Domy pomocy społecznej stoją w obliczu potencjalnej katastrofy kadrowej. Problem w głównej mierze wynika z różnic w płacach między pielęgniarkami zatrudnionymi w tych ośrodkach a pielęgniarkami pracującymi w szpitalach. Jeśli nic się nie zmieni, DPS-y będą musiały zmierzyć się z poważnym kryzysem.
Od lipca br. pielęgniarki (pielęgniarze) z tytułem licencjata mogą liczyć na zarobki blisko 6 tys. zł brutto miesięcznie, a osoby z wyższym wykształceniem magisterskim i specjalizacją pracujące w tym zawodzie – ponad 8 tys. zł brutto. Jednak nie dotyczy to pielęgniarek w domach pomocy społecznej. Te o takich zarobkach mogą jedynie pomarzyć.
Ten sam zawód, inne zarobki pielęgniarek
Prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych, Mariola Łodzińska, jest zaniepokojona sytuacją i w rozmowie z agencją Newseria Biznes mówi o narastających problemach z rekrutacją. Jest coraz mniej chętnych do pracy, ponieważ wynagrodzenia pielęgniarek w domach pomocy społecznej są nawet o połowę niższe niż w szpitalach.
Dlaczego pielęgniarki w szpitalach i domach pomocy społecznej, mimo że pracują w tym samym zawodzie, zarabiają inaczej? Powodem są przepisy. Pensje pielęgniarek zatrudnionych w szpitalach (ośrodkach zdrowia) są finansowane ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia. Domy pomocy społecznej jako jednostki organizacyjne pomocy społecznej, a nie zakłady opieki zdrowotnej, nie podlegają tym przepisom. W tym tkwi problem.
Co prawda Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej próbowało zmienić coś w tej kwestii, jednak resort zdrowia ostatecznie nie poparł pomysłu. Efekt: praca w DPS-ie, choć bardzo potrzebna i wymagająca dużego zaangażowania, po prostu się nie opłaca.
Coraz mniejsze zainteresowanie pracą w DPS-ach
Pielęgniarki wolą pracować na oddziałach, na których rotacja pacjentów jest szybsza, na przykład na intensywnej terapii. Tymczasem do pracy w domach pomocy społecznej chętnych brakuje. Najlepiej zobrazują to liczby. W DPS-ach pracuje już mniej niż 4 tys. pielęgniarek, choć jeszcze nie tak dawno było ich ponad 6 tys.
Co więcej, nie wszystkie absolwentki i nie wszyscy absolwenci kierunków pielęgniarskich podejmują pracę w zawodzie. Warto wziąć pod uwagę również to, że w ubiegłym roku kilkadziesiąt tysięcy pielęgniarek i położnych pracowało, mimo posiadania prawa do emerytury. Gdyby nie one, sytuacja w polskiej służbie zdrowia byłaby dużo gorsza.
Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych alarmuje, że do 2025 roku liczba zatrudnionych pielęgniarek i położnych zmniejszy się o 7 proc., a do 2030 o prawie 16 proc.