Tajemnicą poliszynela jest to, że PiS wepchnął do Trybunału Konstytucyjnego bardziej swego rodzaju „Misiewiczów prawa”, niż osoby, które rzeczywiście mogłyby uchodzić za autorytety.
Tragedią jest natomiast fakt, że znobilitowani doniosłym urzędem wcale nie mają zamiaru równać do zawieszonej im poprzeczki. Nowi sędziowie nie pozostawiają co do swojego profesjonalizmu złudzeń, tańcząc na grobie wykopanym Trybunałowi przez polityków PiS półtora roku temu (patrz: Trybunał Konstytucyjny istnieje już tylko teoretycznie).
Dziś Onet opowiada wstrząsającą historię o tym jak sędzia TK z nadania PiS pojechał do Oksfordu i narobił Polsce wstydu na całą Europę. Celnie podsumował to Radosław Sikorski, który stwierdził, że my pewnie nawet nie zauważylibyśmy, że z tymi wypowiedziami jest coś nie tak – wpisują się w polityczną narrację tak bardzo, że zdążyliśmy już do niej przywyknąć – gdyby nie fakt, że Wielka Brytania i media zachodniej Europy są w szoku po tym, co usłyszały.
No i rzeczywiście, gdyby odrzucić na bok przymykanie oka, bo to przecież polityk sędzia PiS-u i oni już tak mają, to włos się jeży na głowie.
W trakcie swojego wystąpienia na konferencji „The Polish constitutional crisis and institutional self-defence” („Polski kryzys konstytucyjny a samoobrona instytucji”) na wydziale prawa na Oksfordzie, profesor Lech Morawski kilkukrotnie miał podkreślać, że reprezentuje polski rząd. Jest to oczywiście niedopuszczalne ze względu na trójpodział władzy, w którym modelowo władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza powinny się wzajemnie kontrolować i ograniczać swoje wzajemne poczynania. Nie trzeba być prawnikiem, żeby wiedzieć, że sędzia (np. w tenisie lub piłce nożnej) powinien pozostawać bezstronny. Może reprezentować Polskę, ale na pewno nie jej rząd. Ten jest graczem, którego sędzia teoretycznie powinien kontrolować.
Nawet gdyby sędzia nie powtórzył tego, że reprezentuje rząd, widownia i tak mogłaby się tego domyślić. Czołowi polscy politycy są skorumpowani. Sędziowie też biorą łapówki, włącznie z członkami Trybunału Konstytucyjnego i sędziami Sądu Najwyższego. Polski rząd jest przeciwko homoseksualistom. Zaś nasza konstytucja to dramat to tylko niektóre złote myśli sędziego TK(!!!) wybrane przez Andrzeja Stankiewicza z Onetu.
Misiewicze prawa – nawet nie tyle kwestia kompetencji, co perspektywy
Oczywiście poniżej znajduje się zapis konferencji, na wypadek gdyby w dyskusji miał pojawić się czołowy argument o niemieckim pochodzeniu medium, przy którym oczywiście skandaliczne wypowiedzi sędziego TK można wybaczyć.
Nie podejmuję się oczywiście publicznej oceny merytorycznych kompetencji nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, gdyż mi nie wypada – są to wszystko osoby o wiele większym dorobku naukowych i stażu zawodowym od mojego. Mam jednak swoją ocenę, którą zachowam dla siebie.
Problemem jest dla mnie natomiast fakt, iż te nominacje były wątpliwe, krytykowane jako przedwczesne (w Polsce przyjmuj się, że sędzią Trybunału Konstytucyjnego zostaje prawnik o uznanych zasługach, zaś nominacja jest swego rodzaju ukoronowaniem jego kariery zawodowej) i niestety praktyka pokazuje, że w tym konkretnym wypadku mamy raczej do czynienia z partyjną lojalnością, a nawet skandalicznym identyfikowaniem się z partią, niż godnym wykonywaniem urzędu w myśl Konstytucji i pozostałych ustaw.