Rządzący chcą, by Polacy jak najszybciej zapomnieli o aferze w sprawie nieodbytych wyborów prezydenckich 10 maja. Dlatego we wtorek wieczorem, ni stąd ni zowąd, pojawiła się poprawka w sprawie 70 milionów złotych, które wyrzucono w błoto. Pozwala ona na zrekompensowanie Poczcie Polskiej poniesionych wydatków. Oczywiście z budżetu państwa, czyli z naszych podatków.
Poprawka w sprawie 70 milionów
Jak to ostatnio często bywa w polskim Sejmie, o poprawce nikt nie wspominał ani słowem aż do momentu postawienia jej na posiedzeniu komisji zdrowia. Dokument udostępnili opozycyjni posłowie Marek Rutka i Monika Wielichowska. Zawiera on poprawkę do ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia funkcjonowania ochrony zdrowia w związku z epidemią COVID-19 oraz po jej ustaniu.
Komisja zdrowia. W ustawie o funkcjonowaniu ochrony zdrowia w związku z epidemią COVID-19 znalazł się zapis o pokryciu kosztów majowych wyborów kopertowych. Obrady oczywiście pod osłoną nocy. Nie ma zgody na nielegalnie wydane 70 mln zł. @__Lewica pic.twitter.com/SytU2hqOKr
— Marek Rutka (@MarekRutka) July 21, 2020
Poprawka dotyczy „podmiotów, które w związku z przeciwdziałaniem COVID-19, zrealizowały polecenie Prezesa Rady Ministrów związane bezpośrednio z przeprowadzeniem wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej z możliwością głosowania korespondencyjnego”. Czyli jest napisana bezpośrednio pod Pocztę Polską, która wybory 10 maja de facto organizowała, pod wodzą Jacka Sasina (który w pewnym momencie przestał się do tego przyznawać).
Poprawka nakłada na owe podmioty/podmiot następujące uprawnienie: mogą one wystąpić do szefa Krajowego Biura Wyborczego o przyznanie jednorazowej rekompensaty na pokrycie zasadnie poniesionych kosztów, związanych bezpośrednio z realizacją polecenia. Owa rekompensata udzielana jest z części budżetu państwa, której dysponentem jest szef Krajowego Biura Wyborczego.
Wybory 10 maja bez konsekwencji?
A zatem z naszych podatków Poczta Polska zapewne otrzyma z powrotem 70 milionów złotych, wydanych na korespondencyjne wybory prezydenckie, których nie było. Pieniądze te trafią do niej oczywiście z naszych podatków. I właściwie trudno tu do samej poczty mieć pretensje, bo faktycznie wykonywała ona polecenie premiera Mateusza Morawieckiego. Który najpierw schował się za plecami Jacka Sasina (twarzy wyborów 10 maja), a potem ów Jacek Sasin zaczął na swojego szefa wskazywać palcem.
Zresztą ustalenie tego, kto jest finansowo i politycznie odpowiedzialny za wyrzucenie dziesiątek milionów złotych w błoto, prawdopodobnie i tak do niczego nie doprowadzi. Poprawka w sprawie 70 milionów ma na celu wyciszenie sprawy, a prokuratura nie kwapi się do tego by zacząć ścigać osoby odpowiedzialne za tę farsę. Prędzej rządzący zaczną szukać sposobu na to, by do odpowiedzialności pociągnąć samorządowców, którzy przed 10 maja nie chcieli udostępnić Poczcie Polskiej danych osobowych wyborców. Oczywiście żaden sąd nigdy nie skazałby prezydentów miast za chronienie swoich mieszkańców. Ale przecież nie o to w tym chodzi. Chodzi o to by sprawie ukręcić łeb.
(zdjęcie pochodzi z Twittera @SasinJacek)