Zakup mieszkania jest coraz trudniejszy. Eksperci przewidują, że w przyszłości standardem będzie wynajem, jak na Zachodzie. Proces ten obserwujemy zresztą już obecnie. Ale w historii naszego kraju taka sytuacja nie jest niczym nowym. Polacy przez stulecia nie byli właścicielami mieszkań w budownictwie wielorodzinnym, tylko je wynajmowali. Stąd można powiedzieć, że po krótkim okresie prosperity wracamy do przeszłości.
Budownictwo wielorodzinne w Polsce istnieje od kilkuset lat
Budynki wielorodzinne w Polsce w formie kamienic zaczęły powstawać już w średniowieczu. Najwięcej z nich oddano jednak do użytku w XIX i w XX wieku (a ściślej rzecz biorąc, do momentu wybuchu II wojny światowej).
Budowano je przede wszystkim w miastach, ale pojedyncze kamienice pojawiały się również na wsiach. Nieruchomości te albo w całości służyły właścicielom, albo były przeznaczone do wynajmu, stanowiąc dla nich inwestycję i źródło dochodu.
Mieszkania znajdujące się w takich budynkach często były bardzo duże. Stąd powierzchnia 100, 200, a nawet 300 m2 nikogo nie dziwiła.
Niekiedy zamożni właściciele zamieszkiwali wraz ze swoimi bliskimi całe kamienice. Żyli więc w przestrzeni, która obecnie służy wielu rodzinom.
Wynajem mieszkań w kamienicach stanowił powszechne zjawisko
Zdecydowana większość ludzi mieszkających w Polsce do 1939 r. w miastach wynajmowała mieszkania. Opłaty dla właścicieli, zwane komornym, użytkownicy lokali często uważali za wysokie. Ale bez wątpienia w porównaniu do dzisiejszych czasów były one niższe.
Dla przykładu nauczyciel w II RP, a więc pracownik budżetówki, bez problemu mógł sobie pozwolić na wynajem kilkupokojowego mieszkania w kamienicy w centrum miasta. W chwili obecnej natomiast może być go nie stać nawet na kawalerkę.
Niższe czynsze z pewnością wynikały z tego, że kamienice nierzadko były budynkami w całości przeznaczonymi do wynajmu. Ich właściciele, inwestujący w takie nieruchomości, korzystali bowiem z efektu skali.
Historia własności mieszkań w Polsce jest dość krótka
Przez stulecia i dekady w Polsce raczej nie praktykowano czegoś takiego, jak zakup mieszkania, bo rzadko je wyodrębniano z wielorodzinnych nieruchomości. Zazwyczaj można było więc nabyć wyłącznie całą kamienicę, a na to stać było nielicznych.
Nie zmienił tego także komunizm. Powszechnie przyznawane wtedy mieszkania spółdzielcze w blokach z wielkiej płyty również nie były wtedy własnością lokatorów, tylko spółdzielni. Poważne zamiany w tym zakresie pojawiły się dopiero w III RP.
Wówczas członkowie spółdzielni zyskali możliwość wykupienia mieszkań na własność na preferencyjnych zasadach, często za dość symboliczne z dzisiejszej perspektywy sumy. Z kolei w kamienicach zaczęto wtedy wyodrębniać mieszkania i tą drogą stopniowo trafiały one na rynek.
Najemcy przedwojennych mieszkań w znacjonalizowanych budynkach, podobnie jak lokatorzy mieszkań spółdzielczych, stopniowo od lat 90. XX wieku mogli je kupować za ułamek wartości. Pojawił się też obrót lokalami znajdującymi się w kamienicach należących do prywatnych właścicieli.
Powszechne posiadanie swojego „M” w Polsce jest więc zjawiskiem o dość krótkiej historii. Lokatorzy mieszkań spółdzielczych i komunalnych stali się właścicielami dzięki korzystnym dla nich regulacjom, jakie dziś możemy określić mianem premii pokoleniowej.
Ci, którzy obecnie dochodzą do swojego „M” za pomocą kredytu hipotecznego, znaleźli się w nieporównywalnie trudniejszej sytuacji od pokolenia rodziców. A coraz bardziej popularny teraz wynajem, również w budynkach w całości przeznaczonych do tego celu, to nic innego jak powrót do przeszłości.