Prawo, które miało likwidować bariery, stało się luką, dzięki której bogaci zarabiają jeszcze więcej. Od wielu miesięcy na nowych osiedlach powstają tak zwane niebieskie parkingi. Deweloperzy doprowadzili do kuriozalnej sytuacji — przepisy będą ograniczać liczbę miejsc parkingowych dla osób z niepełnosprawnościami. A kiedyś walczono o minimum. Patodeweloperskie parkingi z terminem ważności.
Daj deweloperowi palec — weźmie całą rękę
Każde miasto w Polsce mierzy się z niedostatkiem miejsc do parkowania. Takowych brakuje nie tylko na starych osiedlach, które nie przewidywały, że rodziny mogą mieć po kilka samochodów, ale również na nowych. Wynika to z faktu, że obecnie dla deweloperów każdy metr kwadratowy jest na wagę złota. Miejsca postojowe przy blokach to zawsze gorący temat — od kilku lat usługodawcy sprzedają takie „pod chmurką” za spore sumy pieniędzy. I dlatego chcieliby, by miejsc parkingowych mogło powstać jak najwięcej. A to niemożliwe, ponieważ przepisy nakładają pewne restrykcje — wymiary powierzchni czy odległość od okien. Jednak takim wytycznym nie podlegają miejsca parkingowe dla osób z niepełnosprawnościami.
Przedsiębiorcy postanowili wykorzystać tę swego rodzaju lukę prawną i zamienić blokowiska w ośrodki rehabilitacyjne. Parkingi niemal w całości pokryły się kolorem niebieskim. Kilkadziesiąt miejsc postojowych z oznaczeniem P-24, które wcale nie powstały z myślą o osobach z niepełnosprawnościami. Przeciwnie, to wykorzystywanie ich prawa do łamania barier w celu ominięcia przepisów. Takowe miejsca mogą powstawać przy oknach bez zachowania odstępu od okien. W przypadku zwykłych miejsc prawo narzuca minimalną odległość, by ograniczyć hałas i wdychanie spalin. Na uprzywilejowanych „kopertach” parkują mieszkańcy bez uprawnień, a ostatecznie parking zostaje przemalowany i nikt już w to nie ingeruje.
Teoretycznie jest to nielegalne, ale sąsiadom nie przeszkadza
Większość kierowców wie, że za parkowanie na miejscu dla osób z niepełnosprawnościami dostanie mandat, ale myślą, że dotyczy to wyłącznie obszarów miejskich, publicznych. Czy parkowanie na niebieskim miejscu na terenie prywatnym jest legalne? Wyłącznie wtedy, jeśli posiadamy do tego odpowiednie uprawienia. W teorii — na terenie prywatnym również musimy stosować się do znaków, a jeśli tego nie robimy, to policja powinna nas ukarać. W praktyce bywa z tym różnie, bo służby niechętnie interweniują na strefach niepublicznych. Poza tym sąsiedzi nie zgłaszają zajmowania „kopert” przez osoby nieuprawione. Takie miejsca są najczęściej bardzo blisko klatki, dlatego dla niektórych mieszkańców jest to nie lada gratka.
Patodeweloperskie parkingi zmierzają ku upadkowi. Deweloperzy i tym razem przeholowali
Patodeweloperka w Polsce ma się dobrze — budynek na budynku, wątpliwa jakość wykonania, mikrokawalerki, betonoza, ledwo widoczne place zabaw i brak stref relaksu. Kolejnym przykładem są właśnie niebieskie parkingi. Deweloperzy szukają kruczków i luk prawnych, by zarobić jak najwięcej, oferując klientowi tak naprawdę jak najmniej. Konsekwencją ich działań jest nowelizacja rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakimi powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. To walka z patodeweloperką. Zmiany nie dotyczą tylko lokali, ale także infrastruktury, więc parkingi z większością miejsc dla osób z niepełnosprawnościami przestaną istnieć. Co więcej, przepisy już nie tylko będą regulować ich minimalną liczbę, ale także maksymalną. Liczba niebieskich miejsc postojowych będzie mogła wynosić tylko 6 proc.
Tym samym doszliśmy do sytuacji, gdzie w kraju, w którym niewiele się robi dla osób z niepełnosprawnościami, trzeba ukrócić prawo, które ma im sprzyjać. Wszystko przez wiecznie nienajedzonych deweloperów, którzy nie potrafią się nasycić. A może to jednak efekt rygorystycznych przepisów, a nie pazerności przedsiębiorców?