Różnego rodzaju blogerzy i „influencerzy” potrafią być prawdziwym utrapieniem dla marek, czasem nawet próbując je szantażować. Ale Krzysztof Stanowski jest w swojej epopei z Mercedesem głosem pokolenia, wkurzonego pokolenia.
Krzysztof Stanowski to znany dziennikarz sportowy, ostatnio związany z portalem Weszło. Jest jednym z tych niewielu szczęśliwców w polskich mediach, który ma prawie wyłącznie oddanych fanów, ceniących jego bezpośredniość i bezkompromisowość. Nic zatem dziwnego, że kiedy zapowiedział publikację swoich przygód z marką Mercedes, w odcinkach, te sukcesywnie zamieniają się w hity internetu. Użytkownicy Facebooka i Twittera czytają z zapartym tchem i proszą o więcej.
Krzysztof Stanowski, przedsiębiorca, wziął w leasing samochód Mercedes klasy E, ponoć o takim właśnie marzył. Niestety samochód bardzo szybko zaczął odmawiać posłuszeństwa, co zaowocowało bardzo interesującym cyklem opowiadań i anegdot. Anegdot, ponieważ taka jest właśnie kwiecistość stylu autora. Ale nikomu z nas nie byłoby do śmiechu, gdybyśmy znaleźli się w jego sytuacji. I to jeszcze nie jako konsumenci, a jako leasingobiorcy.
Linki do kolejnych części poniżej:
– Dobra, to wymieniajcie – mówię.
– Musi pan kupić nowy komplet opon, za 7800 złotych.
– Jak to ja muszę kupić?!
– Pan kupi, założymy nowe opony, stare odeślemy do producenta, który jeśli uzna reklamację, to panu zwróci 7800.
– A jak nie uzna?
– No to nie zwróci.
– część 2
Że mi nie pomoże – to się w sumie spodziewałem. Ale że mi powie „jak dzieci chorują, to się ich nie oddaje” – no, tego jednak nie! Porównała tę kupę złomu, służącą – jeśli działa – do przedostania się z punktu A do punktu B do dzieci, rozumiecie? Chyba o to chodziło, że ja jakiś wyrodny klient jestem i zamiast z troską naprawiać chory samochodzik, pragnąłbym od razu zamienić na zdrowy. Dodatkowo dzień wcześniej (27 października) wysyłam maila na adres reklamacji, w tytule jedno słowo „PILNE”. Otrzymuję odpowiedź 14 listopada, że z tego co im wiadomo, to z samochodem już jest ok. Nie dość, że bzdura, to dodatkowo bzdura po ok. TRZECH TYGODNIACH!
– część 3
Ostatnio się zastanawiałem, ile znajomych osób zdążyłem przewieźć tym odebranym 1,5 miesiąca temu samochodem, a ilu nieznajomych serwisantów. No i wyszło mnie, że znajomych przewiozłem tylko czterech, a serwisantów pięciu. Dwóch w Polsce, do tego Juan, Pedro i jeszcze jeden gość, z jeszcze innego hiszpańskiego serwisu (taki milczek, ale też spoko). W czwartek będzie numer sześć, szef Juana.
– część 4
Jeśli mam być szczery, to mi się ta wasza E-klasa naprawdę podoba i nie dowierzam tym wszystkim internetowym wpisom, że Mercedes się skończył. Myślę, że wszystkie marki mają problemy z pojedynczymi sztukami, natomiast chodzi o to, jak się te problemy załatwia. Nie wiem, czy ten mój samochód spadł z lawety czy co, ale wiem, że egzemplarz, który przez 1,5 miesiąca przeszedł tyle napraw nie wzbudza zaufania. A Mercedes z zaufaniem chyba powinien się kojarzyć.
– część 5
Po tej części polski oddział Mercedesa chyba w końcu wymiękł, stanowisko drugiej strony to już może zagadnienie na osobny rozdział.
Mercedes Stanowskiego podbija internet
Historyjki Krzysztofa Stanowskiego kilkukrotnie wrzucano na fanpage Mercedesa, jednakże regularnie one z niego znikały. Jak twierdzą przedstawiciele marki samochodowej – to nie oni je kasowali, odpowiedzialne były filtry cenzurujące Facebooka, które dopatrzyły się nieprawidłowości w jakże wulgarnym słownictwie, którego miał użyć autor. O ile co do „dupy” można się jeszcze pospierać, tak problemy ze słowem „pedał” wydają się nieco absurdalne. Zwłaszcza, że pedał gazu jest w chyba każdym samochodzie, żadna mniejszość nie została urażona.
Krzysztof Stanowski został szybko wsparty przez armię swoich fanów, jego opowieści niosły się jak Twitter i Facebook długie i szerokie. A wraz z nimi informacje o postach znikających z fanpage’a Mercedesa. Czy dział PR-owy firmy radził sobie z tą historią? Jedna z osób zdecydowała się zsolidaryzować ze Stanowskim w oburzeniu dopiero wtedy, gdy przeczytała, że zdaniem Mercedesa „armii czytelników dziennikarza i tak nie stać na ich samochody”. Nie jesteśmy w stanie zweryfikować w tym momencie czy takie, dość oburzające, słowa padły z ust pracowników firmy.
@K_Stanowski @MercedesBenz Niech ktoś rzuci ręcznik na ring 😂 pic.twitter.com/sks3kuhxO5
— Matriosz Matriosz (@Matriosz) 30 listopada 2016
Biorąc jednak pod uwagę jak Mercedes gasi obecnie pożar wizerunkowy – nie jest to wykluczone. Bo producent zdecydował się w końcu na dogadanie z dziennikarzem, a dziennikarz propozycję pokojowych pertraktacji przyjął.
Buńczucznych deklaracji jednak nie zabrakło:
Zamiast więc wydzwaniać do „wszystkich świętych” i powoływać się na stanowisko, koneksje i liczbę fanów na FB, dzwońcie do CAC. Każda właścicielka i każdy właściciel Mercedesa jest ważny i nie ma dla nas znaczenia, czy chodzi o mniej lub bardziej znaną osobę.
W mojej ocenie Mercedes Polska i tak długo wytrzymał. Mało która marka, nie licząc może Sokołowa przed kilkoma laty, odważyła się na tak długą i intensywną „batalię” z osobowością internetową. To jest zresztą bardzo poważny problem, ponieważ choć Stanowski w tej akurat historii miał rację i reprezentował szerokie grono osób niezadowolonych z jakości produktów, a które często jest wykluczane (tak jak na przykład Piotr, który odbijał się od BOK Play od sierpnia, a po naszej interwencji sprawa została załatwiona w kilka godzin), to jednak wielu znanych blogerów i youtuberów często stosuję metodę szantażowania czy „niszczenia” marek, które im podpadły – nawet jeśli nie mają racji.
Krzysztof Stanowski pewnie postawił na swoje, ale jest znanym dziennikarzem, autorem książek, bywalcem mediów społecznościowych. Mimo wszystko będę się upierać w teorii, że nie walczył tutaj o wykluczonych, walczył o swoje interesy. Mniej rozpoznawalnym pozostaje bezradność albo… prawnicy. Tak się składa, że oferujemy usługi kilku niezłych pod adresem kontakt@bezprawnik.pl