Bloger MediaFun postanowił zrobić swoisty eksperyment społeczny – na Instagramie, Facebooku i w paru innych miejscach opublikował zdjęcie karty kredytowej, którą dostał od mBanku. Śliczny, spersonalizowany kawałek plastiku przysporzył mu nieco problemów. W ciągu pięciu minut pieniądze zaczęły znikać z jego konta, zaś mBank pospiesznie zablokował kartę. Ale to nie koniec kłopotów z tym związanych.
MediaFun znany jest z tego, że zajmuje się marketingiem – śledzi różne kampanie reklamowe, opowiada o działaniu mediów na świecie, zdradza pewne triki i sztuczki, jakimi rządzi się świat reklamy. Słowem – bystry gość, który wie, jak działa świat. Tym bardziej zaskoczyło ludzi to, iż pewnego dnia opublikował w sieci zdjęcie swojej nowej karty kredytowej, publikując zarówno jej przód, jak i tył i nie zasłaniając żadnych numerów. W ciągu kilku minut pieniądze zaczęły „tajemniczo” (taaa…) znikać z jego konta – na przykład ktoś sobie kupił elektronikę na Amazonie (co było o tyle sprytne, że była to zarazem transakcja walutowa – trudniej odzyskać tak wyprowadzone środki). No, ale powiedzmy sobie szczerze: czy ktoś jest zdziwiony takim obrotem sprawy?
Zdjęcie karty kredytowej
Wszystko to pokłosie eksperymentu, który vloger postanowił przeprowadzić na swoich fanach. O swoich zamiarach z wyprzedzeniem poinformował mBank, który nie pałał zbytnim entuzjazmem na wieść o takim pomyśle. Między innymi dlatego zdążył on bardzo szybko zareagować i zablokować kartę, nie dopuszczając tym samym do dalszych transakcji. Zanim się to jednak stało, z konta MediaFun odpłynęło 300 złotych, zaś w późniejszym czasie bank zarejestrował próbę podjęcia ponad sześćdziesięciu transakcji. Kosztowny ten eksperyment, nie ma co. Gdyby obsługa nie zablokowała karty rychło w czas, mężczyzna zapłaciłby znacznie więcej.
Vloger dowiedział się od banku czegoś bardzo interesującego. Chociaż praktyka wrzucania zdjęć kart kredytowych do sieci nie weszła ludziom (na szczęście) w krew, to jednak i tak się zdarza, zwłaszcza wtedy, kiedy ktoś dostanie (jak w tym przypadku) spersonalizowaną kartę kredytową. Bank uważnie śledzi media społecznościowe i kiedy zauważy takie zdjęcia, od razu reaguje – informacją telefoniczną, zablokowaniem karty, etc. Jednym słowem – chroni klientów przed ich własną głupotą.
Nigdy nie wrzucaj ważnych numerów do sieci
Bloger za swój eksperyment zapłacił nie tylko w złotówkach, ale także w dostępie do Facebooka. Jego konto zostało zablokowane na 24 godziny za post niezgodny ze standardami społeczności.
Sama akcja jest dosyć interesująca – uzmysławia, z jaką łatwością można dostać cudze numery. Wystarczy nieostrożność, chęć pochwalenia się, zwykła bezmyślność – i już ktoś może trzymać rękę na naszych pieniądzach. Podobnie jest z numerem dowodu osobistego czy PESEL-em – ktoś może nam narobić nielichych kłopotów i w tym celu nasze dokumenty nie muszą zostać skradzione. Słowem, odrobina zdrowego rozsądku nakazuje trzymać takie rzeczy przy sobie.
Vlogerowi gratulujemy odwagi w uświadamianiu społeczeństwa – wpis z jego opowieścią możecie przeczytać w tym miejscu. Nasze pieniądze mogą paść bardzo łatwym łupem złodziei, jeśli nie będziemy ostrożni!