MON naprawia stare hełmy. Trudno w to uwierzyć w dzisiejszych czasach, gdy sytuacja na Bliskim Wschodzie przypomina beczkę prochu, która tylko czeka na podpalenie, a na Ukrainie ciągle trwają walki.
Wszyscy żyjemy tym co dzieje się na linii Stany Zjednoczone – Iran. Zaczęło się od możliwej wojny między USA a Iranem z powodu ataku, w którym zginął generał Kassim Sulejmani. Później dowiedzieliśmy się, że Irak wyrzuca Amerykanów z terytorium swojego kraju. Z napięciem czytaliśmy, że możliwa jest wojna, bo Iran zaatakował w nocy Stany Zjednoczone. Kilka godzin później uspokoiliśmy się, bo pojawiła się nadzieja, że może jednak wojny USA z Iranem nie będzie. Tymczasem w Polsce MON bez zbędnego rozgłosu naprawia stare hełmy
Senator Krzysztof Brejza umieścił na Twitterze odpowiedź Ministerstwa Obrony Narodowej na jego pytanie o hełmy stalowe będące na stanie Wojska Polskiego. Dowiadujemy się z niej, że Ministerstwo Obrony Narodowej w okresie od 1 stycznia 2018 r. do 1 listopada 2019 r. naprawiło 15.380 sztuk starych hełmów.
https://twitter.com/KrzysztofBrejza/status/1214985624891080710
MON naprawia stare hełmy pamiętające Ludowe Wojsko Polskie
Hełm wz. 67 wszedł do służby 21 kwietnia 1967 roku. Jest wykonany ze stalowej blachy grubości 1,4 mm. Hełm nie był idealny. Miał tylko dwa rozmiary fasunku. Fasunek to system taśm skórzanych albo metalowych wewnątrz hełmu. Ma za zadanie prawidłowe mocowanie hełmu na głowie, a przy tym skóra nie dotyka blachy. Jest to o tyle istotne, że stal w zależności od temperatury otoczenia jest albo zimna, albo gorąca. Pierwotny projekt hełmu przewidywał tylko dwa rozmiary fasunku – mały i duży. Dlatego w 1977 roku Ludowe Wojsko Polskie otrzymało zmodernizowane hełmy – z fasunkiem, który mógł od teraz być dowolnie regulowany w zależności od rozmiaru głowy. Ponadto przestał zsuwać się z głowy podczas czołgania lub pokonywania przeszkód terenowych. Ten hełm ma oznaczenie wz. 67/75.
Wojsko Polskie ma na wyposażeniu również lepsze i nowsze hełmy
Przez nowsze rozumiemy hełm wz. 2005. Jest wykonany z materiałów kompozytowych. Znaczącej poprawie uległy parametry mające wpływ na ochronę głowy żołnierza. Zgodnie z pismem MON polska armia ma ich na wyposażeniu 160.000 sztuk. Pismo nie precyzuje, czy skład tej liczby wchodzą hełmy kompozytowe używane przez Wojska Obrony Terytorialnej. Współczesna amunicja nie będzie miała żadnego problemu z przebiciem hełmu wz. 67/75. Znacznie nowsze hełmy kompozytowe potrafią wytrzymać uderzenie z pocisku wystrzelonego przez wroga. Mają większy stopień ochrony głowy przed odłamkami. A co ważniejsze, umożliwiają korzystanie z noktowizorów i słuchawek. Nasze wojsko potrzebowało takiego wyposażenia.
Dlaczego MON naprawia stare hełmy?
Oczywiście z oszczędności. Jak czytamy w piśmie średni koszt naprawy jednego egzemplarza hełmu wz. 67/75 to koszt 70 zł. Zakup jednego hełmu kompozytowego to koszt około 1.200 zł. Ponadto MON twierdzi, że okresu używania hełmów kompozytowych wynosi 10 lat. Po tym terminie ze względu na osłabienie właściwości ochronnych musza być zutylizowane. A te stare hełmy, które naprawia MON mogą spokojnie leżeć na półce. Ministerstwo uspokaja również, że hełmy stalowe są używane przez rezerwistów, pracowników resortu obrony narodowej, więc głównie leżą w magazynach. Są rezerwą na wypadek wojny. Dlatego nie widzi ekonomicznego sensu kupowania i trzymania w magazynach hełmów kompozytowych.
Czy braki w wyposażeniu można czymś uzasadnić?
