Końcówka ubiegłego roku przyniosła kolejne wieści na gruncie walki policji z polskimi piratami. W ręce funkcjonariuszy wpadli twórcy strony ogladaj.to.
Aż trudno uwierzyć, że w dobie przynajmniej kilkunastu platform streamingowych działających na polskim rynku (w tym niektórych śmiesznie tanich), nadal znajdą się osoby, które wolą oglądać filmy czy seriale w jakimś parszywym pirackim serwisie, nierzadko naszpikowanym irytującymi reklamami, w kiepskiej jakości. Znam nawet kilka przypadków osób, które piratom płacili… abonamenty. Zresztą, bohater dzisiejszego odcinka był właśnie jednym z przykładów tego typu witryn, którym trzeba było płacić za dostęp.
Jeszcze 10 lat temu korzystanie z takich serwisów mogło być w pewien sposób racjonalizowane. Streaming w Polsce praktycznie nie istniał, a piraci byli praktycznie jedyną deską ratunku, by nie stać się kompletnie cyfrowo wykluczonym, gdy cały świat zachwycał się House of Cards. Ale przecież te czasy mamy już dawno za sobą. Część serwisów internetowych, na których dochodziło do piractwa, zdecydowała się zalegalizować swój biznes – opisywałem na łamach Bezprawnika historię Meczyków. Trochę większy problem mam z CDA, która wprawdzie twierdzi, że jest w pełni legalną platformą VOD, ale jednocześnie sprawia wrażenie nieszczególnie przejętego tym, że formalnie w tle (ciekaw jestem jak wyglądają rzeczywiste dane ruchu i czy „tło” nie jest aby na pierwszym planie) internauci przez lata urządzają sobie z niego serwis hostingowy dla spiraconych przez siebie filmów i seriali.
Dziś dla korzystania z pirackich streamingów nie ma wymówki
Niezmiennie dziwi mnie jak dla oszczędności kilkunastu czy kilkudziesięciu złotych w skali miesiąca, niektórzy nadal decydują się na oglądanie seriali w tak kiepskich warunkach. Na dodatek często wspierając przestępców, którzy na okradaniu twórców i przemysłowym łamaniu praw autorskich zrobili sobie po prostu biznes. Nierzadko tylko zresztą gałąź przestępczego biznesu, gdzieś obok narkotyków, sutenerstwa czy handlowania z – ha tfu – Rosjanami.
A jak to było we wspomnianej sprawie ogladaj.to? Ano było wedle wzorca. Od maja 2020 do czerwca 2023, rosyjskie serwery, rozliczenie w kryptowalutach, a jeden z adminów dorabiał sobie też na drugim serwisie z erotycznymi anonsami. Gdy niektórzy wzdychali do Robin Hoodów, którzy walczą z wielkimi korporacjami, ci skupowali luksusowe sportowe samochody, sztabki srebra, złote monety kolekcjonerskie i różne waluty. Wszystko to zostało na szczęście w porę przerwane i zabezpieczone przez policję na poczet pokrycia strat. A straty producentów i nadawców wyceniono na 15 milionów złotych. Mężczyznom zarzuca się ponadto czerpanie korzyści z nierządu, choć to już relatywnie karkołomne interpretacje. Prokurator zastosował wobec podejrzanych środki zapobiegawcze – dozór Policji, zakaz opuszczania kraju oraz poręczenia majątkowe. Grozi im ponadto do 5 lat pozbawienia wolności.
- Czytaj też: Twój diler taniego Office’a i Windowsa z Allegro pójdzie siedzieć. Ty też powinieneś się bać
CANAL+ i Polsat Box sprzątają polskie ulice
Panowie w szybkich samochodach produkujący się o tym, by kupować krypto po raz kolejny zostali negatywnie zweryfikowani przez polski wymiar sprawiedliwości. Pionierami i przodownikami walki z polskimi podróbkami Andrew Tate’a są CANAL+ i Polsat Box, którym naprawdę zależy na tym, by oczyścić krajobraz polskiego internetu z tego typu osobników. Przynajmniej połowa znanych mi wyroków skazujących za tego typu masowe naruszanie praw autorskich w internecie pochodzi właśnie z inicjatywy tych podmiotów.
Warto pamiętać, że to rzadko kiedy jest po prostu wrzucanie serialików do internetu. Wysadzanie w powietrze warszawskich restauracji stało się dziś po prostu nieopłacalne i zbyt ryzykowne, karuzele vatowskie coraz trudniej kręcić, więc współcześni gangsterzy przenieśli się do internetu, a naruszanie praw autorskich jest tylko jednym z wielu aspektów ich działalności. Na szczęście w ostatnich latach policja również nieco się poprawiła w wykrywaniu tych procederów. Ale na miejscę jednego pirackiego serwisu, powstają kolejne, a walka z nimi – podobnie jak w przypadku ogladaj.to – trwa całe lata.
„Walka z piractwem to wielowymiarowe wyzwanie, w którym istotnym aspektem jest współpraca między właścicielami praw do treści audiowizualnych typu filmy, seriale czy wydarzenia sportowe, a organami ścigania. Sprawa ogladaj.to pokazuje, że świadomość po stronie policji czy prokuratury odnośnie zagadnień własności intelektualnej rośnie, co przekłada się na skuteczne działania przeciwko serwisom pirackim, których działalność naraża na straty nie tylko nadawców i producentów, lecz również budżet państwa”
– komentuje Piotr Wójtów, pracownik Sekcji dw. z Piractwem CANAL+.
Dlatego być może przydałaby się w tej kwestii nowelizacja obowiązujących przepisów, która umożliwiałaby odcinanie dostępu do pirackich stron internetowych w sposób zbliżony do na przykład nielegalnych stron bukmacherskich. Oczywiście uchwalona z głową, by przypadkiem zjawisko copyright trollingu nie doprowadziło do efektu odwrotnego od zamierzonego.
„Działalność piracka w sieci, podobnie jak sam Internet, nie zna granic. Walka z serwisami pirackimi, które wykorzystują do swojej działalności usługi firm zlokalizowanych poza Unią Europejską, często w egzotycznych (z naszego punktu widzenia) krajach, sprawia, że możliwości ich ścigania są bardzo ograniczone. Dlatego dla zapewnienia odpowiedniej ochrony dla właścicieli praw autorskich w Polsce niezbędne jest wypracowanie odpowiednich i efektywnych mechanizmów prawnych umożliwiających blokowanie serwisów pirackich przez polskich dostawców usługi dostępu do Internetu. Jest to narzędzie stosowane z powodzeniem i bez naruszenia praw do wolności wypowiedzi w kilkudziesięciu krajach na całym świecie”
– dodaje Wójtów.