Nic się nie nauczyliśmy po AmberGold. Afera GetBacka to to samo, tylko dwa razy większe

Gorące tematy Finanse Państwo Dołącz do dyskusji (478)
Nic się nie nauczyliśmy po AmberGold. Afera GetBacka to to samo, tylko dwa razy większe

Powiedzenie „Mądry Polak po szkodzie” jest zabawne. Jeśli chodzi o dziwne firmy finansowe (nie mówiąc wprost „piramidy”) to bardziej by pasowało „Polak dwa razy głupszy po szkodzie”. Po AmberGold nie nauczyliśmy się niestety nic, więc afera GetBacka będzie nas kosztować dwa razy tyle.

Słowo „GetBack” nie schodzi z czołówek serwisów, a jest tam zwykle w towarzystwie słowa „afera”. Chyląca się ku upadkowi firma może pozbawić oszczędności nawet kilkanaście tysięcy osób. Straty sięgnąć mogą natomiast nawet 2,6 mld zł.

W historii GetBacka nie ma linii lotniczych i bezczelnego, młodego prezesa uwielbiającego brylować w mediach. Zamiast syna premiera jest natomiast jego ojciec. Reszta wygląda jak wypisz-wymaluj afera Amber Gold na sterydach.

Afera GetBacka. To się dobrze skończyć nie może

O aferze można by mówić wiele, ale wspomnijmy o najnowszej jej odsłonie. Firma opublikowała wreszcie długo wyczekiwany raport za 2017 rok. Opublikowała go w samym środku nocy, a dokument nie jest przez nikogo sprawdzony, nie ma żadnego audytu. Co więcej, same dane, jak twierdzą analitycy, po prostu niewiele mówią.

Coś tam jednak powiedziały, gdy wzięli się za nie specjaliści. Na przykład Dariusz Grupa ze Stockwatch.pl. Stwierdził na bazie danych, że w samym tylko IV kwartale 2017 roku firma miała ujemne przychody na niemal miliard zł (!).

Jak w ogóle się stało, że GetBack wylądował w tym miejscu? GetBack działał jak klasyczna firma windykacyjna. Skupował długi i pozwalał spłacać je na raty. Firma jednak postanowiła się „doładować” i sprzedawała na masową skalę obligacje. Potem inwestorzy stracili zainteresowanie branżą windykacyjną, a prezes GetBacka ogłosił, że spółka potrzebuje miliard zł. Potem ceny akcji GetBacka poszybowały w dół. To w skrócie, najciekawszy jest oczywiście kontekst polityczny.

Afera GetBacka. Czy to nowe Amber Gold?

Były już prezes firmy, Konrad Kąkolewski, miał się za kulisami zachowywać bardzo dziwnie. Miał żądać na przykład gigantycznych pożyczek od państwowych instytucji, ale i banków, jak PKO. Jeśli by tego nie dostał, to miały się pojawić narracje o piramidzie finansowej.

GetBack był jakoś dziwnie blisko polityki, sponsorował prawicowe imprezy, na przykład Człowieka Wolności. Pojawiały się i inne informacje, na przykład, że w sprawie u premiera interweniował Kornel Morawiecki. Ten niby zaprzecza, ale przyznaje, że o firmie z synem rozmawiał.

Posłowie PO sugerowali, że dziwna może w sprawie GetBacku być rola Igora Janke, szefa firmy PR-owej i think-tanku Instytut Wolności, niegdyś znanego prawicowego dziennikarza. Ten przyznaje, że z GetBackiem pracował, ale zapewnia, że tylko przy projekcie edukacyjnym. I grozi pozwami każdemu, kto będzie łączył go z aferą.

Podsumowując: wszystko tu jest jakieś dziwne, niejasne, rodzące więcej pytań niż odpowiedzi. I nasuwa się pytanie: gdzie były tu służby, gdzie była KNF, gdzie było państwo?

I można mieć déjà vu, bo te same przecież pytania wszyscy zadawali w 2012, gdy upadała firma Amber Gold.

Państwo poniosło w sprawie Amber Gold nie tylko totalną porażkę, nie tylko nie wyjaśniło afery, ale też nic się z niej nie nauczyło. Mimo szumnych zapowiedzi polityków PiS i komisji śledczej bowiem nie wiemy do dziś, jak to się stało, że powstała taka piramida i nikt w odpowiednim czasie się nią nie zainteresował. Teraz mamy powtórkę z rozrywki, tyle że znacznie większą.

W sprawie Amber Gold eksperci, ekonomiści i politycy mieli często prostą odpowiedź. Winni byli ludzie , bo nie czytali umówi i dali się nabrać na coś co „oczywiście” było przekrętem, bo przecież takie warunki umów od razu były podejrzane.

W przypadku GetBacka trudno będzie jednak o takie argumenty. To giełdowa, duża spółka, której państwo powinno jednak patrzeć na ręce. Jednak jakoś dziwnie zasłaniało oczy. Może więc tym razem nie warto zrzucać wszystkiego na „naiwnych” ludzi i przyznać wprost, że kontrola nad gigantycznymi instytucjami finansowymi po prostu u nas nie działa? Może jak spojrzymy prawdzie w oczy, to przynajmniej kolejna afera nie będzie już trzy razy większa od Amber Gold.