O ile w naszych gospodarstwach domowych opłaty za energię nie muszą okazać się póki co aż tak bardzo dotkliwe, to samorządy już tak łatwo nie mają. Te z województwa warmińsko-mazurskiego właśnie dostały od spółek energetycznych oferty w przetargu na przyszły rok. Zobaczyły tam… sześciokrotny wzrost cen prądu. Samorządowcy postanowili więc powiedzieć spółkom energetycznym: dość.
Sześciokrotny wzrost cen prądu
O tym, że rachunki za gaz i prąd pójdą w górę, wiemy od dobrych kilku miesięcy. Ale to nie oznacza, że podmioty obciążone tymi najbardziej horrendalnymi chcą się z tym pogodzić. Wiemy o rosnącej fali niepokoju wśród przedsiębiorców, którzy widząc wzrosty stawek o paręset procent (albo i więcej) rozważają zamknięcie biznesów (bo cen aż tak mocno podnieść się już nie da). Podobny problem mają samorządy, prowadzące cały szereg instytucji publicznych. A że ich budżety zostały i tak już przez rząd w ostatnich latach okrojone, to zaczynają decydować się na coraz bardziej desperackie kroki.
W województwie warmińsko-mazurskim część z nich od lat tworzy specjalną grupę zakupową, za pomocą której mogą liczyć na tańsze stawki. W przyypadku ofert, jakie spłynęły od dostawców w najnowszym przetargu na zakup prądu określenie „tańsze” brzmi absurdalnie. Bo na przykład za zasilanie budynków spółki energetyczne życzą sobie 540% więcej niż do tej pory, a za oświetlenie więcej o 380%. Samorządowcy mówią wprost: wiemy, że rosnące ceny prądu są nieuniknione, ale to już jest przegięcie.
Podwyżka jest nie do udźwignięcia. A czarny scenariusz jest taki, że przy tych cenach prądu może okazać się, że będziemy zmuszeni zimą zamykać nasze obiekty i to nie z powodu Covidu, ale z powodu zbyt wysokich cen energii.
…mówi prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, co brzmi bardzo niepokojąco. Podobne problemy mają inne samorządy z Warmii i Mazur: Elbląg, Szczytno, Mrągowo czy Orneta. Ale też będące w tej grupie zakupowej instytucje – jak Uniwersytet Warmińsko-Mazurski czy olsztyński sąd administracyjny. Dlatego niewykluczone, że już pod koniec tygodnia może dojść do sytuacji, która postawi rząd pod ścianą. Samorządy rozważają bowiem… unieważnienie przetargu na zakup prądu. Co może skończyć się po prostu odłączeniem ich od sieci. Liczą, że sama groźba takiego ruchu zmusi rząd do tego, by nakazał spółkom ogarnąć się i przedstawić ceny, które budżety gmin i instytucji będą w stanie udźwignąć.
Potrzebny ruch rządu
Weźmy za przykład Elbląg. Na 2023 rok zaplanował on w swoim budżecie 13 milionów złotych wydatków na samą energię elektryczną. Gdyby samorząd przystał na te ceny, musiałby zapłacić za prąd… 88 milionów! Co oznaczałoby konieczność radykalnych cięć w innych obszarach. Komunikacji miejskiej, oświacie czy pomocy społecznej. Naprawdę ceny prądu w 2023 roku mogą okazać się zabójcze! A skoro rząd chwali się, że ma tak ogromne wpływy do budżetu, to właśnie on powinien nie dopuścić do tego, by rozpoczęły się cięcia kosztów podstawowych usług publicznych.
Samorządowcy z Warmii i Mazur napisali w tej sprawie list do premiera Mateusza Morawieckiego. Proszą o interwencję w spółkach Skarbu Państwa, które mają w Polsce 75% sektora energetycznego. Problem w tym, że szef rządu wybrał się w tym tygodniu na… objazd kraju. I na przykład w poniedziałek grał sobie na tym objeździe w ping-ponga. Czy tak zajęty premier Morawiecki znajdzie czas, by przeczytać desperacką prośbę samorządowców?