Osoby, dla których język angielski jest językiem ojczystym, z oczywistych względów są bardzo zadowolone z tego, że akurat ten język jest współczesnym lingua franca. To język nauki, dyplomacji, rozrywki i przede wszystkim biznesu. Mogłoby się wydawać, że w procesie edukacji odpada problem nauki języka obcego, skoro i tak cały świat mówi po angielsku. Tymczasem okazuje się, że język angielski w pracy sprawia spore problemy tzw. native speakerom.
To, co wydaje się dziwne, bardzo dobrze obrazuje pewna historia, którą przytacza brytyjskie BBC. Pracownik dużej, korporacji wysłał do swojego kolegi e-mail w ramach wspólnie prowadzonego projektu. Wiadomość była oczywiście w języku angielskim, ale to nie powinno sprawiać problemu. Nadawca był ojczystym użytkownikiem tego języka, natomiast odbiorca biegle mówił po angielsku, jednak nie był to jego ojczysty język. Pech chciał, że treść maila zawierała jedno słowo, które według słownika może mieć dwa, całkiem odmienne znaczenia. Odbiorca, niepewny właściwego sensu wybrał znaczenie, które najbardziej, jego zdaniem, pasowało do całego kontekstu.
Gdy kilka miesięcy później próbowano dojść do tego, co się stało, że cały projekt legł w gruzach, kadra zarządzająca wyższego szczebla ostatecznie znalazła źródło problemu. Okazało się nim jedno słowo użyte w tym jednym konkretnym mailu. Rozmówca BBC nie powiedział, o jakie konkretnie słowo chodziło, ponieważ jest bardzo specyficzne i mogłoby ułatwić identyfikację firmy. Ta z oczywistych względów wolałaby uniknąć rozgłosu spowodowanego milionowymi stratami, które wygenerowała błędna komunikacja w firmie.
Użytkownicy angielskiego, dla których nie jest to język ojczysty, są bardziej elastyczni w rozmowie niż rodowici Anglicy czy Amerykanie
Specjaliści od komunikacji w biznesie zauważają, że w sali konferencyjnej pełnej ludzi z różnych zakątków świata wszyscy świetnie dogadują się właśnie po angielsku. Problemy zaczynają się, gdy na salę wkracza ojczysty użytkownik tego języka. Mówią zdecydowanie za szybko dla pozostałych, nie zastanawiają się nad znaczeniem poszczególnych słów czy zwrotów, które przecież dla nich są oczywiste, używają przeróżnych wtrąceń właściwych tylko dla ich kręgu kulturowego. Wielu z nich nie zwraca nawet uwagi na swój akcent, który może utrudnić zrozumienie komunikatu bardziej niż wyszukane słownictwo.
Osoby, dla których angielski jest językiem obcym, mówią przede wszystkim wolniej i bardziej zwracają uwagę na znaczenie słów. Ich zasób słownictwa jest ograniczony i używają prostszych do zrozumienia zwrotów. Sam fakt mówienia w obcym języku sprawia, że chcą być dobrze zrozumiani. Do tego potrafią łatwo dostosować poziom używanego języka do poziomu swojego rozmówcy, co dla anglofonów jest niezwykle trudną umiejętnością do opanowania. W końcu oni znają jeden poziom języka – swój ojczysty. Wielu z nich zapomina o tym, że podstawową funkcją języka jest komunikowanie się.
Język angielski w pracy
Dale Coulter, prowadzący kursy angielskiego w Szwajcarii twierdzi, że anglofoni mają problem ze zrozumieniem tego, w jaki sposób mówić po angielsku w wersji międzynarodowej. Podaje przykład niemieckiego oddziału firmy z listy Fortune 500. Kadra menedżerska, która biegle mówiła po angielsku, odbyła wideokonferencję z siedzibą główną w Kalifornii. Okazało się, że Niemcy mieli spory problem ze zrozumieniem tego, co ich szefowie mieli do przekazania. Po jej zakończeniu we własnym gronie stworzyli odpowiednie podsumowanie tego, co Amerykanin ich zdaniem miał im do przekazania. Takie sytuacje mogą być spotęgowane dodatkowo złą jakością połączenia, a wtedy o nieporozumienia jeszcze łatwiej.
U nas przynajmniej nie ma z tym problemu. Nawet znaki drogowe są tylko dla Polaków, a za mówienie w obcym języku w tramwaju można dostać w zęby.
Fot. tytułowa: język angielski w pracy // pexels