W ostatnich dniach interwencja poselska stała się chyba najbardziej nadużywanym i najgorzej rozumianym uprawnieniem parlamentarzystów. Mają oni pewne zagwarantowane ustawowo przywileje. Nie oznacza to jednak, że pod płaszczykiem interwencji wolno im robić wszystko to, co im tylko przyjdzie do głowy. Nie mogą na przykład zatrzymywać i legitymować kogokolwiek, ani prowadzić okupacji budynków.
Z jakiegoś powodu parlamentarzyści myślą, że mogą wchodzić, gdzie chcą i zachowywać się, jakby byli u siebie w domu
Patrząc na to, co wyprawiają niektórzy polscy parlamentarzyści pod płaszczykiem interwencji poselskiej, można by dojść do wniosku, że wolno im praktycznie wszystko. Wchodzą jak do siebie do różnego rodzaju budynków i instytucji. Próbują wydawać rozkazy funkcjonariuszom policji oraz urzędnikom. Zdarzały się ostatnio nawet próby legitymowania i przeszukiwania obywateli. Na szczęście żaden z tych wybryków nie ma nic wspólnego z interwencją poselską.
Ramy tego uprawnienia parlamentarzystów dość jasno określają przepisy ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Ściślej mówiąc, chodzi o art. 20 przywołanego aktu prawnego.
1. Poseł lub senator ma prawo podjąć – w wykonywaniu swoich obowiązków poselskich lub senatorskich – interwencję w organie administracji rządowej i samorządu terytorialnego, zakładzie lub przedsiębiorstwie państwowym oraz organizacji społecznej, a także w jednostkach gospodarki niepaństwowej dla załatwienia sprawy, którą wnosi we własnym imieniu albo w imieniu wyborcy lub wyborców, jak również zaznajamiać się z tokiem jej rozpatrywania.
2. Organy i jednostki, wymienione w ust. 1, wobec których poseł lub senator podjął interwencję, są obowiązane najpóźniej w ciągu czternastu dni powiadomić posła lub senatora o stanie rozpatrywania sprawy i w terminie uzgodnionym z posłem lub senatorem ostatecznie ją załatwić.
3. Kierownicy organów i jednostek, o których mowa w ust. 1, są obowiązani niezwłocznie przyjąć posła lub senatora, który przybył w związku ze sprawą wynikającą z wykonywania jego mandatu, oraz udzielić informacji i wyjaśnień dotyczących sprawy.
4. Legitymacja poselska lub senatorska upoważnia parlamentarzystę do wstępu na teren jednostek, o których mowa w ust. 1.
Jak widać, mamy do czynienia z bardzo szerokim uprawnieniem. Od razu jednak widać pewne bardzo istotne ograniczenia. Przede wszystkim, interwencja poselska wyraźnie wskazuje nie tylko, gdzie posłom i senatorom wolno interweniować. Określa również to, jak powinna przebiegać.
Interweniujący posłowie powinni przebywać w danym miejscu tylko tyle, ile jest to konieczne dla załatwienia sprawy
Owszem, posłowie i senatorowie mogą sobie wejść do wskazanych w ustawie miejsc. Mowa o wszelkiej maści ministerstwach, urzędach państwowych i samorządowych, siedzib organizacji pozarządowych, tych kilku wciąż istniejących przedsiębiorstwach państwowych, ale także o zupełnie prywatnych firmach. Wykorzystanie sformułowania „jednostki gospodarki niepaństwowej” ma czysto komunistyczny rodowód i jest rozwiązaniem całkowicie archaicznym. Wciąż jednak obowiązuje. Wejście do wskazanych miejsc poseł lub senator uzyskuje poprzez okazanie swojej legitymacji.
Na szczególną uwagę powinniśmy jednak zwrócić na fragment „dla załatwienia sprawy”. Interwencja poselska musi mieć jakąś konkretną sprawę, którą chce w danym miejscu załatwić. W przeciwnym wypadku nie miałby sensu przepis nakazujący danym organom nie tylko przyjąć parlamentarzystę, ale też rozpatrzeć tę konkretną sprawę. Oczywiście nikt nie nakazuje wydania rozstrzygnięcia po myśli posła lub senatora. To mimo wszystko wciąż prośba podparta poselskim autorytetem, a nie jakieś wiążące polecenie.
W ciągu 14 dni muszą nawet poinformować posła lub senatora o tym, jak im idzie proces rozpatrywania. Parlamentarzysta ma prawo sam z siebie pójść w dane miejsce i zapytać, kiedy będzie odpowiedź. Jeżeli ma on taki kaprys, to kierownicy danej jednostki muszą go przyjąć i udzielić stosownych informacji oraz wyjaśnień dotyczących sprawy.
Kwestię dostępu do informacji w formie tzw. kontroli poselskiej określa inny przepis, art. 19 tej samej ustawy. Uprawnienie to dotyczy organów administracji rządowej i samorządu terytorialnego, a także spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz zakładów i przedsiębiorstw państwowych i samorządowych. Przy czym tutaj znajdziemy istotne ograniczenie: kontrola poselska nie obejmuje tych informacji, których ujawnienie naruszałoby dobra osobiste innych osób.
Interwencja poselska nie zamienia parlamentarzysty w superpolicjanta i superkontrolera w jednym
Czym interwencja poselska z pewnością nie jest? Posłom i senatorom nie wolno wykraczać poza ustawowe ramy. Nie mają uprawnień do legitymowania kogokolwiek, nie wspominając nawet o zatrzymywaniu współobywateli. Posłowie i senatorowie nie mogą wydawać rozkazów czy poleceń policjantom albo przedstawicielom innych służb państwowych. Nagrywać inne osoby mogą w takim samym stopniu jak każdy inny obywatel. Oczywiste jest, że obecność polityków nie powinna dezorganizować pracy w danym urzędzie, spółce czy ministerstwie. Żadnych teatralnych gestów, głośnych konferencji prasowych, czy wznoszenia okrzyków.
Co z okupacją budynków przez parlamentarzystów? Także tutaj muszę rozczarować polityków rozmiłowanych w teatralnych gestach. Interwencja poselska danym miejscu powinna się ograniczać do przedłożenia swojej sprawy kierownictwu oraz ewentualnego wysłuchania informacji i wyjaśnień z jego strony. Następnie powinien grzecznie sobie pójść i poczekać 14 dni na informacje zwrotne z miejsca, w którym podjął interwencję. Kontrola poselska polega zaś w gruncie rzeczy na przyjściu w dane miejsce, poproszenie o wgląd w dokumenty i zapoznaniu się z nimi.
Warto także wspomnieć, że tzw. interwencja poselska to uprawnienie wyłącznie posłów i senatorów. Nie może z niego skorzystać europoseł. Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora nie wspomina ani słowem o udziale w czynności jakichkolwiek asystentów czy pomocników. Takie osoby nie korzystają z prawa parlamentarzysty do wstępu na teren danych miejsc, a więc mogą zostać po prostu wyproszone.
Równocześnie parlamentarzystę cały czas chroni immunitet. Nawet on nie oznacza jednak bezkarności. Art. 10 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora pozwala zatrzymać takiego dygnitarza, jeśli został złapany na gorącym uczynku i jeśli zatrzymanie jest konieczne dla zapewnienia prawidłowego toku postępowania. Za działania na szkodę osób trzecich związane z wykonywaniem mandatu może być pociągnięty do odpowiedzialności za zgodą swojej izby parlamentu.