Pewna firma windykacyjna zrobiła sobie biznes ze starych uczelnianych długów. Chodzi zwłaszcza o osoby, które przerwały studia w trakcie semestru i nie zapłaciły części czesnego. Długi można uznać za przedawnione, ale polskie prawo nie jest całkiem jasne. Firma o tym wie i próbuje ściągać dalej, choć w sądach często przegrywa.
Biznes „odkurzania” długów
W Polsce nie brakuje firm windykacyjnych, które starają się odzyskiwać przedawnione długi (co samo w sobie nie jest złe, ale czasem przybiera dziwne formy). W praktyce te firmy odkupują setki lub tysiące starych wierzytelności za ułamek ich ceny. Pierwotny wierzyciel cieszy się, bo dostaje jakieś pieniądze, a firma windykacyjna liczy na to, że postraszy dłużnika i uzyska całą wpłatę z odsetkami. Można dzięki temu dostać wezwanie do zapłaty za książkę kupioną 15 lat temu, albo za niezapłacony rachunek telefoniczny sprzed 11 lat. Kontrowersyjne jest już samo żądanie pieniędzy za długi tak stare i przedawnione.
Firmy windykacyjne korzystają z tego, że polskie prawo nie zabrania wzywania do spłaty długu przedawnionego. Poza tym osoby wzywane do zapłaty musiały same podnieść zarzut przedawnienia, a mogły zwyczajnie nie wiedzieć, że istnieje coś takiego jak przedawnienie długu. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że takie działanie firm windykacyjnych jest żerowaniem na niewiedzy osób wzywanych do zapłaty.
Znam kilka firm uparcie wzywających do spłaty przedawnionych długów, ale wśród nich jedna była szczególna. Chodzi o firmę KGPN, która znalazła ciekawą „niszę rynkową”.
Przerwałeś studia? Możesz mieć dług
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Janek zapisuje się na studia zaoczne lub w uczelni niepublicznej. Nie chodzi na zajęcia, bo dostał się na lepszą uczelnię lub z innego powodu zrezygnował. Brak czasu nie pozwala Jankowi szybko „wypisać się” z uczelni, więc dopiero po miesiącu, dwóch lub trzech Janek formalnie rezygnuje z bycia studentem, albo jest wypisany dopiero po sesji. Teoretycznie studiował kilka miesięcy, więc zdaniem uczelni Janek jest winien czesne za kilka miesięcy.
Janek studiuje, być może kończy inne studia i np. po 7 latach dostaje wezwanie do zapłaty od firmy KGPN. Ta firma po prostu kupiła dług od uczelni. Ba! KGPN kupiła mnóstwo takich długów od różnych uczelni, może nawet setki lub tysiące. Teraz firma wysyła listy lub kontaktuje się w inny sposób z” uczelnianymi dłużnikami”. Przekonuje, że zapłacić trzeba, ponieważ przedawnienie takiego długu następuje dopiero po 10 latach. Tylko czy firma ma rację?
Nieważne czy KGPN ma rację. Janek przestraszył się wezwania więc płaci. Inni ludzie w jego sytuacji płacą dopiero, gdy otrzymają pismo z tzw. e-Sądu (który tak naprawdę nie jest sądem i” klepnie wszystko”). Tylko niektórzy decydują się pójście do prawdziwego sądu i Ci… często wygrywają. Ponieważ racje firmy KGPN wcale nie są tak mocne jak się początkowo wydaje.
Uczelniane długi – niejasne prawo
KGPN argumentuje, że chodzi o dług za „usługę edukacyjną”, która nie była uregulowana szczególnymi przepisami i dlatego przedawnienie długu następuje po 10 latach. Tę sprawę jednak częściowo uregulowano. W roku 2014 znowelizowano Prawo o szkolnictwie wyższym i w nowelizacji wpisano wprost, że uczelniane długi przedawniają się po 3 latach. To jednak nie poprawiło sytuacji dłużników KGPN ponieważ ustawodawca nie odpowiedział jak traktować długi uczelniane sprzed 2014 roku, a o takie często chodzi.
