Serwisy społecznościowe są podatne na modę. A to pojawiają się w nim łańcuszki-deklaracje o prawach autorskich do postów z kotkami, a to cała Polska idzie na imprezę sylwestrową z Andrzejem Dudą. Ostatnio modne stało się coś takiego:
Powyższy rodzaj "wyzwania" stał się na tyle popularny, że aż nieznośny. Mateusz Nowak napisał na Spider's Web:
Wiele stron na Facebooku jest zasypywana podobnymi prośbami. A osoby, którym uda się przekonać rozmówcę do podjęcia wyzwania zaczynają spamować zrzutami ekranu na różnych grupach licząc, że społeczność zostawi pod grafiką tysiące lajków i w ten sposób zapracują na wymarzonego iPhone’a.
Przyrzeczenie publiczne na Facebooku? Czemu nie, ale nie zapominajmy o konsekwencjach
Jeśli jednak już zdecydujemy się na spełnienie marzenia "rzucającego wyzwanie", to czy musimy dotrzymać słowa i wypełnić swoją część umowy? Pomijając kwestie wizerunkowe (wszak "kto daje i odbiera..."), to z prawnego punktu widzenia można na to spojrzeć dwojako.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Z jednej strony taki deal możemy uznać za tzw. przyrzeczenie publiczne. Zgodnie z art. 919 §1 kodeksu cywilnego, taka deklaracja jak najbardziej ma skutek prawny:
Kto przez ogłoszenie publiczne przyrzekł nagrodę za wykonanie oznaczonej czynności, obowiązany jest przyrzeczenia dotrzymać.
Co prawda, ktoś mógłby (słusznie) zauważyć, że formalnie deklaracja o nagrodzie za zdobycie określonej ilości polubień i/lub komentarzy pada w ramach konwersacji prowadzonej za pomocą komunikatora Facebook Messenger. Taka rozmowa nie toczy się przecież publicznie, czemu zatem mielibyśmy uznać deklarację jako czynioną publicznie?
W mojej ocenie wynika to bezpośrednio z treści wyzwania. Jego nieodłącznym elementem jest wskazanie, że polubienia i komentarze mają dotyczyć zrzutu ekranu tej rozmowy. Oznacza to, że deklarujący przyznanie nagrody za spełnienia warunków określonych w wyzwaniu co najmniej godzi się na upublicznienie przyrzeczenia. Jak wskazał Sąd Najwyższy (I CK 104.05):
Publiczne przyrzeczenie nagrody (art. 919-921 k.c.) powinno być złożone w taki sposób, aby mogło dotrzeć do nieokreślonej liczby nieoznaczonych osób, a więc - na przykład - za pośrednictwem prasy, radia, telewizji, Internetu, reklamy kinowej, plakatów, ulotek.
Złożenie deklaracji w facebookowej konwersacji nie różni się zatem pod względem prawnym np. od zlecenia druku ulotki - przyrzekający, poprzez "podjęcie wyzwania", zgadza się na upublicznienie rozmowy, co stanowi podstawę obowiązku dochowania złożonej obietnicy.
Przyrzeczenie niepubliczne? I tak trzeba dotrzymać słowa
Jeśli nawet uznamy, że podjęcie wyzwania na Facebooku nie ma charakteru publicznego, to i tak danego słowa musimy dotrzymać. Zgodnie z ogólnymi zasadami prawa cywilnego, umowy między stronami mogą - co do zasady - być zawarte w dowolnej formie i według własnego uznania (chyba, że z innych przyczyn przepisy wymagają określonej formy, treści czy terminu).
Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, by opisywane wyżej "wyzwanie" uznać za umowę. A przecież pacta sunt servanda (łac. umów należy dotrzymywać), bo inaczej narażamy się na odpowiedzialność prawną, m.in. odszkodowawczą.
Zanim zatem zdecydujemy się obiecać złotego iPhone'a za milion lajków i sto tysięcy komentarzy, to zastanówmy się dwa razy, zanim podejmiemy "wyzwanie". A jeśli masz wątpliwości dotyczące jakiejkolwiek umowy, zawsze warto zasięgnąć porady prawnika, np. pod adresem [email protected].