Oficjalny koniec epidemii właśnie stał się faktem! Minister zdrowia Adam Niedzielski właśnie ogłosił, że od 16 maja przechodzimy do stanu zagrożenia epidemicznego. Mało kto zauważy jakąś różnicę, bo w Polsce nie ma już praktycznie żadnych obostrzeń. Ale rząd w każdym momencie będzie mógł je przywrócić.
Oficjalny koniec epidemii
Kiedy na początku lutego pisaliśmy, że idzie endemia, Polska nie była jeszcze aż tak optymistyczna. Ale kolejne tygodnie zaczęły przynosić znoszenie kolejnych obostrzeń. Dziś właściwie jedyne, jakie obowiązują, to obowiązek noszenia maseczek w przychodniach i aptekach. W przypadku tych drugich zresztą mało kto już dziś trzyma dyscyplinę. Co innego w przychodniach. Tam nakaz zasłaniania twarzy być może zostanie z nami na dobre, bo powstrzyma nie tylko roznoszenie się wirusa SARS-CoV-2, ale też chociażby grypy.
Koniec stanu epidemii w Polsce, ogłoszony właśnie przez Adama Niedzielskiego, oznacza przejście do stanu zagrożenia epidemicznego. Nastąpi to z dniem 16 maja. Co oznacza, że rząd wciąż będzie miał w ręku narzędzia do powrotu do obostrzeń, nawet tych najostrzejszych. Czy się na to zdecyduje na przykład jesienią? Na razie nic na to nie wskazuje, tym bardziej że większość państw zachodu również zrezygnowała z pandemicznych nakazów i zakazów. Nie jest jednak wykluczone, że koronawirus znowu zmutuje i ponownie zacznie stwarzać zagrożenie. Może być natomiast tak, że będą to warianty może i bardziej zaraźliwe, ale jeszcze mniej groźne niż obecnie panoszący się jeszcze omicron.
Nie cały świat oddycha z ulgą
O ile w Polsce koniec stanu epidemii w maju stał się właśnie faktem, to koronawirus wciąż pozostaje problemem numer jeden w kraju, w którym wszystko się zaczęło. Czyli w Chinach. To, co obecnie się tam dzieje, mrozi krew w żyłach. Komunistyczne władze desperacko trzymają się swojej strategii „zero Covid” i zamykają miliony ludzi w swoich domach. Najgłośniejszym przykładem jest Szanghaj, gdzie niepokornym plombowano drzwi, były problemy z dostawami jedzenia, a po wykryciu jednego nawet przypadku odcinano od świata całe dzielnice. Dziś podobnie zaczyna się dziać w Pekinie.
Ale scenariusz chiński nam nie grozi. To państwo pokutuje w tej chwili za to, że starało się maksymalnie zminimalizować liczbę zachorowań, przez co społeczeństwo nie miało jak nabrać odporności stadnej. W dodatku chińskie szczepionki okazały się znacznie mniej skuteczne niż te dostępne u nas – Pfizera i Moderny. Powinniśmy dziękować opatrzności, że jesteśmy członkiem Unii Europejskiej. Która zapewniła nam bardzo szybkie dostawy i możliwość zaszczepienia się dla wszystkich chętnych.
Co po epidemii?
Z czym zatem zostajemy po epidemii? Niestety, przede wszystkim ze strasznym bilansem ofiar tej choroby. Nie powinniśmy zapomnieć, że z powodu chaotycznej polityki rządu to właśnie Polska była w czołówce europejskiej pod kątem śmiertelności osób, które zachorowały na Covid-19. Nie pomagało chaotyczne wprowadzanie obostrzeń, często niedorzecznych. Ale też przymilanie się polityków Zjednoczonej Prawicy do antyszczepionkowców. Chciałbym wierzyć, że wyciągną z tego jakąś naukę, ale nie jestem naiwny. Jedyne, na co powinniśmy w tym momencie liczyć, to to że do następnej poważnej epidemii nie dojdzie w ciągu najbliższych lat. Mamy i tak zbyt wiele innych problemów na naszych głowach.