Zbigniew Boniek nie jest typem człowieka, który wzbudza negatywne emocje. To jedna z tych nielicznych postaci, które większość Polaków lubi i docenia. A jednak istnieje w Polsce grupa osób, która najprawdopodobniej nie życzy mu zbyt dobrze.
Chyba żadna instytucja nie zaliczyła tak szybkiej zmiany wizerunku jak PZPN. Grono niezdolnych leśnych dziadków, alkoholików i nieudaczników marnotrawiących czas i środki polskiego sportu – tak jeszcze przed kilkoma laty były postrzegane decyzyjne osoby w krajowej piłce. Dziś PZPN jest powszechnie lubiany, doceniany za dobre działania i słuszne decyzje, a setki tysięcy rodaków śledzą poczynania najważniejszych osób związku za pośrednictwem YouTube’owego kanału „Łączy nas piłka”.
Wybory prezesa PZPN 2016
Polska piłka nie była jeszcze w tak dobrej kondycji. Reprezentacja dotarła do ćwierćfinału Mistrzostw Europy, Legia wróciła do Ligi Mistrzów. I choć nie można wszystkich tych zasług przypisać bezpośrednio Bońkowi, to przecież znacząco zmienił on też sposób zarządzania Związkiem. Jeden z ostatnich reliktów PRL-u w naszym kraju, gdzie grupa anonimowych delegatów przez lata podejmowała decyzje, stopniowo zaczęła być modernizowana w nowoczesną instytucję, która jest w stanie rywalizować z zapleczem organizacyjnym Tricolores czy Oranje. Oczywiście w ograniczonym możliwościami zakresie, choć Boniek zasłynął między innymi wprowadzaniem do struktur zarządzających PZPN ludzi wedle klucza… kompetencji, a nie wyłącznie znajomości.
Mogłoby się wydawać, że Boniek reelekcję ma w kieszeni. Że ponowny wybór „Zibiego” na prezesa PZPN jest pewniejszy niż powołanie Lewandowskiego na mecze z Rumunią i Czarnogórą. Jak to jednak w polityce bywa, na szczeblu globalnym, krajowym, samorządowym, a także – jak widać – związkowym, zawsze znajdą się malkontenci.
Oponenci polityczny Zbigniewa Bońka na razie jeszcze nie sięgnęli po sprawdzone hasło sugerując, że PZPN jest w ruinie. Być może jednak nie stało się tak tylko dlatego, że osobą lansowaną na głównego kontrkandydata jest Józef Wojciechowski. Osoba, która na stałe zapisała się w kartach polskiej piłki nożnej i do dziś jest podawana jako przykład modelowy źle zarządzanego klubu piłkarskiego. Po przygodzie z właścicielem, który wsławił się m.in. ustanowieniem pamiętnego „Klubu Kokosa” w istocie Polonia Warszawa została w ruinie. Dziś człowiek, który ewidentnie nie poradził sobie z jednym klubem, miałby zdaniem niektórych kierować całą polską piłką.
Już od pewnego czasu można w mediach zaobserwować pewnego rodzaju atak na Bońka. Dziś Przegląd Sportowy dość nieoczekiwanie zakończył miodowe miesiąca Adama Nawałki, który – zdaniem redaktorów – być może zbyt pobłażliwie traktuje naszych reprezentantów. Powszechnie wiadomo, że Nawałka jest osobistym projektem Bońka przeforsowanym wbrew niektórym opiniom.
Porażki Nawałki to porażki Bońka, a krytyka Nawałki to krytyka Bońka. Reprezentacja wprawdzie nieco rozczarowuje, ale nadał zdobyła 7 na 9 możliwych punktów w trzech pierwszych eliminacjach. Sam tekst był jednak dość krytyczny w swoim wydźwięku, nie tylko wobec piłkarzy, ale i selekcjonera. Miejmy nadzieję, że to tylko zbieg okoliczności i popularna gazeta stanie po właściwej stronie, choć miłośnicy teorii spiskowych, mając w pamięci wspaniałe zwycięstwa Nawałki z Niemcami i Szwajcarią, szybko powiążą ją z osobą wydawcy, czyli… Ringier Axel Springer Polska. No dobrze, żarty na bok, akurat „Przeglądowi” nie przypisywałbym złych intencji.
Już zupełnie frontalnie Bońka zaatakowali z kolei Radosław Majdan i Cezary Kucharski. Radosław Majdan to Radosław Majdan, myślę że wszystko jasne. Jednakże niepokoi, iż Cezary Kucharski postanowił opowiedzieć się po którejś ze stron w tym sporze, ponieważ na co dzień jest on agentem Roberta Lewandowskiego. A jeden z naszych najlepszych (jeśli nie najlepszy) piłkarzy ma coraz więcej do powiedzenia w polskiej piłce. Byłoby bardzo zaskakującą informacją, gdyby z zaangażowania Cezarego Kucharskiego wywnioskować, że Lewandowski nie popiera „Zibiego”. A jeśli popiera, to znając swoją obecną sytuację agent… powinien unikać deklaracji, które zagrożą jego klientowi.
Inną sprawą jest niestety to, że Majdan i Kucharski mają odrobinę racji. Boniek żongluje swoimi miejscami zamieszkania i obywatelstwami w zależności od sytuacji. Na potrzeby PZPN jest Polakiem, na potrzeby firm hazardowych, które reklamuje, jest już Włochem, ponieważ w Polsce ograniczają go założenia ustawy hazardowej. Tym niemniej argumentacja Bońka, choć naciągana, ma swoją pokrętną logikę, na którą można przymknąć oko w kontekście zasług.
Nie ma co do tego wątpliwości – „stare” wciąż dogorywa w delegaturze PZPN i chce zrobić kolejny skok na władzę. PZPN finansowany jest ze środków publicznych i ze środków prywatnych. Ale te prywatne pozyskuje dzięki dysponowaniu dobrem wspólnym narodu, w związku z czym to co się dzieje w związku piłki nożnej powinno znajdować się w obszarze zainteresowania Polaków.
I jedno jest pewne. Nie wtedy, kiedy mleko się rozleje. Już w dniu wyborów kolejnej kadencji prezesa PZPN, setki tysięcy polskich kibiców powinny stać przed budynkiem w geście poparcia dla Zbigniewa Bońka. Żeby przypadkiem nikt nie śmiał pomyśleć o wybraniu jakiegoś kontynuatora dzieła Michała Listkiewicza i Grzegorza Lato.
Fot. tytułowa: Wybory prezesa PZPN 2016, Wybory prezesa PZPN 2016, Shutterstock