„Bo RODO” – takie tłumaczenie słyszymy coraz częściej. Z reguły – zupełnie niepotrzebnie, bo niektórzy uznali, że wejście w życie RODO oznacza całkowity zakaz używania imienia czy nazwiska w codziennym życiu. Czy absurdy RODO mają jakikolwiek sens?
RODO jest już z nami jakiś czas. Kary za nieprzestrzeganie RODO wciąż pozostają – zgodnie z naszymi przewidywaniami – straszakiem, niż realną groźbą. Zmieniło się za to podejście ludzi do danych osobowych – niestety, nie zawsze w kierunku, który aprobowaliby twórcy Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych. Okazuje się, że w praktyce dla wielu RODO = zakaz posługiwania się danymi osobowymi. Co prowadzi do absurdów.
Absurdy RODO: 10 największych
1. Nie mogę Pani powiedzieć, czy Pani dziecko jest w naszym szpitalu
Kilka tygodni temu miał miejsce wypadek autokarowy z dziećmi jadącymi w góry na wakacje. Okazało się, że co najmniej niektórzy rodzice nie mogli uzyskać telefonicznie informacji, do którego szpitala trafiły ich pociechy. Pracownicy szpitali zasłaniali się, oczywiście, RODO. O ile miałoby to sens w przypadku zapytania się recepcjonistki w szpitalu o dane wszystkich pacjentów znajdujących się w placówce, o tyle udzielenie informacji, czy konkretny pacjent (którego dane rodzice przecież podali) jest nie tylko legalne, ale po prostu ludzkie.
2. Nie przyjmę danych do faktury, proszę przyjść między 10 a 14, jak będzie fakturzysta
Żeby klient otrzymał fakturę za zakupiony towar czy usługę, musi – co oczywiste – podać dane do faktury. Nazwy firmy, adres, nr NIP – nic tajnego, bo przecież są to informacje ujawnione w oficjalnym, publicznie dostępnym rejestrze CEIDG (no, w większości wypadków) czy Krajowym Rejestrze Sądowym. Ba, wydanie faktury na żądanie klienta jest obowiązkiem sprzedawcy. Jednak nie wszędzie ten obowiązek jest realizowany bezproblemowo.
Lewiatan w Niepołomicach. Pani nie pozwala zostawić danych firmy do faktury „bo RODO”. Trzeba przyjść w godz. 10-14 bo wtedy jest „fakturowiec” i wystawia faktury. Dane nie mają prawa być dla niego zostawione u ekspedientki.
— kataryna (@katarynaaa) June 26, 2018
3. Publicznie wyróżnienie ucznia, który dostał świadectwo z czerwonym paskiem, narusza RODO, co nie?
Maciej Kawecki, Dyrektor Departamentu Zarządzania Danymi i Koordynator prac nad reformą ochrony danych osobowych, pracujący w Ministerstwie Cyfryzacji ubolewa:
Ilu jeszcze dyrektorów szkół dzis zadzwoni z pytaniem, czy na uroczystościach szkolnych można posługiwać się nazwiskiem ucznia wręczając świadectwo z wyróżnieniem? MOŻNA!
#RODO dotyczy danych w systemach lub zbiorach i nie ogranicza relacji międzyludzkich
Przypomnijmy, że szkoła ze swojej istoty (podobnie jak wiele innych urzędów) przetwarza dane osobowe (nauczycieli, rodziców, uczniów). Podobnie, przyznanie nagród w firmowych konkursach też nie musi odbywać się potajemnie „bo RODO”.
Mimo to, wielu nauczycieli już nie posługuje się imionami, tylko numerami z dziennika. Co zresztą potwierdzają kolejne absurdy RODO o podobnej proweniencji.
4. Było: Jan Kowalski, jest: Pracownik #12345
Fanpage Mordor na Domaniewskiej opublikował takie oto zdjęcie tabliczki z nazwiskami pracowników. Pardon: kiedyś z nazwiskami, teraz z numerami.
Wydaje się jednak, że zwłaszcza w Polsce nazywanie pracowników numerami zamiast nazwiskami czy imionami wydaje się być nie na miejscu. RODO zaś tego nie nakazuje – w końcu i tak w codziennej praktyce nie poprosisz o coś koleżanki #1721 (jak to odczytywać swoją drogą? Numer? Hashtag? Płotek?), tylko Monikę czy Paulinę.
5. Przerywamy transmisję z Sejmu, „bo RODO”
To, że RODO namieszało w głowach zwykłym obywatelom – można zrozumieć. Zbyt dużo było szumu o tym, jakie to RODO jest straszne, że nic dziwnego, że niektórzy się po prostu przestraszyli zmian i wolą dmuchać na zimne. Ale gdy takie rzeczy robią sejmowi prawnicy, nakazujący przerwanie transmisji z wysłuchania kandydatów na ławników do Sądu Najwyższego… A przecież dostęp do informacji o działaniach władzy publicznej – w tym w formie rejestracji obrazu i dźwięku posiedzeń organów pochodzących z wyboru – jest wprost zapisana w konstytucji (art. 61).
A teraz legislator Beata Mandylis mówi do senatorów, że przerywamy transmisję i wypraszamy dziennikarzy na czas dyskusji o kandydatach (przed wyrażeniem opinii) bo #RODO
— Patryk Wachowiec (@PatrykWachowiec) June 26, 2018
6. Niepełnosprawni nie dostaną zniżki na parkowanie, „bo RODO”
Ale to i tak blednie w obliczu kompromitacji, jaką okazało się realne wdrożenie RODO w Krakowie. Otóż, do tej pory, aby niepełnosprawni kierowcy otrzymali zniżkę na abonament parkingowy w strefach płatnego parkowania, musieli złożyć wniosek zawierający tzw. dane wrażliwe:
Aby ktoś chciał złożyć wniosek musi złożyć informację, dlaczego jest osobą niepełnosprawną, a w świetle nowych przepisów – RODO, my gromadzić takich materiałów nie możemy. Nie możemy przetwarzać i gromadzić informacji, dlaczego ktoś jest osobą niepełnosprawną.
