Nie jest to felieton o tym, czy warto korzystać z pomocy (jeśli takowa będzie udzielana) bo warto. Nie zamierzam również w tym miejscu recenzować poczynań rządu. Pojawiły się głosy, że zapowiadana pomoc jest za mała. W innych krajach obiecują więcej. Nie wiadomo jak to będzie. Dziś tu i tam politycy obiecują różne rzeczy, ale są jak mrówki udające, że mają wpływ na żywioł. On już niedługo może wszystko pochłonąć.
Moim zdaniem Morawiecki jest porządnym i inteligentnym człowiekiem. Pewnie nie da rady, ale jeśli on nie da rady, to nikt inny tego nie zrobi (ja mu życzę, żeby dał radę). Celem niniejszego felietonu jest zwrócenie uwagi naszych szanownych czytelników, będących przedsiębiorcami, na kwestię zasadniczą: od czego zacząć analizę własnej sytuacji biznesowej? W mojej opinii, pierwszym i najważniejszym pytaniem, które winien zadać sobie każdy polski przedsiębiorca, brzmi następująco: czy będą miał gdzie sprzedać wytworzone przeze mnie usługi i towary, a jeśli tak to kiedy znowu będę mógł generować przychody i czy starczy mi środków, aby dotrwać tej chwili?
Czy warto czekać na tarczę antykryzysową?
Rząd przedstawił założenia tarczy antykryzysowej. Zwiera ona szereg obietnic, które mają na celu utrzymanie zatrudnienia oraz płynności finansowej firm. Jednak utrzymywać zatrudnienie i płynność finansową jest sens tylko wtedy, gdy istnieje perspektywa generowania przychodów. Każdy przedsiębiorca musi odpowiedzieć sobie sam na najważniejsze pytanie: czy po tym jak to wszystko już przejdzie, będzie popyt na wytwarzane przeze mnie towary i usługi? Teraz restauratorzy i hotelarze, którym z całego serca współczuję i kibicuję, w ogóle nie mogą prowadzić działalności. Przyjdzie jednak czas, że będą mogli wznowić działalność (oby stało się to jak najszybciej). Czy jednak klienci do nich wrócą? Czy będzie ich stać na wyjście do restauracji?
Zatrudnienie, na którym tak bardzo zależy politykom, oraz płynność są tylko środkami. Celem istnienia firmy jest generowanie przychodów. Jeśli tego celu nie można osiągnąć, to wskazane wyżej środki są zbędne, a ich utrzymywanie bezprzedmiotowe. Jeśli osiągnięcie celu jest mało prawdopodobne, to utrzymywanie wymienionych powyżej środków może być wielce ryzykowne. Ktoś, komu na tym zależy (np. polityk) może powiedzieć: bez utrzymywania dotychczasowego poziomu zatrudnienia i płynności, nie będziesz mógł generować przychodów w przyszłości. Ale może być dokładnie odwrotnie: dzięki nietrwonieniu środków teraz, w przyszłości będzie można szybciej odbić się od dna. Ten, kto jest pracodawcą, winien zadać sobie pytanie: czy pracownicy, których nie zwolniłem, odwdzięczą mi się tym, że zostaną ze mną, gdy wróci koniunktura? A może przejdą do kogoś innego, kto w porę ograniczył, zawiesił albo zakończył działalność, zaoszczędził środki finansowe, a teraz może oferować lepsze wynagrodzenia?
Każdy przedsiębiorca (zwłaszcza ten, który za długi firmy odpowiada całym swoim majątkiem) musi zadać sobie pytanie o to, czy jest co ratować. Jeśli nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, to powinien oszacować swoje szanse i zadecydować, czy chce ryzykować (tzn. ponosić koszty, bez gwarancji na ostateczny sukces). Na tym powinien skupić się każdy przedsiębiorca. Kwestia ewentualnej pomocy ze strony rządu jest drugorzędna względem konieczności rozważenia sensu dalszego prowadzenia działalności gospodarczej.
Ten, kto chce zakończyć, zawiesić albo poważnie ograniczyć działalność, powinien działać szybko. Ewentualna pomoc ze strony rządu może mieć dla niego tylko takie znaczenie, że umożliwi mu uczciwe rozliczenie się z pracownikami i kontrahentami. Powyższe w całej rozciągłości dotyczy także osób, które boją się tego, że za problemy (długi) firmy mogą odpowiadać swoimi oszczędnościami lub majątkiem trwałym. Dotyczy to w szczególności osób prowadzących indywidualną działalność, wspólników spółek osobowych i członków zarządów spółek kapitałowych.
Poruszając kwestię konieczności rozważenia redukcji zatrudnienia nie sposób pominąć etycznego aspektu sprawy. Dla moich klientów jest to najtrudniejsza kwestia. Ciężko jest rozstawać się z wiernymi i dobrymi pracownikami. Czy jednak przedsiębiorcy mają zobowiązania moralne względem państwa, społeczeństwa, swoich pracowników i kontrahentów? Ja osobiście uważam, że tak. Człowiek jest nie tylko właścicielem, ale również własnością: należy własnych rodziców, małżonków, dzieci, sąsiadów, pracowników i wszystkich innych osób, które mu zaufały i dzięki którym funkcjonuje. Źle jest być bezpańskim. Prawdziwe wolny człowiek (ten który naprawdę sam jest sobie panem), ma wiele obowiązków.
Doszliśmy jednak do sytuacji, w której wszystkim służyć już się nie da. Trzeba wybierać. Przedsiębiorca nie ma obowiązku przedkładać interesów pracowników, kontrahentów i państwa nad dobro swoich dzieci. Nie jest tak, że ciąży na nim obowiązek wyprzedania majątku i zaciągnięcia długów, żeby utrzymywać dotychczasowy poziom zatrudnienia. Dotyczy to zawłaszcza tych, którzy mając rodziny ponoszą odpowiedzialność za długi całym swoim majątkiem. Oni powinni szczególnie ostrożnie ważyć czy prowadzenie działalności gospodarczej będzie w najbliższej przyszłości możliwe.
Jeśli przedsiębiorca uważa, że w najbliższej przyszłości nie będzie popytu na wytwarzane przez niego usługi i towary, to nie może czekać na pomoc rządu. Już teraz powinien działać dynamicznie: likwidować przedsiębiorstwo, kapitalizować wierzytelności, minimalizować straty, podejmować działania mające na celu ograniczenie własnej odpowiedzialności za długi firmy i w ogóle ratować co się da. Później może zabraknąć na to sił i czasu.
Sławomir Góźdź
adwokat, doradca podatkowy
Skonsultuj swoją sprawę z autorem artykułu:
[contact-form-7 id=”232277″ title=”Kontakt z nami_copy”]