Firma KGPN nabrała wiatru w żagle w roku 2015. Sąd Najwyższy uznał wówczas, że wcześniejsze roszczenia z tytułu czesnego za naukę na uczelni wyższej przedawniają się po upływie aż 10 lat (Uchwała Sądu Najwyższego z 21 października 2015 r. – III CZP 67/15). Mogło się wydawać, że teraz nic nie powstrzyma firmy windykacyjnej, ale w istocie sprawa długów dochodzonych przez KGPN nadal pozostawała wątpliwa.
Firma windykacyjna nie jest uczelnią. Trzeba więc spytać, czy relacje dłużnik-KGPN naprawdę można porównywać do relacji między uczelnią i studentem studiów niestacjonarnych? Odpowiadając sobie na to pytanie trzeba wziąć pod uwagę kilka faktów.
- KGPN nie jest „pokrzywdzoną uczelnią”. W ogóle nie świadczy usług edukacyjnych, a jedynie chce odzyskać należności z tego tytułu.
- Art. 751 Kodeksu cywilnego mówi o 2-letnim terminie przedawnienia roszczeń z tytułu utrzymania, pielęgnowania, wychowania lub nauki. Sama KGPN twierdziła, że dochodzi długu za „usługę edukacyjną”.
- Kwestia uchwały Sąd Najwyższego jest bardziej subtelna niż początkowo się wydaje. Sąd Najwyższy uznał, że przed 1 października 2014 r. do umów o warunkach odpłatności za studia należało stosować termin przedawnienia wynikający z art. 118 kc, ale było to następstwem pytania prawnego odnośnie tego czy do w/w umów przed dniem wejścia w życie cytowanej powyżej ustawy z dnia 11 lipca 2014 r. miał zastosowanie art. 751 kc. Później powstał przepis mówiący o terminie 3-letnim. Czy w takim razie możemy zakładać, że ustawodawca chciał różnych terminów przedawnienia za długi wcześniej i późniejsze?
Wiem, że to wszystko trudno się czyta. Jeśli nie lubisz prawniczych rozważań to musisz wiedzieć jedno – 10-letni termin przedawnienia dla długów dochodzonych przez KGPN wcale nie jest tak pewny, jak firma przekonuje.
Okiem prawników-praktyków
Z punktu widzenia dłużnika prawnicza teoria jest mało ważna. Dłużnik zada inne pytanie. Czy jeśli KGPN mnie pozwie i pójdę z tym do sądu, będę miał szansę na wygraną?
Szanse są i to duże.
Wieloma sporami z KGPN zajmowała się warszawska kancelaria IP-Law. Na stronie kancelarii znajdziecie linki do licznych wyroków korzystnych dla osób wzywanych do zapłaty. Są to głównie orzeczenia Sądów Rejonowych, ale również kilka orzeczeń Sądów Okręgowych (m.in. w Suwałkach, Łodzi i we Wrocławiu).
Akurat kancelaria IP-Law wygrywa wiele spraw, ale zdarzają się także porażki.
– Spraw z powództwa KGPN jest bardzo wiele, często spotykam je na wokandach zupełnie przypadkowo, oczekując na sądowym korytarzu na inną rozprawę. Sądy mają różne podejście do tej tematyki i nie wypracowały jednolitej praktyki orzeczniczej. W mojej ocenie problem będzie istniał jeszcze przez co najmniej kilka lat – wątpliwości nie powinno być co do roszczeń powstałych po 2014 roku. Roszczenia za okres wcześniejszy jeszcze długo będą budziły emocje i rozdźwięk w orzecznictwie. Nie jest też tajemnicą, iż część sądów nie akceptuje stanowiska SN, uznając je za co najmniej kontrowersyjne. – mówi Adrian Nosal, radca prawny z kancelarii IP-Law.
Adrian Nosal zwrócił mi uwagę na aspekt kosztowy takich sporów. W jednej ze spraw KGPN żądała 2060 zł. Same odsetki do dnia wniesienia pozwu wyniosły 1280 zł. Do tego koszty zastępstwa procesowego 1217 złotych. Tyle mógł zapłacić były student, gdyby przegrał, a przecież ten student mógłby ponieść także koszty swojego radcy/adwokata. W sumie z długu w okolicach 2 tys. zł może się zrobić ponad 4 tys.
Co na to sądy?
