Eskalacja konfliktu pomiędzy Iranem a Stanami Zjednoczonymi osiągnęła swoje apogeum. Wiele wskazuje na to, że najgorsze możemy mieć za sobą. Tymczasem ajatollah Ali Chamenei, pośród wrogów spiskujących razem z Ameryką wymienia „mały zły kraj w Europie”. Komentatorzy zastanawiają się, czy chodzi o Polskę. Prawdopodobnie jednak tym krajem jest Albania.
Na Bliskim Wschodzie na razie jest względnie spokojnie, to od Stanów Zjednoczonych zależy co dalej
W nocy ze środy na czwartek Iran przypuścił odwetowe uderzenie na amerykańskie bazy wojskowe w Iraku. Teheran informuje, że zginęło 80 „terrorystów” a tym samym generał Kassim Sulejmani został pomszczony. Stany Zjednoczone nie potwierdzają jakichkolwiek ofiar śmiertelnych po swojej stronie. Także Irakijczycy zaprzeczają, by zginął którykolwiek z ich obywateli.
Wiele wskazuje na to, że irański atak rakietowy był sposobem, by obydwie strony mogły wyjść z konfliktu z twarzą i bez jego dalszej eskalacji. Irańczycy nie planują dalszych uderzeń, o ile Stany Zjednoczone nie wykonają żadnego własnego kroku odwetowego.
Tak naprawdę wszystko w tej chwili zależy od administracji prezydenta Donalda Trumpa. Póki co, reakcja z jego strony była nadspodziewanie powściągliwa. Co więcej, nie zdecydował się w dniu ataku na żadną formę oficjalnego wystąpienia. Gdyby faktycznie Amerykanie ponieśli istotne straty, najprawdopodobniej reakcja byłaby natychmiastowa.
Ali Chamenei zelektryzował polskojęzyczne media: czy „mały zły kraj w Europie” to Polska?
Tymczasem sam atak skomentował ajatollah Ali Chamenei, będący najwyższym przywódcą Iranu. Jak łatwo się spodziewać, przekonywał o konieczności zakończenia obecności Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie. W swoim przemówieniu wypowiedział jednak jedno zdanie, które wręcz zelektryzowało polskie media.
Chamenei wymieniając wrogów Iranu wymienił także „mały zły kraj w Europie”. Na dobrą sprawę nie powinno nikogo dziwić skojarzenie w Polską. Mamy chyba najbardziej proamerykański rząd w Europie. Nasz kraj wspiera działania Stanów Zjednoczonych także poprzez obecność wojskową, czy to w Afganistanie czy to teraz w Iraku.
Konferencja bliskowschodnia zorganizowana dla Stanów Zjednoczonych faktycznie stanowiła afront uczyniony Iranowi
Przede wszystkim jednak warto mieć w pamięci największe upokorzenie naszego kraju chyba w ostatniej dekadzie. Mowa o konferencji bliskowschodniej, której zorganizowanie Waszyngton zlecił Polsce. Formalnie rzecz biorąc, miała być poświęcona stabilności i bezpieczeństwu na Bliskim Wschodzie. W praktyce była niczym innym jak seansem nienawiści wymierzonym bezpośrednio w Iran.
Jakby tego było mało, zaproszeni goście skorzystali z okazji do znieważenia gospodarza i bezzasadnego domagania się „uregulowania kwestii mienia bezspadkowego”. Co więcej, także pewien izraelski minister właśnie wówczas wypowiedział słowa o „antysemityzmie Polaków wyssanym z mlekiem matki„. Mowa o tym samym Izraelu Kacu, który teraz organizuje specjalnie dla Władimira Putina obchody 75 rocznicy wyzwolenia Auschwtitz w Jerozolimie.
Warto przypomnieć, że ówczesna irańska odpowiedź była niczym wobec zniewag uczynionych Polsce przez „sojuszników”
Dlatego właśnie „mały zły kraj w Europie” może być teoretycznie utożsamiany z Polską. O ile, oczywiście, zapomni się na chwilę, że Polska po prostu nie jest małym krajem. Nawet patrząc z perspektywy dużo ludniejszego Iranu.
To właśnie skala – trudno byłoby znaleźć bardziej adekwatne sformułowanie – frajerstwa jakim wykazał się wówczas polski rząd, paradoksalnie, jest kolejną przesłanką sugerującą, że to nie o nasz kraj dzisiaj chodzi irańskiemu najwyższemu przywódcy. Teheran wówczas nie zdecydował się na jakieś bardziej daleko idące retorsje wymierzone w Polsce. Najwyraźniej uznając, że same skutki konferencji będą wystarczającą karą.
Warto także przyjrzeć się temu co dokładnie powiedział Ali Chamanei. Dokładne tłumaczenie słów ajatollaha wskazuje na: „mały zły kraj w Europie, w którym elementy amerykańskie wespół z irańskimi zdrajcami i sprzedawczykami przygotowali plan przeciwko Iranowi„. O jakich irańskich zdrajcach i sprzedawczykach mowa? Z pewnością o tzw. „Mudżahedinach Ludowych”.
Konferencja bliskowschodnia to jednorazowy wyskok, w przeciwieństwie do kilkuletniej obecności antyirańskiego MEK w Albanii
„Mudżahedini Ludowi” to organizacja znana także jako „Narodowa Rada Irańskiego Ruchu Oporu”, albo dzięki skrótowi „MEK”. Jest to grupa lansowana przez Amerykanów jako „irańska opozycja”. W praktyce jednak nie mają większego poparcia w samym Iranie. Mieszkańcy z pewnością pamiętają im popieranie reżimu Saddama Husseina w trakcie krwawej wojny Irańsko-Irackiej.
Do 2009 r. była to organizacja uznawana przez Unię Europejską za organizację terrorystyczną. Same Stany Zjednoczone podobną klasyfikację stosowały do 2012 r. „Mudżahedini Ludowi” znani są z organizowania antyirańskich demonstracji w różnych krajach zachodnich. W trakcie konferencji bliskowschodniej taka demonstracja odbyła się w Warszawie.
Większość przesłanek wskazuje, że „mały zły kraj w Europie” to najprawdopodobniej Albania
Trzeba przyznać naszym władzom, że zachowały wystarczająco dużo przytomności, by zablokować przedstawicielom tej organizacji zabieranie głosu w trakcie konferencji. Tymczasem jest w Europie kraj – faktycznie bardzo mały – w którym Mudżahedini Ludowi mają dużo większe możliwości. Mowa o Albanii.
To właśnie w tym kraju Mudżahedini Ludowi mają swoją obecną główną siedzibę, już od 2016 r. W październiku zeszłego roku albańska policja miała nawet wykryć irańską siatkę szpiegowską szykującą się do ataków wymierzonych w działalność MEK. To jednoznacznie pokazuje różnicę w reakcji Teheranu na rozmaite przejawy działalności wymierzonej w swoje interesy.
Wygląda więc na to, że sugestie jakoby Iran planował teraz jakiś odwet także względem Polski. Konferencja bliskowschodnia stanowi, na szczęście, praktycznie jednorazowy incydent.