Być może część czytelników Bezprawnika pamięta reklamę Nest Banku z chłopcem oddającym własnego loda siostrze, która wcześniej swój deser upuściła. Okazuje się, że nawet tak niewinna reklama może zaowocować skargą do Komisji Etyki Reklamy. Absurdalna skarga na reklamę Nest Banku dotyka przy okazji kwestii tego, co jest umową a co nie.
Czy chłopiec oddający swoją porcję lodów swojej siostrze zawarł z nią wcześniej jakąś umowę?
Reklama Nest Banku, konkretnie Nest Konta za 0 zł., zaczyna się wręczeniem siostrze porcji lodów przez brata. Niestety, dziewczyna ją upuszcza na ziemię – czym jest, jak się łatwo domyślić, bardzo zasmucona. Chłopak oddaje jej swoją porcję, co domniemany dziadek komentuję słowami: „dotrzymuje się słowa (…). Bo umowa to umowa”. Najprawdopodobniej miały się one odnosić nie tylko do sytuacji, ale również do samego reklamującego się banku. Czy komentarz pasuje do przedstawionej w reklamie sytuacji? Trzeba przyznać, że chyba nieszczególnie. Sam, oglądając tą reklamę, zastanawiałem się co właściwie ma jedno wspólnego z drugim. Zauważył to również skarżący konsument, któremu jednak uznał, że implikacje takiego stwierdzenia są bardzo daleko idące. Na tyle, by złożyć skargę do Komisji Etyki Reklamy. Otóż, jego zdaniem, komentarz dziadka jest wynaturzeniem łacińskiej paremii „Pacta sunt servanda”.
Co więcej, stwierdził on w skardze, że reklama, poprzez ten właśnie komentarz dziadka, ukazuje bohaterstwo i wspaniałomyślność starszego brata jako coś normalnego i oczywistego. Jego zdaniem, ani umowa ani ustawa nie może wymagać od adresata aktów bohaterstwa. Po raz kolejny nasuwa się pytanie: „co właściwie ma jedno wspólnego z drugim?”. Odpowiedź przedstawia się następująco: dobry uczynek chłopaka nie wynika z umowy, którą ten wypełnił w całości już wcześniej. Tymczasem, pozwolę sobie zacytować, „polskie społeczeństwo ma wystarczająco niską świadomość prawną, więc nie potrzebuje być dodatkowo wprowadzane w błąd przez przedsiębiorcę promującego swoje usługi bez poczucia odpowiedzialności społecznej.”
Absurdalna skarga na reklamę Nest Banku wymusiła pisemną odpowiedź
Arbiter-referent popierający skargę wniósł o uznanie reklamy za sprzeczną z dobrymi obyczajami. Zarzucił jej również, że nie była prowadzona w w poczuciu odpowiedzialności społecznej oraz zgodnie z zasadami uczciwej konkurencji. Krócej rzecz ujmując, jest sprzeczna ze wszystkimi zapisami art. 2 ust. 1 Kodeksu Etyki Reklamy. Trzeba przyznać, że to całkiem sporo zarzutów.
Co na to sam Nest Bank? Skarżony bank złożył Komisji Etyki Reklamy pisemną odpowiedź. Jak się łatwo domyślić, uznał zarzuty skarżącego za oczywiście bezzasadne. Do tego zarzuciły mu stronniczą i tendencyjną interpretację treści reklamy. Bank stwierdził również, że padające w reklamie słowa „bo umowa to umowa”, odnoszące się do dobrego uczynku ze strony starszego brata, nie mają nic wspólnego z zawieraniem umów oraz zaciąganiu zobowiązań w znaczeniu prawnym. Co więcej, z treści reklamy, zdaniem banku, nie wynika w żadnym wypadku fakt zawarcia jakiejś umowy między bratem a siostrą. To stwierdzenie akurat troszeczkę rozmija się z faktami. W końcu brat wyraźnie mówi do siostry, wręczając jej swoją porcję lodów, „przecież obiecałem”. Co niejako może usprawiedliwiać komentarz dziadka.
Czymże właściwie jest „umowa”?
Ma to sens, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę następny fragment odpowiedzi Nest Banku. Stwierdza on bowiem, że kontekst reklamy jest wizerunkowy i odnosi się do takich wartości, jak: kierowanie się empatią, zrozumienie sytuacji drugiego człowieka, otwartość na jego potrzeby, oraz… dotrzymywanie obietnic. Wynika z tego jasno, że jednak jakieś zobowiązanie, choć oczywiście rozumiane w sposób potoczny, było. Zdaniem banku, chłopiec stara się dotrzymać obietnicy wobec siostry – ale nie dlatego, że jest do czegoś zobowiązany, ale dlatego, że z siostrą łączy ją szczególna więź. Dlatego właśnie komentarza dziadka „bo umowa to umowa” nie należy odczytywać w sposób dosłowny. Co więcej: „jest swego rodzaju konstatacją, refleksją natury ogólnej”.
Bank słusznie zwraca uwagę na potoczne znaczenie powiedzenia „bo umowa to umowa”. Nie należy się w nim doszukiwać znaczenia formalnoprawnego czy wręcz odnoszącego się wyłącznie do stosunków kontraktowych. Tu warto wspomnieć o uwadze skarżonego o tym, że tego dzieci nie mają przecież zdolności do czynności prawnej. Nie ulega też wątpliwości, że przekaz reklamy stara się być „ciepły, emocjonalny i symboliczny”. Z całą pewnością, reklama nie jest obliczona na skłonienie Polaków do wykonywania nienależnych zobowiązań. Warto jednak zauważyć, że „umowa” w potocznym rozumieniu wcale za bardzo się od tej „formalnoprawnej” nie różni. Niekiedy złożone obietnice jak najbardziej wywołują skutki prawne. Tak samo prawo cywilne zna pojęcie „świadczenia nieodpłatnego”.
Gdyby w porę dopracowano czytelność przekazu, to absurdalna skarga na reklamę Nest Banku pewnie nigdy nie zostałaby napisana
Nie ulega wątpliwości, że absurdalna skarga na reklamę Nest Banku była oczywiście bezzasadna. Naprawdę ciężko byłoby się doszukać w reklamie złamania Kodeksu Etyki Reklamy. Została ona odrzucona, jak najbardziej słusznie. Nie zmienia to jednak faktu, że idealnie zrealizowana to ona nie była. Zdecydowanie zabrakło czytelności przekazu, oraz wyraźnego powiązania między przedstawioną sytuacją a samym bankiem i jego ofertą. To z kolei wymusiło na osobie reprezentującej Nest Bank udzielanie dość pokrętnej odpowiedzi na skargę. Kto wie? Może gdyby reklama była po prostu lepiej zrobiona, to skarżący nie znalazłby czegoś, do czego może się przyczepić?