Skarga nadzwyczajna wydawała się całkiem niezłym pomysłem poprzedniej ekipy rządzącej. Niestety w praktyce cała się tak naprawdę specjalną trzecią instancją dostępną nielicznym. Tymi „nielicznymi” byli przede wszystkim koledzy polityków, którzy uzyskali prawomocne wyroki sądowe nie po ich myśli. Teraz ta instytucja może wylądować w koszu. Likwidacja skargi nadzwyczajnej prawdopodobnie pojawi się w projekcie zmian w ustroju sądownictwa i prokuratury.
Ze skargą nadzwyczajną poszło nie tak chyba wszystko, co tylko mogło
Nie da się ukryć, że Polacy od dawna traktują sądownictwo z dużą dozą podejrzliwości. Trudno im się zresztą dziwić. Media najczęściej eksponują różnego rodzaju opłakane w skutkach pomyłki sędziowskie. Swoje trzy grosze dokładali politycy, którzy na reformowaniu sądownictwa postanowili zbić kapitał. Co jakiś czas trafiają się także wyroki, które w najlepszym wypadku mogą budzić zdumienie, a w najgorszym oburzenie społeczeństwa.
Skoro sędziowie mogą się pomylić albo popełnić błąd, to potrzebne są jakieś mechanizmy pozwalające wzruszyć wydany już wyrok. Jak najbardziej takowy mamy, nazywa się „apelacja”. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież nie chodzi o zwykłą dwuinstancyjność, ale o szczególne przypadki prawomocnych wyroków, które zostały wydane z naruszeniem prawa. Stosowną instytucję mamy również i tutaj. Mowa oczywiście o kasacji. Jeśli jednak komuś i tego mało, to poprzednia ekipa rządząca wprowadziła w 2017 r. tzw. skargę nadzwyczajną.
Na papierze nowa instytucja wyglądała, jeśli nie dobrze, to przynajmniej całkiem rozsądnie. Przypomnijmy: skarga nadzwyczajna przysługuje od prawomocnego orzeczenia sądu powszechnego albo wojskowego kończącego postępowanie w sprawie. Trzeba jednak spełnić jeden z czterech warunków:
- Orzeczenie narusza konstytucyjne zasady, lub prawa, lub wolności człowieka lub obywatela;
- Orzeczenie rażąco narusza prawo przez jego błędną wykładnię lub zastosowanie;
- Ustalenia sądu są oczywiście sprzeczne z zebranym materiałem dowodowym;
- Orzeczenia nie można zmienić lub uchylić innymi środkami
Brzmi trochę jak „superkasacja” o dużo szerszym zakresie zastosowania. Prawdziwy problem wziął się jednak z tego, jakie organy mogą być udział w postępowaniu i jaki rozpoznaje całą sprawę. Nie mam nic do Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Pacjenta, Przewodniczącego KNF, Rzecznika MiŚP, Prezesa UOKiK, czy Prezesa Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej. Niestety skargę nadzwyczajną w każdym przypadku może złożyć także Prokurator Generalny.
Likwidacja skargi nadzwyczajnej wydaje się dobrym pomysłem, ale mam chyba jeszcze lepszy
Dlaczego Prokurator Generalny składający skargę nadzwyczajną miałby być czymś niewłaściwym? Przede wszystkim mówimy o organie nadzorującym i de facto kontrolującym prokuraturę w naszym kraju. Skarga nadzwyczajna staje się tym samym dogrywką, trzecią instancją. Co gorsza, Prokuratorem Generalnym jest Minister Sprawiedliwości, a więc czynny polityk. Przedstawiciele tej konkretnej profesji nie są znani ani z uczciwości, ani poczucia jakiegokolwiek wstydu. Tym samym skarga nadzwyczajna staje się narzędziem do wyciągania kolegów z tarapatów.
Warto także wspomnieć, że nawet sam Sąd Najwyższy przyznaje, że skargi nadzwyczajne autorstwa Prokuratora Generalnego są zauważalnie niższej jakości, niż te od Rzecznika Praw Obywatelskich. Portal Prawo.pl w zeszłym roku sugerował, że Minister Sprawiedliwości potrafił składać skargi na niekorzyść obywateli, w imię interesu państwa. Co gorsza, zdarzało mu się także ignorować ustawowy zakaz powtarzania w tej formule skarg kasacyjnych. Jakby tego było mało, skargi nadzwyczajne rozstrzyga Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, której status bywa dość często kwestionowany.
Teraz wygląda na to, że czeka nas likwidacja skargi nadzwyczajnej jako instytucji. Przywołane przed chwilą Prawo.pl zwróciło uwagę, że obecne Ministerstwo Sprawiedliwości rozważa uwzględnienie takiego posunięcia w planach kompleksowych zmian w ustroju sądownictwa i prokuratury. Nad zagadnieniem mają także pracować nowe komisje kodyfikacyjne.
Czy likwidacja skargi nadzwyczajnej to jedyne rozwiązanie problemów z tą instytucją? Niekoniecznie. Należy przypomnieć, że w pierwotnym projekcie mieli ją składać także grupy posłów i senatorów. Na szczęście zachowano minimum przyzwoitości i zdrowego rozsądku. Podpowiada to alternatywę: po prostu zabrać uprawnienie do składania skargi Prokuratorowi Generalnemu i ewentualnie Prezesowi Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa. Wówczas rzeczywiście służyłaby ona obywatelom, a nie politykom czy urzędnikom do pomagania „swoim” i destabilizowania ustalonych linii orzeczniczych.
Być może taka zmiana byłaby bardziej akceptowalna dla obecnego prezydenta niż całkowita likwidacja skargi nadzwyczajnej. Z drugiej strony, nie należy się spodziewać gotowego projektu kompleksowej reformy przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.