Obecnie dyskusje na temat hierarchii prawa w Polsce wracają. Dziś w odniesieniu do przestrzeni publicznej mają one raczej postać apriorycznych założeń, że nad Konstytucją RP nic już więcej nie ma. Taki pogląd jest nie do obrony.
Hierarchia prawa
Każdy student wydziału prawa, na którym tę materię wykłada się w sposób na wskroś pozytywistyczny, wie, że hierarchia aktów prawnych w Polsce prezentuje się zazwyczaj tak:
- Konstytucja RP
- ratyfikowane umowy międzynarodowe
- ustawy
- rozporządzenia
- prawo miejscowe
Niektórzy – w tym część rządzących – dodają, że hierarchia aktów prawnych równoznaczna jest z hierarchią wszelkich źródeł prawa, a wyższość Konstytucji RP nad czymkolwiek podkreślona została w art. 8 ust. 1, który stanowi, że:
Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.
Dla osoby niebędącej prawnikiem już sam powyższy przepis jest tak oczywisty, że jakiejkolwiek dyskusji być nie może. Konstytucja jest najważniejsza – i tyle.
Nieco na przekór temu poglądowi twierdzę jednak – wpisując się niejako w nurt nowego realizmu prawniczego – że Konstytucja RP wcale nie jest najwyższym prawem. Oczywiście, stoi na czele prawa krajowego per se, ale nie wolno go mylić z porządkiem prawnym obowiązującym w Polsce.
Dlaczego?
Na wstępie wyjaśnię, że tekst ma charakter luźnego, raczej nieprawniczego i niepogłębionego zbioru przemyśleń. Nie będę więc zestawiał rozważań przedstawicieli doktryny, nie zamierzam też prezentować jakichś szczegółowych analiz z uwzględnieniem historii i procesu tworzenia się rodzimej konstytucji.
Aby zrozumieć, dlaczego Konstytucja RP nie może być bezwzględnie najwyższym prawem, należy spróbować zastosować podział R. Dworkina, którego rozumowanie uprościć można do uznania trzech kategorii norm prawnych:
- zasady
- reguły
- polityki
Zasady stanowią pewne ogólne i najczęściej fundamentalne wartości (mogą obowiązywać w całości albo w części, choć pozytywiści ich – dopóki nie zostaną ubrane w przepis prawny – nie uznają), reguły w pewnym sensie realizują i konkretyzują zasady, a z kolei polityki stanowią swego rodzaju drogowskaz, który nie ma mocy obowiązującej.
Ponad wszystkim znajdują się ogólne zasady prawa, do których zaliczają się m.in. konieczność poszanowania praw człowieka, prawa międzynarodowego w węższym znaczeniu et cetera. Powoduje to sytuację, w której (do czego w pewnym zakresie odnosi się formuła Radbrucha) niezgodna z prawami człowieka norma konstytucyjna nie byłaby obowiązująca, mimo że znajdowałaby się przecież w samej ustawie zasadniczej.
Nasza konstytucja zawiera w sobie (powiela) wszystkie najważniejsze fundamentalne wartości i zasady, toteż dlatego trudno wskazać jakiś konflikt z prawem wyższego rzędu. Jeżeli jednak zmieniono by jej treść w taki sposób, że ograniczałaby na przykład prawa człowieka (zasadę równości obywateli, czy – chociażby – prawa do sądu lub domniemania niewinności), to taka zmiana nie byłaby obowiązująca z racji naruszenia podstawowych zasad prawa (międzynarodowego – praw człowieka).
Konstytucja RP sama wyjaśnia, że nie jest najważniejsza
Konstytucja RP sama stanowi w art. 9, że:
Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego.
Można z tego wywieść, że prawo międzynarodowe (zasady prawa, zwyczaj międzynarodowy) obowiązują zawsze i zasadniczo bezwzględnie, zaś umowy międzynarodowe jedynie wówczas, gdy są ratyfikowane.
Takie myślenie wynika z prostego – ale dla niektórych niezauważalnego – faktu, że Polska nie znajduje się w próżni, a wokół znajdują się inne kraje, a także organizacje międzynarodowe. Możliwość powołania się na ustawę zasadniczą w celu uchylenia się od międzynarodowych zobowiązań wypaczyłaby zarazem istotę prawa międzynarodowego (co stanowi zresztą jedną z zasad prawa traktatowego).
Oznacza to, że w sytuacji konfliktu Konstytucja RP nie może być uznana za źródło prawa, ponad którym nic więcej nie ma. Oczywiście w zakresie większości norm (zasad, a nawet reguł) raczej niemożliwe jest wskazanie jakiegokolwiek problemu – co warto podkreślić.
Nie ma też żadnej kolizji z prawem unijnym, a chęć uzyskania orzeczenia potwierdzającego wyższość prawa krajowego nad unijnym jest w mojej opinii wyłącznie polityczna. Prawo krajowe władza może interpretować jak chce, a między- i ponadnarodowego już przecież nie.
Prawo UE a Konstytucja RP
Sytuacja jest szczególnie problematyczna na płaszczyźnie relacji prawa UE do prawa krajowego (także ustrojowego). Rodzimy TK wypowiedział się w tej sprawie kilkukrotnie – i jak wskazują niektórzy: nie mając odwagi – nie orzekł, że prawo unijne jest ponad krajowym (m.in. K 18/04). Dodał jednak, o czym dzisiaj jakoś się niechętnie wspomina, że w wypadku takiego konfliktu należałoby wykonać jeden z trzech kroków:
- zmienić Konstytucję RP (co miało już miejsce w kontekście zakazu ekstradycji)
- spróbować doprowadzić do zmiany regulacji wspólnotowych
- wystąpić z Unii Europejskiej
Tego rodzaju konflikt miałby więc charakter jedynie formalny, bo z racji faktycznej nadrzędności UE – jako instytucji ponadnarodowej – Polska nie mogłaby powołać się na Konstytucję RP, by nie zastosować się (w ogóle albo incydentalnie) do prawa unijnego, a następnie przejść do porządku dziennego.
Powyższe można skonstatować tak: Konstytucja RP jest najwyższym prawem na płaszczyźnie krajowej, nie zawsze zaś w ogóle. Błędne jest zatem twierdzenie, iż ma ona bezwzględny prymat. Warto zarazem jeszcze raz podkreślić, że trudno wskazać jakiś rzeczywisty (faktyczny) konflikt w tym zakresie, może poza problematyką supremacji prawa UE.
Ale i ten konflikt w kontekście ostatnich zapowiedzi wydaje się być zasadniczo wyimaginowany, bo nie wydaje się, by przy głębokim rozumieniu norm konstytucyjnych występował jakiś realny problem.