Nie. Już dawno udowodniono, że wyszkolenie żołnierza nowoczesnego pola bitwy jest zbyt kosztowne, by nie dbać o jego jak największą przeżywalność. Oczywiście można podpierać się pismem MON, w którym stwierdzono, że mamy na stanie 160.000 hełmów kompozytowych.Pokrywa to zapotrzebowanie armii zawodowej. Niestety MON nie doprecyzował ile z tych hełmów znajduje się na głowach Wojsk Obrony Terytorialnej, a ile na głowach zawodowych żołnierzy. Tutaj szacunki mogą być interesujące. Ponadto twierdzenie, że wszystko jest w porządku, bo stare hełmy ma rezerwa na wypadek wojny jest w pewnym sensie myśleniem życzeniowym. Przy dynamice obecnych konfliktów może zabraknąć czasu na zwiększenie szans przeżycia rezerwisty powołanego do obrony Polski. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że pogrzeb żołnierza wyposażonego w hełm kompozytowy kosztuje tyle samo, co pogrzeb żołnierza, który miał na głowie hełm stalowy. Tylko ten pierwszy ma większe szanse, że pogrzeb odwlecze się w czasie, a żołnierz zostanie żyjącym weteranem.
Nie tak dawno żołnierze biorący udział w misjach stabilizacyjnych w Iraku i Afganistanie sygnalizowali braki w uzbrojeniu i wyposażeniu polskich wojsk. Na tle innych państw odstawaliśmy pod tym względem. Nadal z Inspektoratu Uzbrojenia dochodzą sygnały o przestarzałym sprzęcie, który w dużej mierze zawdzięczamy przynależności do Układu Warszawskiego w czasach PRLu. Hełmy stalowe to wierzchołek góry lodowej. Zakupy wojska polskiego są zbyt małe. A tymczasem MON informuje, że przywróci przedwojenne stopnie wojskowe, szkoda, że zamiast tego nie kupuje nowoczesnych śmigłowców.
Wojna nigdy się nie zmienia
To zdanie zna znakomita większość użytkowników internetu. Okazuje się, że jednak wojna też podlega aktualizacji. Wojny nie wybuchają już w starym stylu. Konwencja haska z 1907 roku straciła na swojej aktualności:
Stan wojny powinien być mocarstwom neutralnym bez zwłoki zakomunikowany i wywrze swe skutki w stosunku do nich dopiero po otrzymaniu notyfikacji, która może być uskuteczniona nawet za pomocą telegrafu. Wszakże nie mogą neutralne państwa powoływać się na nieotrzymanie tego zawiadomienia, jeżeli było ustalone w sposób niewątpliwy, że o stanie wojny istotnie wiedziały.
Nikt już nie czeka, aż ambasador jednego kraju, wręczy notę zawierającą deklarację wojny ambasadorowi drugiej strony konfliktu. Współczesna wojna to nagły akt agresji. Jak to wygląda w praktyce można sprawdzić analizując każdy międzynarodowy konflikt zbrojny od 1939 roku. XXI wiek przyniósł kolejną nowość. Teraz najpierw się atakuje, dopiero później deklaruje się wojnę w mediach społecznościowych. Telegraf został wyparty przez Twitter.
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) January 3, 2020
IRAN WILL NEVER HAVE A NUCLEAR WEAPON!
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) January 6, 2020
Cały świat się zbroi i dostosowuje do nowej sytuacji. A w Polsce MON naprawia stare hełmy. Czy w takich warunkach jest miejsce na oszczędzanie na wyposażeniu? Czy nie lepiej porzucić przestarzałe sprzęty, doktryny wojenne i dostosować się do współczesnych realiów? Państwo wydaje olbrzymie kwoty na różne programy socjalne wprowadzone przez PiS, takie jak 500 plus, 600 plus, a w przypadku konfliktu zbrojnego rezerwiści pójdą w bój w hełmach, które być może nosili ich dziadkowie.
Okazuje się, że można oszczędzić jeszcze więcej pieniędzy
Hełm wz. 67/75 możemy kupić w internetowym sklepie Agencji Mienia Wojskowego. Jak czytamy na ich stronie w opisie przedmiotu:
Gdyby czerep nie był ze stali a wkład ze skóry, napisalibyśmy żelazny klasyk. Dlatego napiszemy: najbardziej rozpoznawalny wojskowy gadżet. Agencyjny evergreen, choć nie zawsze w kolorze zielonym. Wielbicielom zieleni ogrodowej może posłużyć jako oryginalna doniczka, a kolekcjonerzy i pasjonaci militariów docenią go jako idealny prezent.
Cena? Wyjątkowo atrakcyjna – 60 zł. Taniej niż kwota za jaką MON naprawia stare hełmy. Zamawiając je ze strony AMW Ministerstwo Obrony Narodowej oszczędziłoby w 2019 r. dodatkowe 158.300 zł. Kto wie, może przy takiej ilości otrzymałoby specjalny rabat?