Rejestracja kandydatów na radnych 2024 już za wami? Przeżyliście? Nasz czytelnik Kacper Pawłowski (@KPPawlowski) nie pozostawia na tym procesie suchej nitki. Jego tekst poniżej.
Żyjemy w trzeciej dekadzie XXI wieku, wiele spraw życia codziennego jesteśmy w stanie załatwić przez Internet. Należy do nich choćby wypełnienie PIT-a, składanie przeróżnych wniosków do urzędów czy wylegitymowanie się w banku przy użyciu swojego smartphone’a. Poprzedni minister cyfryzacji nawet zarzucił pomysł dodania do mObywatela transmisji sportowych. Już za miesiąc odbędą się w naszym państwie wybory samorządowe. Mieszkańcy wybiorą swoich przedstawicieli w 2477 polskich gminach, 314 powiatach i 16 województwach. Łącznie o ponad 30 tysięcy mandatów radnych i 2477 mandatów wójtów/burmistrzów/prezydentów ubiegać się będzie pewnie koło setki tysięcy obywateli. I o trudnościach natury formalnej związanej z kandydatami opowiem dzisiaj.
Rejestracja komitetów wyborczych, zgłaszanie list kandydatów, odbywa się w dalszym ciągu przy pomocy pliku kartek papieru. Wypełnionych w zdecydowanej większości przy pomocy długopisu, którego używanie wśród przedstawicieli mojego pokolenia, kończy się niejednokrotnie bólem ręki i poczuciem wstydu za bazgroły pozostawione na kartce papieru. Wśród tych dokumentów są nie tylko oświadczenia i zgody na kandydowanie, ale także listy z podpisami poparcia udzielonymi przez nas zwykłych Obywateli.
Rejestracja kandydatów na radnych 2024
Listy poparcia zawierają dane osobowe mieszkańców i są zbierane przez osoby związane z komitetem wyborczym. Teoretycznie tutaj pojawia się całe spektrum ryzyk związanych z potworkiem o imieniu RODO. Nie tylko to jest jednak problemem. Cześć podpisów gdy jest weryfikowana przez członków komisji (albo urzędników u komisarza wyborczego przy rejestracji komitetu) okazuje się niewłaściwie zebrana. A to może być nieczytelna, a to może brakować adresu zamieszkania, a to mogą być jeszcze inne braki, przez które takie podpisy zostaną odrzucone.
Podobnie jest ze zgodami na kandydowanie. Kandydaci mylą się i np. pod polem o członkostwie w partii politycznej zamiast „NIE NALEŻY DO PARTII POLITYCZNEJ” wpisują ulubione słowo z dzieciństwa „NIE”. Mylą druki, zapominają wpisać drugiego imienia, nazwiska rodowego, zamiast podkreślić przekreślają, bazgrolą, źle odmieniają nazwę organu, do którego kandydują, robią całe spektrum innych błędów. I to nawet doświadczeni samorządowcy w wieku zbliżonym do emerytalnego. A te błędy wychodzą często przy samej rejestracji list gdy pełnomocnik wyborczy czuje się jak uczeń a członek komisji odgrywa rolę wymagającego nauczyciela.
Każda terytorialna komisja wyborcza liczy po kilkanaście osób. Łącznie proces obsługuje ponad 27 tysięcy osób.
Członkom terytorialnych komisji wyborczych przysługuje dieta od 1,3 do 1,5 tysiąca złotych (w zależności od funkcji)
Błędów, niebezpieczeństw, jak i części wydatków na diety, można byłoby w większości uniknąć gdyby wprowadzona została platforma internetowa do rejestracji komitetów i list kandydatów. Na etapie walidacji formularza błąd zostałby poproszony o zostawienie biednego kandydata w spokoju. Także przez tę platformę podpisem zaufanym można byłoby podpisywać listy poparcia (w tym miejscu należałoby to zostawić przez jakiś jeszcze czas jako opcję poza tradycyjnymi listami). Myślę, że choćby przez pryzmat problematyki ochrony danych osobowych byłoby to rozwiązanie warte zaproponowania. Taka platforma mogłaby też zagwarantować, że wyborca nie podpisuje się pod listą in blanco albo że jego podpis nie został sfałszowany a jego dane nie posłużyły grupie nieuczciwych ludzi. Bo i wśród kandydatów, na tak zaszczytne w polityce lokalnej funkcje, mogą się zdarzyć ludzie, którzy nie mają uczciwych zamiarów. Taka aplikacja internetowa mogłaby też posłużyć wypełnianiu sprawozdań finansowych w czasie powyborczym.
Niektóre komitety do ostatnich chwil namawiają kandydatów albo dokonują pewnych podmianek. Przed rejestracją może wszak się okazać, że kandydat wplątał się w jakąś aferę albo się zwyczajnie rozmyślił. Dlaczego by nie można w każdym czasie do momentu zamknięcia rejestracji móc dokonywać zdalnie zgłoszeń? Dlaczego na przegranej pozycji ma być kandydat, który się pomylił na formularzu i przy rejestracji listy był akurat na przysłowiowej Maderze? Albo na tej Maderze jednak się zdecydował, że wystartuje. Może się jeszcze zdarzyć tak, że żadna z godzin dyżurów komisji nie pasuje pełnomocnikowi wyborczemu komitetu, który zgłasza np. sam siebie, bo zwyczajnie w świecie pracuje od 10 do 18 w innym mieście a komisja urzęduje np. od 12 do 16 (chociaż w soboty też dyżurują).
Od co najmniej półtorej dekady w Polsce wraca temat szeroko pojętego e-votingu. Tylko czy jest sens w ogóle ten temat zaczynać w momencie, w którym na kartkach papieru trzeba pieczołowicie wypełniać oświadczenia i listy przy rejestracji kandydatów? Myślę, że moim postulatem de lege ferenda mam szansę zainteresować pro-ekologicznego obywatela (kartki papieru, benzyna spalana przez sztabowców aby jeździć po kandydatach po poprawki!), jak i centusia (za dużo tych członków komisji i diet!).