Oficjalna premiera aplikacji ProteGO Safe zaliczyła właśnie spory falstart. Dziś minister zdrowia Łukasz Szumowski zachęcał Polaków do instalowania jej na swoich urządzeniach mobilnych. Zapewniał, że ułatwi to szybkie identyfikowanie tego kto od kogo mógł zarazić się koronawirusem. Tuż po premierze w sieci pojawiły się dziesiątki przychylnych komentarzy. Jak się okazuje, autorami większości z nich są… fejkowe konta.
ProteGO Safe – aplikacja chwalona przez nieistniejących profesorów
„Imponujące, a jednocześnie bezpieczne – jestem pod wrażeniem #ProteGO”, pisze na Twitterze profesor Krzysztof Mantucki. A raczej osoba która prowadzi założone w czerwcu konto nieistniejącego w rzeczywistości naukowca. Konto, z którego wpisy zaczęły pojawiać się dzisiaj i tak się złożyło, że wszystkie chwalą rząd, a głównie jego nową aplikację.
Ktoś zna prof. Mantuckiego? Bo Google nie wie o nim nic. A jest to, piszący akurat od dzisiaj na TT, wyjątkowy fan #ProteGo i innych działań rządu ;) https://t.co/UaLvlNB5lf
— Maciej Bąk (@MaciejBk1) June 9, 2020
Do użytkowników Twittera również dopiero co dołączył Kamil Urbanowicz. „Doktor nauk społecznych, kiedyś USA – obecnie Polska”, czytamy na jego dopiero co założonym koncie. Na temat ProteGO Safe pan doktor również ma już wyrobione zdanie. „Bardzo dobra aplikacja – działa bez zarzutów #ProteGO”, napisała osoba prowadząca to konto, tuż po tym jak napisała inny wpis pod hashtagiem #CyrkTrzaskowskiego. Nie muszę dodawać, że oczywiście nie ma w Polsce doktora nauk społecznych Kamila Urbanowicza.
Sprawę opisał specjalista social mediów Wojtek Kardyś, który zauważył że podobnych wpisów z hashtagiem #ProteGO i chwalących aplikację, ze świeżo założonych kont pojawiły się dzisiaj dziesiątki. „Sami profesorzy i doktorzy ;-) Pytanie, gdzie jest faktura za to? ps: Wejdźcie też na profile tych fake-kont i zobaczcie kogo retweetują”, napisał Kardyś. I trzeba przyznać, że konta najbardziej lubują się w wiceministrze spraw zagranicznych Szymonie Szynkowskim vel Sęku i… ministerstwie cyfryzacji.
Sprawdziłem ten hasztag #ProteGo i tak jak Mikołaj @Buszkers zauważył – wszystkie tweety od konto założone w czerwcu 2020 roku. Sami profesorzy i doktorzy ;-)
Pytanie, gdzie jest faktura za to?
ps: Wejdźcie też na profile tych fake-kont i zobaczcie kogo retweetują. ;-) https://t.co/9eziirRHfP pic.twitter.com/ggJiwmUocw
— Wojtek Kardyś (@WojtekKardys) June 9, 2020
ProteGO Safe – czy instalując ją możemy czuć się bezpieczni?
A to właśnie resort cyfryzacji odpowiada za przygotowanie aplikacji. Aplikacji, która nie budziła w Polsce aż tak dużych kontrowersji, mimo że wprowadza dość mocną ingerencję państwa w życie obywateli. Program ma bowiem zbierać dane lokalizacyjne każdej osoby, która ma ją uruchomioną i zbierać poprzez Bluetooth informacje o telefonach innych użytkowników. Jeśli któraś z osób, z którą przebywaliśmy, okaże się zakażona, mamy dostać na ten temat informację. Działa to trochę jak w Korei Południowej albo Izraelu – oba te kraje zdecydowanie postawiły na wykorzystanie technologii w śledzeniu kolejnych przypadków COVID-19.
Polska też stawia na oprogramowanie do śledzenia COVID-19. I na pewno będzie musiała zmierzyć się z dużym problemem, jakim jest brak zaufania dużej części społeczeństwa do rządu. Osoby nie darzące sympatią polityków obecnie sprawujących władzę w Polsce nie będą raczej kwapić się do zawarcia z nimi umowy o przekazywaniu danych lokalizacyjnych. Dziwaczna forma promocji aplikacji ProteGO Safe na pewno w tym nie pomaga. A przecież niewykluczone, że przyjdzie druga faza pandemii i takie gadżety okażą się nam niezbędne. Aplikacja ProteGO w galeriach handlowych, restauracjach czy innych skupiskach ludzi pomagałaby opanować transmisję wirusa. Ale do tego potrzebna jest współpraca obywateli z rządem. Nie wiem, czy w obecnej sytuacji w Polsce osiągalna.