Samochodów w Polsce przybywa, w przeciwieństwie do miejsc parkingowych w dużych miastach. Siłą rzeczy prowadzi to do różnego rodzaju sąsiedzkich sporów. Czy sąsiad twierdzący, że ma prawo do miejsca parkingowego, na którym postawiliśmy nasz samochód, może mieć rację? Jak najbardziej, o ile posiada do niego tytuł prawny. Wówczas może się skończyć odholowaniem auta oraz mandatem.
Jeżeli naprawdę posiadasz prywatne miejsce parkingowe, to zadbaj o jego poprawne oznaczenie
Wyobraźmy sobie, że parkujemy gdzieś pod blokiem nasz samochód. Gdy wracamy, za wycieraczką czeka już na nas gniewny list. Popełniliśmy w końcu straszną sąsiedzką zbrodnię: zajęliśmy czyjeś ulubione miejsce parkingowe. Dokładnie taką historię opisywał niedawno Auto Świat. W tym przypadku pan Artur znalazł kartkę A4 z długą wiadomością, którą jedni odebraliby jako stosunkowo uprzejmą prośbę, inni zaś za szczyt bezczelności. Chodziło o to, że mężczyzna zaparkował na miejscu, na którym razem z rodziną od ponad 50 lat parkowała jedna z mieszkanek bloku.
Kto ma tym sporze rację? Od strony czysto prawnej to zależy właściwie wyłącznie od tego, czy któraś ze stronu rzeczywiście posiada prawo do miejsca parkowego. To jak najbardziej możliwe i nie jest w dzisiejszych czasach niczym nadzwyczajnym. Deweloperzy od dawna sprzedają mieszkania z konkretnym miejscem parkingowym. Takie oferty stają się też niezwykle atrakcyjne na rynku wtórnym.
Z punktu widzenia potencjalnych nabywców to bardzo opłacalny układ. Owszem, trzeba trochę dopłacić do i tak wysokiej ceny mieszkania. W zamian zyskują ogromną wygodę. Nie muszą poszukiwać w okolicy wolnego miejsca parkingowego dla swojego samochodu, co wiąże się ze stratą czasu, a czasem nawet kosztami. Oczywiście o ile jakaś zupełnie przypadkowa osoba nie postanowi im ich prywatne miejsce parkingowe danego dnia zająć. W takiej sytuacji właściciel nie jest wcale bezbronny, przynajmniej w teorii.
Prawo do miejsca parkingowego można w takim wypadku wyegzekwować za pomocą policji albo straży miejskiej. Parkowanie na cudzym miejscu stanowi bowiem wykroczenie drogowe. Jest jednak kilka istotnych „ale”. Przede wszystkim, musimy mieć do czynienia z właściwie oznakowaniem miejsca parkingowego. Wystarczy tabliczka z informacją, że jest ono prywatne i pojazd osoby nieupoważnionej może zostać odholowany na jej koszt. Jakby tego jednak było mało, miejsce powinno znajdować się w strefie ruchu albo strefie zamieszkania.
Prawo do miejsca parkingowego podlega skutecznej ochronie w strefach ruchu i strefach zamieszkania
Skąd ten drugi wymóg? Chodzi o umożliwienie stosowania przepisów ruchu drogowego na terenie prywatnym. W normalnych warunkach poza drogami publicznymi nie mamy do czynienia z ich stosowaniem. To z kolei jest absolutnie wymagane w przypadku dwóch interesujących nas przepisów. W pierwszym przypadku będzie to art. 92 §1 kodeksu wykroczeń.
Kto nie stosuje się do znaku lub sygnału drogowego albo do sygnału lub polecenia osoby uprawnionej do kierowania ruchem lub do kontroli ruchu drogowego, podlega karze grzywny albo karze nagany.
Znakiem będzie tutaj informacja o tym, że dane miejsce parkingowe nie jest przeznaczone dla każdego. Z pewnością spotkaliśmy się zresztą z podobnymi zastrzeżeniami stosowanymi nie tylko przez osoby prywatne, ale także przez różnego rodzaju przedsiębiorców. Dobrym przykładem będzie „parking tylko dla klientów sklepu”. W naszym przypadku jednak powinniśmy oznaczyć, kto ma prawo do miejsca parkingowego. Rozsądnym dodatkiem byłoby wskazanie, że inni kierowcy nie są na nim mile widziani. Wówczas policja albo straż miejska będą mogli wlepić kierowcy mandat.
To nie koniec, bo powinniśmy także dodać wspomnianą już adnotację o możliwym odholowaniu pojazdów intruzów. W takiej sytuacji można zastosować drugi przepis w postaci art. 130a ust. 1 pkt 5) prawa o ruchu drogowym.
1. Pojazd jest usuwany z drogi na koszt właściciela w przypadku:
[…]
5) pozostawienia pojazdu w miejscu obowiązywania znaku wskazującego, że zaparkowany pojazd zostanie usunięty na koszt właściciela;[…]
Co jednak jeśli mamy prawo do miejsca parkingowego, ale nasza spółdzielnia nie zadbała o ustanowienie w pobliżu bloku strefy ruchu albo strefy zamieszkania? Wówczas w zasadzie mamy związane ręce. Hipotetycznie możemy pozwać właściciela samochodu stojącego na naszym miejscu na podstawie przepisów kodeksu cywilnego. Siłą rzeczy nie jest to optymalne rozwiązanie, jeśli nie mamy do czynienia z długotrwałą i nieprzerwaną okupacją naszego miejsca.
Mamy także pełne prawo bronić naszego miejsca za pomocą przeszkód mechanicznych. Możemy w końcu skorzystać z rozwiązań w rodzaju słupów albo blokad parkingowych.