK zostanie automatycznie przypisany każdy pracownik (czyli osoba zatrudniona na podstawie UoP). Z udziału w programie będzie można jednak zrezygnować. Wypisanie się z PPK ma być możliwe po złożeniu pisemnej deklaracji u pracodawcy.
No i właśnie jeśli chodzi o wypisanie się z PPK, to pojawia się mały problem.
Wypisanie się z PPK w praktyce
Jak łatwo się domyślić, rządzący dołożyli wszelkich starań, by wypisanie się z PPK było w praktyce dość trudne. Nie bez znaczenia może być fakt, że fundusze, do których mają trafić pieniądze z PPK, mają inwestować większość akcji w… państwowe spółki. Mniej pieniędzy w funduszu to mniej pieniędzy zainwestowanych w akcje państwowych spółek.
To, że projekt wzoru deklaracji rezygnacji z udziału w programie powstawał niemal ponad rok, daje do myślenia. Zwłaszcza, że początkowo wszystko wskazywało na to, że proces wypisania się z PPK będzie drogą przez mękę. Ustawodawca planował bowiem, by pracownik, który chce zrezygnować z udziału w PPK, musiał najpierw złożyć… siedem odrębnych podpisów, a dodatkowo jeszcze wpisać wiele dodatkowych danych. Ostatecznie stanęło na jednym podpisie, jednak po silnej krytyce ze strony ekspertów i mediów.
Rządzący postanowili natomiast do projektu deklaracji o rezygnacji wpisać coś, co prawdopodobnie nakaże niektórym zastanowić się pięć razy, zanim podejmą ostateczną decyzję. Chodzi o stwierdzenie, że wypisujący się ma świadomość, że traci 250 zł „powitalnego bonusu” od państwa oraz że godzi się na nieotrzymywanie dopłat rocznych (ze strony państwa i pracodawcy).
To jednak nadal nie jest wcale największy problem, jeśli chodzi o wypisanie się z PPK.
Rozporządzenie (nie) minister
Chodzi o rozporządzenie Teresy Czerwińskiej, o którego (nie) ważności pisał Rafał Chabasiński. Rozporządzenie dotyczące deklaracji o rezygnacji z PPK wydano 12 czerwca 2019 r. Z podpisem Czerwińskiej, która jednak już w tamtym momencie ministrem nie była (przestała 4 czerwca). W Dzienniku Ustaw dokument pojawił się dopiero 14 czerwca, a oficjalnie został wydany dwa dni wcześniej.
Jak podaje Gazeta Wyborcza, zdaniem prezesa Instytutu Emerytalnego, Antoniego Kołka, powoduje to że deklaracja o wypisaniu się z PPK może być kwestionowana. Ktoś powie jednak – w porządku, to wadliwe rozporządzenie można uchylić, a na jego miejsce opublikować nowe. Oczywiście jest to jak najbardziej możliwe. Chodzi jednak o terminy. Najbliższe posiedzenie rządu, na którym można byłoby tego dokonać, odbędzie się 25 czerwca.
A przypomnijmy – 1 lipca część firm już przystąpi do PPK. 14-dniowy termin na wejście w życie nowego rozporządzenia oznacza, że zaczęłoby ono obowiązywać już kilka dni po 1 lipca. Czyli jeśli ktoś będzie chciał zrezygnować z PPK od razu – może nie mieć takiej możliwości. Nie będzie miał po prostu do tego ważnej podstawy prawnej.
Mętne tłumaczenia
Ministerstwo Finansów, zapytane przez GW, co dalej, tłumaczy się dość mętnie i zasłania się Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. MF twierdzi, że liczy się data podpisania rozporządzenia przez ministra drugiego z tych resortów. Tyle tylko, że na razie rząd nie ujawnił żadnego dokumentu, na którym ten minister złożyłby podpis.
Jak rząd wybrnie z tej sytuacji? I na kogo – ewentualnie – zrzuci winę? Oczywiście należy pamiętać, że całe zamieszanie nie powinno spowodować sytuacji, w której z PPK w ogóle nie będzie można się wypisać. Pokazuje za to doskonale, jak rządzącym niesamowicie łatwo przychodzi konstruowanie prawa i jego uchwalanie w taki sposób, by utrudnić sobie – i obywatelom – życie.