Już wiele sądów uznało, że w podobnych przypadkach mają zastosowania krótsze okresy przedawnienia. Czytając uzasadnienia wyroków można jednak odnieść wrażenie, że sądy dochodzą do takiego wniosku różnymi drogami rozumowania. Niektóre z nich obszerniej wyjaśniają, dlaczego uchwała Sądu Najwyższego nie ma w tym przypadku zastosowania. Inne sądy tykają to zagadnienie powierzchownie. Wyjątkowo zachował się sąd z Gdańska, który… w ogóle nie zgodził się z Sądem Najwyższym (w wyroku z dn. 12.04.2016, sygn. akt II Ca 68/16).
Dodajmy, że część wyroków w sprawie KGPN zapadła jeszcze przed uchwałą Sądu Najwyższego, ale już po znowelizowaniu prawa. Przykładem będzie wyrok Sądu Rejonowego w Lęborku z dnia 26 stycznia 2015, sygn. akt I C 393/14. Uznał on, że jeśli nowe przepisy wprowadziły 3 letni termin przedawnienia to taki trzeba stosować. W pewnym sensie uchwała Sądu Najwyższego narobiła dodatkowego bałaganu.
Firma specjalnej troski?
Radca prawny Adrian Nosal z kancelarii IP -Law przyznaje, że najgorsze w opisywanych sprawach jest właśnie funkcjonowanie w prawnym bałaganie. Najłatwiej byłoby założyć, że prawo powinno być racjonalne, ale w interpretacji KGPN byłoby raczej dalekie od racjonalności. Adrian Nosal podaje tu ciekawy przykład.
– Wyobraźmy sobie, że Jan Kowalski jest nauczycielem, a dodatkowo udziela odpłatnych korepetycji. Klient Jana Kowalskiego nie zapłacił za usługę, z której skorzystał. Roszczenie Jana Kowalskiego przedawnia się w terminie 2 lat- jest bowiem związane z nauką, co wynika z jednoznacznej treści art. 751 kodeksu cywilnego. Przypominam, mówimy o Janie Kowalskim – osobie fizycznej prowadzącej jednoosobową działalność gospodarczą. Jeśli instytucja przedawnienia ma spełniać również funkcję ochronną, to nie do pomyślenia jest sytuacja, w której spółka KGPN jest chroniona silnej niż przywołany wcześniej Jan Kowalski. Spółka KGPN nie ma nic wspólnego z edukacją – ten związek jest zupełnie przypadkowy i bazuje na cesji wierzytelności przysługującej uczelni. Kierując się stanowiskiem SN i przyjmując przedawnienie 10-letnie okazuje się, że KGPN staje się podmiotem szczególnej troski ze strony państwa – jak się wydaje, w sposób dość przypadkowy i niezamierzony – tłumaczy prawnik.
Raczej trudno uwierzyć, by ustawodawca tak chciał. Niestety po drugiej stronie jest firma KGPN dysponująca również swoimi prawnikami. Ta firma stara się lansować na podmiot pokrzywdzony całą sytuacją. Jej zdaniem wprowadzenie przepisów określających 3-letni termin przedawnienia było działaniem prawa wstecz (a nie doprecyzowaniem prawa, jak powiedzieliby niektórzy).
Rzecz w tym, że nikt nie kazał firmie KGPN odkupywać długów uczelni. Firma windykacyjna również musi się liczyć z ponoszeniem ryzyka związanego ze swoimi inwestycjami. Pragnę tu zwrócić uwagę, że nie trzeba się skupiać wyłącznie na firmie KGPN. Równie dobrze podobne praktyki mogą podjąć inne firmy windykacyjne, a to będzie się wiązać z identycznymi problemami.
—
Uwaga: Nie mam nic przeciwko odzyskiwaniu długów. Należy to jednak robić profesjonalnie i w rozsądnym czasie od powstania należności. Nie bez powodu istnieje w prawie instytucja przedawnienia długu.
Uwaga II: W komentarzach zwrócono uwagę, że dług przedawniony to nadal dług i można go spłacić nawet po korzystnym dla dłużnika orzeczeniu. Zgadzam się z tym, ale jednak taka dobrowolna spłata jest czymś innym, niż spłatą pod wpływem strachu lub niewiedzy, a szczególnie gdy wszystko odbywa się w kontekście niejasnego prawa.