Można długo dyskutować o polityce rządu w sprawie kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią. Jednoznacznie skrytykować można jedno: zasieki na granicy. Nie chodzi bynajmniej o sam fakt ich istnienia, lecz o formę jaką przybrały. Drut ostrzowy przy samej ziemi to poważne zagrożenie nie tylko dla migrantów, ale i zwierząt.
Zasieki na granicy mające powstrzymać migrantów to śmiertelna pułapka dla ludzi
Rządzący zdecydowali o zabezpieczeniu granicy Polski z Białorusią ogrodzeniem z drutu ostrzowego. Ma ono wysokość 2,5 metra i łączną długość jakichś 150 kilometrów. Delikatnie rzecz ujmując, to bardzo nietrafiony pomysł. Wszystko przez samą konstrukcję ogrodzenia. Zasieki na granicy, bo tak to należy nazwać, składają się z trzech warstw drutu, które w miejscu mają trzymać metalowe paliki.
Wykorzystano przy tym chyba najgorszy z możliwych w tej sytuacji rodzajów drutu – drut ostrzowy typu concertina. To wytrzymały produkt ze stali galwanizowanej, który powinien doskonale sprawdzić się nawet w trudnych warunkach pogodowych. Do tego sposób ułożenia go niejako „w piramidkę” od samej ziemi ułatwił wojskowym zbudowanie ogrodzenia szybko i bez prowadzenia jakichś bardziej skomplikowanych robót budowlanych.
Problemem są jednak ostrza. Prawie każdy przepis dotyczący ogrodzeń, jak chociażby §41 rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, zawiera takie samo uregulowanie kwestii ich stawiania.
1. Ogrodzenie nie może stwarzać zagrożenia dla bezpieczeństwa ludzi i zwierząt.
2. Umieszczanie na ogrodzeniach, na wysokości mniejszej niż 1,8 m, ostro zakończonych elementów, drutu kolczastego, tłuczonego szkła oraz innych podobnych wyrobów i materiałów jest zabronione.
Tego typu przepisy tworzone są nie bez powodu. Infrastruktura mająca uniemożliwiać wejście na jakiś teren nie powinna najczęściej stanowić potencjalnie śmiertelnej pułapki. Drut ostrzowy typu concertina przy samej ziemi taką właśnie stanowi. Nawet kryzys migracyjny w Polsce połączony ze stanem wyjątkowym nie powinien nam przysłaniać tego faktu.
Mające 150 kilometrów ogrodzenie z drutu ostrzowego to także kolosalnych wręcz rozmiarów wnyki
Warto zauważyć, że mówimy o 150 kilometrach drutu. Takiego, który znakomicie sprawdzałby się w warunkach bojowych. Tam zabicie albo ciężkie zranienie przeciwnika próbującego się wedrzeć na umocnione pozycje jest właściwie mile widziane. Ewentualnie w zakładzie karnym, w którym chcemy powstrzymać niebezpiecznych przestępców przed ucieczką na wolność.
Wyobraźmy sobie sytuację, że migranci próbują przekroczyć nielegalnie polską granicę w nocy. Pogranicze z Białorusią nie składa się wyłącznie z dobrze oświetlonych i znakomicie widocznych miejsc. Bardzo możliwe, że w takich warunkach ktoś wpada prosto w drut. Taka osoba najpewniej skończy zaplątana w jego zwojach i dotkliwie poraniona przez ostrza concertiny. Jeżeli nie doczeka się natychmiastowej pomocy, to bardzo prawdopodobne, że umrze.
Znajdą się z pewnością osobnicy pozbawieni empatii, którzy stwierdzą, że skoro migranci próbują nielegalnie przekroczyć granicę, to sami są sobie winni. Zasieki na granicy zagrażają jednak również obywatelom polskim, którzy mogą wpaść na nie przez przypadek. Największe jednak zagrożenie stwarzają dla zwierząt.
Ogrodzenie na pograniczu polsko-białoruskim wcale nie jest pierwszym tego typu przedsięwzięciem. Nasze władze podpatrzyły je najprawdopodobniej na Węgrzech. W internecie można znaleźć drastyczne zdjęcia martwych zwierząt, które zaplątały się w concentrinę. Drut działa tutaj niczym wnyki – wnyki o długości 150 kilometrów rozstawionych często na obszarach cennych przyrodniczo. Rozkaz ich postawienia potencjalnie naraża osoby, które wydały taki rozkaz na odpowiedzialność karną.
Zgodnie z art. 181 kodeksu karnego:
§ 1. Kto powoduje zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Być może więc rządzący powinni zostać przy płocie mającym powstrzymać inwazję białoruskich dzików z ASF?