Wczoraj media komentowały głośną zmianę w modlitwie, rozpoczynającej posiedzenie nowego Kongresu. Członek Izby Reprezentantów USA Emanuel Cleaver zamienił zakończenie uroczystej formuły modlitwy inauguracyjnej i zamiast po prostu Amen, wypowiedział słowa „Amen and awomen”. Co ma wspólnego jedno słowo z drugim, cały świat się zastanawia? Możne jednak pan Cleaver właśnie pokazał nam wielką przenikliwość swojego umysłu i dzięki użyciu takiej nowomowy uniknął zbrodni nietolerancyjności, której regulacja w Kongresie dopiero nastąpi.
Dlaczego „Amen and awomen” to nie wiadomo co?
Demokrata i pastor Kościoła metodystycznego otwierając posiedzenie 117. Kongresu Stanów Zjednoczonych, zakończył uroczystą formułę modlitwy słowami:
Prosimy o to w imię monoteistycznego Boga, Brahmy i boga znanego pod wieloma imionami w wielu różnych wyznaniach. Amen i „awoman”.
Jak sam później zaznaczył, zrobił to dla podkreślenia rekordowej liczby kobiet, które obecnie zasiadają w Kongresie (118 w niższej a 26 w wyższej izbie). Ostateczną liczbę polityczek poznamy jednak po przeliczeniu głosów z dogrywkowych wyborów w Georgii.
Znamy więc już powód użycia „słownego nowotworu” „awomen” i możemy się już domyślić, że chodziło o a women – kobiety. Ale co ma z tym wspólnego biedne i znane wszystkim Amen? Przecież tam nie chodzi o mężczyzn (a men), nawet jeżeli wypowiemy to słowo po angielsku. I kto jak kto, ale pastor powinien to wiedzieć. Słowo Amen w zakończaniu modlitwy oznacza wolę – dosłownie z aramejskiego, łacińskiego i hebrajskiego אמן – „niech tak się stanie” czy „niech tak będzie”. Nie jest w żaden sposób nacechowane płciowo.
Wobec baku jakiekolwiek poprawnego wytłumaczenia użycia „nowotworu” awomen przez pastora moglibyśmy równie dobrze nazywać sobie ser edamski – emęskim, a mango – womangiem, by w pełni pokrętnie respektować obie płci. Wielu republikanów i publicystów nazwało wprost nowomowę Cleavera głupotą. Podkreślali też, że słowa pastora to wynik nacisków demokratów, którzy chcą usunąć zaimki oznaczające płeć i zastąpić je określeniami „neutralnymi płciowo” w dyskusjach tocznych na forum Kongresu.
Dlaczego Amen and awomen to przenikliwość pastora?
Kilka dni przed inauguracją 117. Kongresu przewodniczącą Izby Reprezentantów została ponowie 80-letnia demokratka z Kalifornii Nancy Pelosi. Urząd objęła w 2019 roku, wcześniej stanęła na czele Izby w latach 2007-2011. Jednym z pierwszych przedstawianych przez nią, we współpracy z innym przedstawicielem demokratów Jamesem McGovernem, projektów jest właśnie wprowadzenie zbioru zasad „szanujących wszystkie tożsamości płciowe”. W praktyce oznacza to wprowadzenie przepisów w regulaminie Kongresu, które wyeliminują z obrad terminy związane z płcią. Słowa córka lub syn byłyby zastąpione słowem dziecko, matka lub ojciec – rodzic, brat lub siostra – rodzeństwo i tak dalej, przez wujka, ciotkę, babcię, dziadka, męża, żonę, teścia, teściową, syna, synową, szwagra, szwagierkę, ojczyma, macochę, pasierba, pasierbicę, przyrodniego brata/siostrę, wnuka, wnuczkę… Skorygowane mają być również nazwy pełnionych funkcji i urzędów, jak policeman czy chairman (przewodniczący) na police i chair (krzesło).
Oboje reprezentanci demokratów zapewniają, że zmiany zwiększą standardy etyczne i sprawią, że Izba będzie możliwie najbardziej inkluzywna i tolerancyjna. Dziś wiemy już, że demokraci osiągnęli większość w senacie, dlatego przepisy proponowane przez Pelosi i McGoverna staną się najpewniej rzeczywistością obrad Izby. W świetle tego pastor Emanuel Cleaver jeszcze przed wprowadzeniem pomysłu demokratów nie tyle uniknął, ile zaznaczył pełną gotowość do przestrzegania nowych przepisów swoistej nowomowy, nawet kosztem narażenia się na śmieszność. Niedługo wypowiedzenie słów syn lub matka zamiast dziecko lub rodzic będzie wykroczeniem poza regulamin Kongresu, czyli popełnieniem swojego rodzaju orwellowskiej myślozbdrodni.
Jakie konsekwencje będą czekały nietolerancyjnych przestępów, jeszcze nie wiadomo. Na kartach powieści Rok 1984 rzezimieszka, który wypowiedział coś niezgodnego z wolą rządzącej Partii, a Policja Myśli to wykryła, ewaporowano, czyli zamazywano po nim wszelkie ślady i zamykano w Ministerstwie (a jakże by inaczej) Miłości (sława odmienianego dziś przez wszystkie przypadki razem z wolnością i tolerancją). Tam „przestępcę” przerabia się na obywatela zgodnego z myślą uzasadnioną i dobrą dla całego społeczeństwa.
Amen and awomen a codzienność
Dziś to wszystko wywołuje delikatny uśmiech na twarzy, ale kiedy Kongres w Stanach Zjednoczonych naprawdę pozbędzie się określeń, które oznaczają płeć, sprowadzając wszystkie bliskie nam słowa do jednorodnych i plastycznych konstrukcji, a te zaczną obowiązywać w języku urzędowym i różnego rodzaju formularzach, tym ujednoliceniem będzie atakowane codzienne ludzkie zwyczajne życie. Naprawdę trudno o lepsze analogie rzeczywistości do antyutopijnej powieści Georga Orwella.