Jedna z większych firm windykacyjnych w Polsce ma ogromne problemy. Mowa oczywiście o GetBack, którego obligacje korporacyjne swego czasu były bardzo chodliwym towarem na rynku. Kłopoty firmy zaskoczyły wszystkich, a klientów chyba najbardziej. W końcu istnieje całkiem realna szansa, że GetBack z wierzyciela sam stanie się dłużnikiem. Ta afera może odbić się czkawką nie tylko windykatorom, ale również bankom, które sprzedawały ich obligacje.
Inwestowanie zawsze wiąże się z ryzykiem. Nie istnieje coś takiego jak pewna inwestycja. Wydawałoby się, że po lekcji, jaką dało nam Amber Gold, nasze społeczeństwo zrozumiało tę podstawową zasadę. Im większy potencjalny zysk z inwestycji, tym większe jest ryzyko jego niepowodzenia. Po prostu nie da się inaczej. Nawet jeżeli inwestycje są reklamowane jako równie pewne i bezpieczne jak lokaty bankowe, każdy powinien dwa razy sprawdzić, w co tak naprawdę się pakuje. Tak właśnie miało być z obligacjami korporacyjnymi firmy windykacyjnej GetBack. Afera zatacza coraz szersze kręgi, a firma ma przed sobą trudne czasy. Słychać nawet głosy o możliwości ogłoszenia jej upadłości. Skutki mogłyby być fatalne.
Klienci poszkodowani przez GetBack z pewnością nie czekają na rozwój wypadków z założonymi rękami. Zaczynają się organizować i poszukiwać sposobu na odzyskanie straconych pieniędzy. Niektórzy zainwestowali w obligacje nawet kilkaset tysięcy złotych. Jednak działa, które zamierzają wytoczyć, nie są skierowane w stronę GetBack, a bankierów, którzy sprzedawali i reklamowali obligacje jako pewny zysk. Klienci czują się przez to oszukani i wprowadzeni w błąd. Wywiad z założycielem facebookowej grupy poszkodowanych klientów przeprowadziła redakcja money.pl.
Dlaczego kupiliśmy obligacje GetBack? Bo pracownik banku zapewniał nas, że to bezpieczne. I dlatego teraz zamierzamy walczyć z bankiem o odzyskanie tych pieniędzy. Bankowcy nas wprowadzili w błąd, banki powinny oddać.
Afera GetBack – pozew przeciwko sprzedawcy obligacji sposobem na odzyskanie utraconych oszczędności?
Na tej podstawie klient czuje się poszkodowany przez swój bank i dlatego właśnie ma zamiar domagać się od niego zapłaty. O ile oczywiście prawo do sądu jest konstytucyjnym prawem każdego mieszkańca tego kraju, to mam poważne wątpliwości, że sąd uzna powyższe argumenty za wystarczające do uznania odpowiedzialności banku.
A dlaczego mielibyśmy nie wierzyć? Rozmowy miały miejsce w centrum Warszawy, w oddziale banku, a nie w jakiejś podejrzanej firmie. Od lat rodzina prowadziła tu lokaty i konta. To wystarczyło, by nabrać zaufania. A na dodatek usłyszeliśmy, że to „tak samo bezpieczne jak lokata”, że „firma jest za duża, żeby upaść”, że „pan prezes jest jednym z najbogatszych Polaków, więc nie dopuści do problemów”. Kilka razy słyszeliśmy, że „nie ma możliwości, by coś złego się stało”. Jednak się stało. Więc pracownik banku nas po prostu okłamał.
Oczywiście należy odróżnić marketingowe sztuczki i zapewnienia od faktycznej wiedzy bankowców. Skoro klienci domagają się zapłaty od banku na podstawie tego, że zostali wprowadzeni w błąd, to musieliby wykazać przede wszystkim to, że sprzedawca, wiedząc o kłopotach GetBack, celowo i świadomie okłamał klienta. Nie wspominając już o czymś tak oczywistym, jak zasada swobody zawierania umów. Nie wierzę, że klienci zostali zmuszeni do kupienia obligacji. Tym samym każdy z nich miał prawo do tego, aby nie kupić tych obligacji. Skoro żyjemy w warunkach gospodarki rynkowej, to wzloty i upadki dowolnej firmy są codziennością i nie powinny nikogo dziwić. Zresztą problemy GetBack jeszcze nie oznaczają tego, że firma upadnie i nie będzie miała majątku wystarczającego na pokrycie zobowiązań.
Niestety takie afery jak Amber Gold czy teraz GetBack będą wybuchały regularnie co kilka lat tak długo, jak konsumenci będą gotowi oddawać setki tysięcy złotych za obietnice przysłowiowego nieba.