Tłumaczy Onetowi Dariusz Nowak, rzecznik urzędu miasta. I teraz zgadnijcie, co zrobiły władze Krakowa:
- w pośpiechu zmieniły złe prawo,
- przestały przyjmować wnioski.
Oczywiście, odpowiedź nr 2 jest tą właściwą. Ręce opadają.
7. Obrad Rady Miejskiej nie zobaczysz online, bo urząd… nie zawarł umowy z YouTube
Na YouTubie każdy może, od ręki, przeprowadzić relację na żywo. Na przykład z parkowania pod marketem, rośnięcia kaktusa i każdej innej sytuacji. To jednak przerasta włodarzy miasta Wieluń. Na oficjalnej stronie miasta czytamy:
Uprzejmie informujemy że w związku z wejściem w życie Ogólnego Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych z dnia 27 kwietnia 2016 r. (Dz. U. UE. L. z 2016 r. Nr 119) transmisja ONLINE z obrad Sesji Rady Miejskiej w Wieluniu została czasowo wstrzymana. Brak jest możliwości podpisania z serwisem YouTube, za pośrednictwem którego transmisja była realizowana, umowy powierzenia przetwarzania zgodnej z RODO. Jednocześnie informujemy, że analizujemy inne rozwiązania, które pozwolą wznowić transmisję.
Jeszcze raz odwołam się do artykułu 61 Konstytucji (wciąż obowiązującej i wiążącej tak obywateli, jak i władze publiczne). Tam, w ust. 2 czytamy:
Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu.
Skoro każdy może wejść na posiedzenie rady miasta i nagrać jej posiedzenie, to tym bardziej może to zrobić sam urząd. Dane radnych nie są przecież tajne, ba – na stronie znajdziemy informacje o wszystkich radnych miasta.
8. Zamknął cmentarz, bo nagrobki zawierały imiona i nazwiska
Pewne są dwie rzeczy: śmierć i podatki. Jedno i drugie jest związane z przetwarzaniem danych osobowych: na PITach znajdziemy imiona, nazwiska, adresy, na nagrobkach z reguły imię, nazwisko i daty urodzenia oraz śmierci. Fakt ten przestraszył administratora jednego z cmentarzy, który zorientował się, że cześć kwater została wykupiona przez wciąż żyjących, którzy nawet postawili pomniki (bez daty śmierci oczywiście). Zamknął on więc cmentarz na trzy dni, które były potrzebne na zrozumienie, że… cmentarz w takiej formie może funkcjonować.
9. Dzień dobry, chcę skorzystać z prawa do bycia zapomnianym i żądam usunięcia swoich danych z bazy PESEL
Absurdy RODO najbardziej uwidaczniają się w sytuacjach, w których pewne prawa (jak „zgoda na przetwarzanie danych” czy „prawo do bycia zapomnianym”) są interpretowane w sposób, nazwijmy to, co najmniej kuriozalny. Przykładowo, co najmniej setka osób wystąpiła do Ministerstwa Cyfryzacji z żądaniem usunięcia danych z bazy PESEL. Uzasadniano to skorzystaniem z prawa do bycia zapomnianym. Wydaje się jednak, że wnioskodawcy naoglądali się filmów szpiegowskich – tych, w których bohaterowie zyskiwali „czystą kartotekę”. Wyjaśniamy jednak, że taki wniosek nie jest możliwy do spełnienia – baza PESEL ze zrozumiałych względów nie jest tym samym, co np. baza klientów sklepu internetowego.
10. RODO wymaga specjalnych szaf na dane osobowe!
Wiele osób próbuje podpiąć się pod szał związany z RODO i zarobić co nieco. Wymuszenia w związku z RODO są częste, a wielu nieuczciwych przedsiębiorców żeruje na niewiedzy ludzi, wciskając im np. drogie szkolenia czy audyty za grube tysiące złotych. Nic dziwnego, że „oszustwo na RODO” jest jednym z częstszych haseł wyszukiwanych na Bezprawniku.
Jednym z pomysłów na zarobek jest np. oferowanie „szaf RODO”, bo rzekomo unijne rozporządzenie wymaga specjalnych mebli do przechowywania danych osobowych. Tymczasem, w prawdziwym świecie (dokładnie w art. 32 RODO):
Uwzględniając stan wiedzy technicznej, koszt wdrażania oraz charakter, zakres, kontekst i cele przetwarzania oraz ryzyko naruszenia praw lub wolności osób fizycznych o różnym prawdopodobieństwie wystąpienia i wadze zagrożenia, administrator i podmiot przetwarzający wdrażają odpowiednie środki techniczne i organizacyjne, aby zapewnić stopień bezpieczeństwa odpowiadający temu ryzyku (…)
Najprawdopodobniej dotychczas używane szafy są wystarczająco odpowiednie – to zresztą pewnie te same meble, które teraz są oferowane jako „zgodne z RODO”. Na tej samej zasadzie, na jakiej zwykłe produkty nagle nie zawierają glutenu – choć nie zawierały go również przed modą na bezglutenową żywność.
Nie dajmy się zatem zwariować. RODO, choć ważne, ma obywatelom pomagać, a nie stawiać przed nimi przeszkody nie do pokonania. Jeśli tak się dzieje, to raczej to problem leżący po stronie administratora danych, który jest po prostu zbyt nadgorliwy i/lub nie posiada odpowiedniej wiedzy, a nie przepisów prawa.