Po ostatnim zaostrzeniu ustawy o zakazie handlu w niedziele, trwa zabawa w kotka i myszkę pomiędzy sieciami a politykami. Sądy nie chcą za bardzo karać sklepów za „czytelnie”, co z kolei budzi wściekłość prawicowych polityków. Fundamentalne pytanie brzmi: czy sklep może być klubem czytelnika? O tym będzie musiał wypowiedzieć się Sąd Najwyższy.
Przypomnijmy, w zeszłym roku sklepy zaczęły eksperymentować z klubami czytelnika czy z wypożyczalniami sprzętu sportowego. Uznały bowiem, że taki wytrych pozwoli im otwierać się w niedziele. Urzędy i politycy ostrzegali, że to może się źle skończyć – bo takie omijanie zakazu to po prostu naginanie przepisów.
Tyle że sądy często stawały po stronie sklepów. Są już trzy – i to prawomocne – wyroki sądów wobec przedsiębiorców, którzy otwierali sklepy w niedziele, prowadząc w nich kluby czytelnicze, punkty informacji turystycznej, biura podróży czy wypożyczalnie sprzętu sportowego.
Teraz jednak – jak podaje serwis Wiadomości Handlowe – do gry wkracza Prokurator Generalny, czyli sam Zbigniew Ziobro.
Czy sklep może być klubem czytelnika? Sprawa doszła aż do Sądu Najwyższego
Serwis podaje, że Prokurator Generalny wniósł do Sadu Najwyższego o kasację dla tych trzech uniewinniających wyroków dla przedsiębiorstw, które prowadziły sklepy. Chodzi o sprawy „dwóch znanych sieci handlowych”. Działają one w południowej części kraju, choć „WH” nie wymienia ich nazw.
Cała sprawa niedzielnego zakazu handlu i „wytrychów” zawsze była mocno polityczna i argumenty prawne czy gospodarcze były na drugim planie. Teraz, po wejściu Ziobry, będzie zdecydowanie bardziej politycznie, a sprawa siłą rzeczy wpisuje się w kampanię wyborczą.
Czy decyzja SN ostatecznie ukształtuje przyszłość niedzielnego handlu i wytyczy granice, których nie można przekraczać? Teoretycznie tak. Natomiast po pierwsze, nie wiadomo kiedy w ogóle Sąd Najwyższy zajmie się tą sprawą. A po drugie – wielkie sieci i tak na razie wstrzymały się z masowym otwieraniem sklepów „na czytelnię” – taką decyzję podjęła chociażby Biedronka. Firmy po prostu czekają na wynik jesiennych wyborów. Jeśli wygra opozycja, to zapewne rozpoczną się prace nad zniesieniem zakazu handlu. A jeśli u władzy utrzyma się PiS? Wtedy pewnie gra w kotka i myszkę pomiędzy sieciami a czołowymi politykami nabierze nowej dynamiki.