Fliperzy od wielu lat wpływają na sytuacje na rynku nieruchomości w całym kraju. Działają głównie w wielkich miastach, gdzie dużo łatwiej i szybciej o flipa. O tym, że nie uznają jakichkolwiek standardów moralnych czy obyczajowych konwenansów wiemy od dawna. Dla nich liczy się szybka sprzedaż i jak największy zysk. Są jednak pewne granice, które w tym wypadku zostały wyraźnie przekroczone. Dziadek w słabej kondycji – to nie opinia lekarza, a fragment treści ogłoszenia dotyczącego sprzedaży mieszkania w Olsztynie Czy moralność flippera istnieje?
Flipperzy to grupa, która u jednych wzbudza wyłącznie negatywne emocje. Inni cenią ich za przedsiębiorczość i podejmowanie ryzyka. Mam pewien problem z flipperami. Ze swoim poglądem nie potrafię się wpisać w żadną z powyższych grup. Nie oceniam ich działalności jednoznacznie. Z pewnością wielu flipperów, którzy zaczynali niemalże od zera z biegiem lat dorobiło się dużych zysków. Byli skłonni do ryzyka i dobrze wyczuli koniunkturę gospodarczą. Dlatego narracja w stylu zdelegalizujmy flipperów nie do końca do mnie trafia. Swój światopogląd opieram na instytucjonalności zarówno norm prawnych, regulujących kwestie formalne, jak i moralnych, odnoszących się nade wszystko do naszych sumień. W idealnym świecie flipperzy realizowaliby swoje cele kierując się filozofią Kanta. Wówczas nie musielibyśmy obawiać się, że nieopanowana żądza zysku przysłoni im troskę o dobro słabszego, a często także schorowanego i starszego człowieka.
Czy istnieje coś takiego jak moralność flippera?
Rzeczywistość, a już szczególnie ta polska znacznie różni się od naszych wyobrażeń. Stąd dyskusja, czy należy ograniczyć działania flipperów choćby poprzez wprowadzenie stosownego podatku. Chociaż należałoby się zastanowić, czy kataster odnoszący się raczej do liczby posiadanych mieszkań mógłby stanowić rozwiązanie dla tego problemu. Gdy czytam o historiach takich jak ta, która zdarzyła się w Olsztynie to jestem zdania, że to chyba jedyne rozsądne wyjście.
Kilka dni temu na portalu OLX pojawiło się ogłoszenie o nieprzyzwoitej treści. Nikt z nas nie chciałby przecież, aby kiedyś ktokolwiek napisał tak o nas, czy o naszych bliskich. Rezolutny sprzedawca informował, że posiada na sprzedaż mieszkanie, w którym obecnie mieszka 98-latek, który jest raczej w słabej kondycji. Dodał także, że dziadek w niczym nie przeszkadza, aby zrobić remont i wynająć pokój innym ludziom. Nie wiem w jaki sposób właściciel mieszkania wszedł w jego posiadanie. Zgodnie z obowiązującymi przepisami mógł nabyć mieszkanie, w którym ten lokator mieszkał, mogli też ewentualnie zawrzeć wcześniej umowę dożywocia. Starszy pan z ogłoszenia posiada więc służebność, która umożliwia mu dożywotnie korzystanie z lokalu mieszkalnego. Cena za lokal była atrakcyjna, ponieważ mieszkania z lokatorem z założenia sprzedawane są po stawkach niższych od rynkowych.
Myślenie w tych kategoriach o starszej, zupełnie bezbronnej już osobie budzi we mnie odrazę, a wobec tak bezwzględnych, kalkujących wyłącznie własny zysk flipperów należałoby zastosować społeczny ostracyzm.