Pewien młody milioner chce zatrudnić na pełen etat „instagramowego fotografa”. Zadania? Podróżowanie po luksusowych hotelach na całym świecie i robienie zdjęć. Pensja? 210 tys. zł rocznie. Praca marzeń, czy jednak są jakieś haczyki?
Rynek pracy wygląda dziś zupełnie inaczej niż jeszcze kilkanaście lat temu. W końcu jeszcze nie tak dawno nikt nie słyszał o takich zawodach, jak „specjalista SEO” czy „social media ninja”. Ale być może właśnie na naszych oczach tworzy się nowy fach – a dla niektórych będzie to pewnie praca marzeń.
Ten zawód to „instagramowy fotograf milionerów”.
Pionierem tego rynku może być Matthew Lepre, 27-letni multimilioner z Australii, założyciel serwisu Ecom Warrior Academy.
Praca marzeń. Jeździsz po świecie i instagramujesz
Przedsiębiorca nie urywa, że ma miliony – i nie waha się ich wydawać. A to jeździ Lamborghini po pustyni, a to pływa na jet-ski po Dubaju, a to wypoczywa na hamaku w luksusowym hotelu…
Jednak przecież każdy ma jakiejś problemy – nawet posłowie i multimilionerzy. Australijczyk stwierdził na przykład, że brak mu osobistego fotografa, który by mu robił piękne zdjęcia na Insta. Rozpoczął więc rekrutację, którą ogłosił, jakżeby inaczej, za pomocą swojego konta na Instagramie.
Instagramowy fotograf. Nie musisz mieć ani sprzętu, ani umiejętności
Ogłoszenie Lepre może zaskakiwać, bo milioner właściwie nie stawia żadnych konkretnych wymagań. Nie trzeba mieć ani wiedzy, ani doświadczenia w robieniu profesjonalnych zdjęć. Milioner zapewnia, że zapewni (i opłaci) odpowiednie szkolenia.
Nie trzeba też mieć sprzętu fotograficznego – i to Australijczyk zapewni.
Czego więc Lepre oczekuje? Nie ukrywa, że trzeba być elastycznym – bo może się okazać, że podróż przedsiębiorcy zacznie się lada chwila. Trzeba być więc przygotowanym na nagłą podróż na drugi koniec świata. Niezbędny jednak będzie ważny paszport oraz, co dość oczywiste, znajomość Instagrama – w tym technik robienia zdjęć.
Wybrany szczęśliwiec może nie tylko liczyć na całkiem pokaźną pensję, ale też bardzo egzotyczne podróże. Milioner zapewnia, że oczywiście będzie pokrywał tu wszelkie koszty.
Ciekawe tylko, czy przedsiębiorca z Antypodów chce w ten sposób znaleźć się na czołówkach serwisów internetowych (to akurat już mu się udało), czy może to naprawdę narodziny nowego zawodu. Sądząc po ilości instagramowych zdjęć z luksusowych kurortów, zapotrzebowanie na takich specjalistów jest ogromne.
Czy więc warto rzucać studia – i „uczyć się Instagrama”, licząc na podobny etat? Póki co to nie jest chyba najlepszy pomysł na życie – ale, kto wie, może niebawem rynek się rozkręci. A już niedługo pewnie poznamy pierwsze historie milionerów z „pokolenia TikToka„, dla których Instagram to przeżytek. Może i oni będą poszukiwali etatowych asystentów TikTokowych?