Umowy B2B przebojem zdobyły rynek pracy w Polsce. Ich liczba przebiła w tym roku temu umowy zlecenia. O umowach o dzieło pamiętamy raczej w kontekście perspektywy ich ozusowania przez ustawodawcę. Prymat samozatrudnienia nie powinien właściwie dziwić. Zalety umów B2B są dość wyraźne, przynajmniej względem alternatyw.
Gdyby ustawodawca nie podcinał skrzydeł „śmieciówkom”, to samozatrudnienie nie byłoby tak popularne
Wielkimi krokami zbliża się ozusowanie umów o dzieło. Prawdę mówiąc, nie jestem jakimś zagorzałym przeciwnikiem takiego rozwiązania. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Podstawowym celem resortu pracy nie jest najwyraźniej zaopatrzenie tych freelancerów, dla których taka umowa to jedyne albo główne źródło utrzymania. Chodzi raczej o wyeliminowania zjawiska zawierania umów o dzieło z własnym pracodawcą oraz oczywiście zwalczanie wybierania elastycznych form zatrudnienia zamiast etatu.
Warto przypomnieć, że podobny los spotkał przed laty umowy zlecenia, które wciąż pozostają tą popularniejszą umową cywilnoprawną. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z minimalną stawką godzinową oraz obowiązkowym odprowadzaniem składek ZUS, jeśli zlecenie stanowi jedyne źródło dochodu danej osoby. Brzmi to całkiem rozsądnie, zarówno z punktu widzenia zleceniobiorców, jak i interesu systemu ubezpieczeń społecznych. Warto jednak zwrócić uwagę na konsekwencje polityki przymusowego upodabniania do etatu tzw. śmieciówek. Przedsiębiorcy i pracownicy znaleźli sobie alternatywę.
Termin „wypychanie na samozatrudnienie” przewija się w debacie publicznej bardzo często. Wydawać by się wręcz mogło, że mamy do czynienia z jakąś ogólnopolską plagą. Z pewnością zdarzają się pracodawcy, którzy wręcz wymuszają na swoich pracownikach zmianę formy współpracy. Niepodważalnym dowodem na poważne traktowanie zjawiska przez ustawodawcę jest próba wprowadzenia testu przedsiębiorcy. Warto także wspomnieć o pomyśle przekształcania umów B2B w etat decyzją inspektora pracy. Czy jednak zawsze takie rozwiązanie jest niekorzystne dla strony obiektywnie słabszej? Ależ skąd.
Zalety umów B2B obejmują nie tylko większe przedsiębiorstwo, które zawiera kontrakt z samozatrudnionym. Najważniejszą z nich jest oczywiście perspektywa wyższych zarobków niż w przypadku etatu czy pozostałych umów cywilnoprawnych. Śmiem twierdzić, że pozostałe korzyści B2B na tle innych elastycznych form zatrudnienia wręcz błyszczą. Tym bardziej, że wszystkie wady pozostają w każdym przypadku mniej-więcej takie same.
Zalety umów B2B to także wybór formy opodatkowania i potencjalnie preferencyjna wysokość składki zdrowotnej
Kontrakt B2B, umowa zlecenia oraz umowa o dzieło podlegają reżimom kodeksu cywilnego. Tym samym nie wchodzą w grę przywileje zatrudnionego na etacie wynikające z kodeksu pracy. W zamian uzyskujemy większą swobodę kształtowania wzajemnych stosunków pomiędzy dwoma przedsiębiorstwami. Odłóżmy na bok przypadki tych firm, które wymuszają formułę współpracy łudząco podobną do pracy na etacie i proszą się o przegrany pozew o ustalenie stosunku pracy. Kontraktor co do zasady powinien cieszyć się równie elastycznym czasem pracy, co w przypadku umowy o dzieło.
Jako przedsiębiorca mamy do możliwość wyboru formy opodatkowania. Owszem, Polski Ład zabrał nam kartę podatkową, która była idealnym rozwiązaniem dla najmniejszych firm. Dla samozatrudnionego atrakcyjnym rozwiązaniem może być ryczał od przychodów ewidencjonowanych. Oferuje on uproszczoną księgowość, preferencyjne rozliczania składek oraz rozsądną wysokość składek.
Alternatywę stanowi skala podatkowa, szczególnie korzystna dla rozliczających się z małżonkiem albo chcących skorzystać z ulg podatkowych. Najlepiej zarabiający samozatrudnieni mogą się nawet pokusić o podatek liniowy. Zalety umów B2B pod względem podatkowym tutaj się nie kończą. Te dwie formy opodatkowania pozwalają nam na odliczenie kosztów uzyskania przychodu. Nikt nam także nie broni zawierać umowy z większą liczbą przedsiębiorców i tym samym zwiększać dochody z prowadzenia naszej jednoosobowej firmy.
Warto także wspomnieć, że samozatrudnieni – w przeciwieństwie do zatrudnionych na umowie o dzieło – mają tytuł do ubezpieczenia zdrowotnego. Odprowadzają też niezależnie od wybranej formy opodatkowania niższe składki niż ubezpieczeni dobrowolnie. Przez pierwsze 24 miesiące mogą także obniżyć swoje składki na ubezpieczenia społeczne korzystając z tzw. małego ZUS. Nawet później nie są to koszty większe niż w przypadku etatu.
Bycie przedsiębiorcą nie jest tak straszne, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Zalety umów B2B z pewnością najlepiej wykorzystują przede wszystkim wykwalifikowani specjaliści, podobnie zresztą jak w przypadku umów zlecenia i umów o dzieło. Im nie zależy na tym, by pracować na etacie. Być może gdyby umowa o pracę była bardziej elastyczna w swojej konstrukcji, to przedsiębiorcy i potencjalni samozatrudnieni nie rozglądaliby się tak intensywnie za alternatywami.