Przekroczyliśmy już granicę wydolności systemu w walce z pandemią COVID-19, a szpitale tymczasowe, które miały temu zapobiec, mogą nie sprostać wyzwaniu. Przy zachorowaniach na poziomie 30 tys. przypadków dziennie, braku zaplecza i sprzętu medycznego rząd może zakazać ludziom wychodzenia z domu bez powodu. Tymczasem brak tlenu w szpitalach zgłaszają już pierwsze oddziały.
Brak tlenu w szpitalach już jest dowodem na załamanie systemu
W rozmowie z Rzeczpospolitą doradca premiera ds. COVID-19 prof. Andrzej Horban wyjaśnił, że załamanie systemu z punktu widzenia epidemii nastąpi, kiedy szpitale odnotują brak tlenu, leków, łóżek czy niewystarczającą ilość personelu medycznego. O ile w czarnej perspektywie walki z epidemią można postrzegać problem braku łóżek, których jak dodaje Horban możemy mieć 50 tys., co przy 30 tys. zakażeń dziennie nie wystarczy, o tyle brak tlenu czy personelu medycznego już stał się przykrą rzeczywistością.
Ważni są bowiem wszyscy pacjenci, nie tylko ci chorujący na Covid. Dziś szpital onkologiczny w Opolu poinformował na swoim facebookowym profilu o wstrzymaniu zabiegów operacyjnych, spowodowanym brakiem tlenu właśnie. Być może będzie w stanie wrócić do pracy we czwartek. Nic jednak nie jest pewne. Z kolei anestezjolog z krakowskiego szpitala w wywiadzie dla „Rz” skarży się na brak kadry do obsługi urządzeń. Wszystko to powoduje, że z najcięższych przypadków Covidu, często występującego z chorobami współistniejącymi, wyjdą tylko najsilniejsi. Tacy, którzy przeżyją bez dużej ilości dostarczanego tlenu czy stałego monitoringu.
Dlaczego nie przewidziano, że zabraknie tlenu?
Wszystko niestety wskazuje na to, że rząd przespał wakacje. Obecnie trudno dostrzec jakiekolwiek przygotowanie do nadciągającej drugiej fali zachorowań, którą tak głośno zapowiadał m.in. premier. Jak mówi Horban we wspomnianym wywiadzie – „Większość instalacji tlenowych była w szpitalach obliczona na o wiele mniejsze zużycie. Kiedyś wystarczał on na kilka dni, dzisiaj na kilka godzin”.
Przecież COVID-19 to choroba układu oddechowego. Jak można było nie przewidzieć, że tlenu może zacząć brakować i liczyć w tym względzie na możliwości szpitali, które do tej pory wystarczały? Co to znaczy kiedyś? Kiedyś nie mieliśmy Covidu. To tak jakby kierowcę, który przesiadł się z samochodu o pojemności 1.0 do potwora z silnikiem 4.5, zaskoczyło, że zabrakło mu paliwa na odcinku, który do tej pokonywał, bo przecież nalał tyle samo, co zawsze.
30 tys. zachorowań dziennie sparaliżuje na dobre wydajność polskiej służby zdrowia. Dojdzie brak łóżek i personelu. Nie wspominając już o konsekwencjach gospodarczych i samopoczuciu społeczeństwa, które kolejny miesiąc przesiedzi w domu. Horban zapowiedział też, że tym razem trzeba będzie zamknąć również kościoły. A jeszcze niecały tydzień temu nasz rząd odmówił pomocy z Niemiec. Może sami uodpornimy się na koronawirusa i żadnej pomocy rzeczywiście nie będziemy już potrzebowali. Na pocieszenie profesor dodał, że 30 tys. zakażeń dziennie, przy założeniu, że pięciokrotnie więcej będzie chorych bezobjawowo, wskazuje, że w miesiąc Covid przechoruje ok. 6 mln osób. Według tej kalkulacji w 3-4 miesiące wszyscy rzekomo mielibyśmy uodpornić się na koronawirusa.