Antyszczepionkowcy blokują terminy szczepień. Zapisują się i… nie przychodzą

Społeczeństwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (772)
Antyszczepionkowcy blokują terminy szczepień. Zapisują się i… nie przychodzą

Chyba nikt już nie ma wątpliwości co do rzeczywistych intencji i stopnia szkodliwości przeciwników szczepionek. Antyszczepionkowcy blokują terminy szczepień umawiając się i nie przychodząc. Rządzący są świadomi występowania tego zjawiska i „używają wszelkich narzędzi by temu przeciwdziałać”. Na pewno wszelkich?

Według doniesień medialnych antyszczepionkowcy blokują terminy szczepień. Nie wiadomo, czy skutecznie

Ruchy antyszczepionkowe od wybuchu epidemii koronawirusa starają się jak tylko mogą podkopać wysiłki zmierzające do opanowania choroby. Można śmiało postawić tezę, że antyszczepionkowcy i fanatyczni antymaseczkowcy to w dużej mierze te same środowiska. Teraz wymyślili sobie nową „zabawę”. Antyszczepionkowcy blokują terminy szczepień. Wystarczy, że umówią się na szczepienie w dowolnym miejscu Polski. Następnie zwyczajnie nie przychodzą na umówiony termin bez uprzedzenia punktu szczepień o takim zamiarze.

Czy plany antyszczepionkowców mogą rzeczywiście być skuteczne? Trudno powiedzieć. Nie znamy rzeczywistej skali całego zjawiska. Co więcej, od 20 kwietnia obowiązuje rozporządzenie pozwalające podawać niewykorzystane szczepionki pełnoletnim ochotnikom, jeśli istniałoby ryzyko ich zmarnowania. W tej sytuacji to, że antyszczepionkowcy blokują terminy szczepień, nie powinno więc wyrządzać większej szkody.

Jako nawoływanie do podobnych działań odebrano wpisy blogera Piotra Wielguckiego, znanego pod pseudonimem „Matka Kurka”. Ten jednak tłumaczy, że nie namawia do blokowania terminów a jedynie do ich sprawdzania. To miałoby dowodzić, że w Polsce jest obecnie mnóstwo szczepionek – za to brakować ma na nie chętnych.

Antyszczepionkowcy blokują terminy szczepień, bo mogą – rządzący nie mają za bardzo narzędzi by ich powstrzymać

Warto przy tym wspomnieć, że Ministerstwo Zdrowia jest świadome, że antyszczepionkowcy blokują terminy szczepień – a przynajmniej ich aktywności w mediach społecznościowych. Za pomocą specjalnego konta na Twitterze #SzczepimySię przyznało: „Tak jak pisaliśmy w innych wątkach – wszystkie tego typu sprawy są przez nas analizowane. Widzimy tę tendencję w Social Mediach. Używamy wszystkich możliwych narzędzi by temu przeciwdziałać„.

Tylko co właściwie można zrobić antyszczepionkowcom? Stosowanie narzędzi prawnokarnych może być, delikatnie mówiąc, problematyczne. Takie działanie nie jest bezpośrednim sprowadzeniem na inną osobę zagrożenia utraty zdrowia lub życia. Nie jest to tym bardziej zagrożenie dla wielu osób. Być może dałoby się zastosować art. 116 §1a kodeksu wykroczeń, przy założeniu że przyjście na umówiony termin stanowi dla pacjenta „obowiązek określony w przepisach o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi”.

Konto #SzczepimySię w innej wypowiedzi przyznało, że walka z antyszczepionkowcami wcale nie jest taka prosta. „Analizujemy te wątki w różnych social mediach. Pozostaje jednak kwestia narzędzi”. Wydaje się, że na ten moment władze nie mają ich zbyt wiele. Być może nawet nie mają żadnych, z wyjątkiem syzyfowej pracy zgłaszania poszczególnych kont administracjom danych serwisów społecznościowych. Bardziej drastyczne narzędzia rządzący będą musieli sobie dopiero stworzyć.

Stanowczości w stosunku do antyszczepionkowców w Polsce brakuje od lat. Rządzący woleli raczej puszczać do nich oko

O tym, że antyszczepionkowcy istnieją wiedzieliśmy od lat. Obserwowaliśmy rozprzestrzenianie się tej swoistej epidemii głupoty na długo jeszcze zanim pojawiła się ta prawdziwa. I co? I nic. Rządzący jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej woleli puszczać oko do antyszczepionkowców, zamiast od początku przyjąć wobec nich twarde stanowisko. W końcu to zawsze dodatkowe głosy, prawda?

Prezydent Andrzej Duda konsekwentnie opowiadał się przeciwko obowiązkowym szczepieniom na koronawirusa. Swoje stanowisko podtrzymuje i dzisiaj. Taką samą politykę przyjął rząd Zjednoczonej Prawicy. Być może w tym właśnie tkwi cały błąd? Gdyby szczepienia były obowiązkowe, mielibyśmy całą gamę środków pozwalającą dyscyplinować obywateli. Że antyszczepionkowcy z pewnością by protestowali? I tak to robią. Niezależnie od rzeczywistej skali dolegliwości wprowadzonych restrykcji i obostrzeń.

Alternatywę stanowi przekierowanie energii, z jaką media rządowe zwalczają opozycję parlamentarną i środowiska lewicowe w bardziej pożytecznym kierunku. Prawdopodobnie wystarczyłaby jedna komenda z partyjnej centrali. A jednak Polaków wciąż karmi się przekazem, że największym problemem tego kraju jest Platforma Obywatelska, oraz „ideologia LGBT„. To koronny dowód, że rządzący bynajmniej nie wykorzystują wszystkich narzędzi, jakie mają w dyspozycji.

Lata zaniechań i braku stanowczości teraz się mszczą. Antyszczepionkowcy blokują terminy szczepień i państwo polskie niespecjalnie jest w stanie im się odwinąć. A może po prostu nie chce? Na pocieszenie warto przypomnieć, że ruchy antyszczepionkowe to tak zwany „problem pierwszego świata”, który szerzy się po całym świecie zachodnim. Jego istnienie to skutek daleko posuniętej afirmacji wszelkiej maści znachorstwa przez poszczególne rządy. W Polsce możemy dodać co najwyżej wysoką tolerancję na teorie spiskowe.

Aktualizacja: rząd nie planuje podejmować żadnych kroków wobec antyszczepionkowców

W trakcie konferencji prasowej, pełnomocnik rządu do spraw szczepień Michał Dworczyk poinformował o ustaleniach w tej sprawie. „Weryfikowaliśmy liczbę tych rezygnacji na poziomie kwietnia i to jest ok. 1,5 proc. w stosunku do wszystkich osób zarejestrowanych. To na szczęście niezbyt duży odsetek. Nie przewidujemy wprowadzania żadnych sankcji„.