Antymaseczkowcy uważają, że epidemia koronawirusa jest zmyślona a wszystkie możliwe środki zaradcze mocno przesadzone. Szczególnie irytuje ich konieczność noszenia maseczek. W końcu jakiś tam koronawirus to nie grypa hiszpanka! Problem w tym, że podczas „prawdziwej” epidemii też działali antymaseczkowcy.
W trakcie epidemii koronawirusa antyszczepionkowcy przeobrazili się w antymaseczkowców
Nie tylko Polacy mają problem z podporządkowaniem się konieczności noszenia maseczek. O ile na Dalekim Wschodzie noszenie tego typu środków ochronnych było gdzieniegdzie wręcz elementem kultury na długo przed pandemią, o tyle na zachodzie wiele środowisk traktuje taki nakaz jak zamach na ich wolność. Ewentualnie: integralność cielesną.
Stąd chodzenie w kompletnie bezużytecznych, pociętych maseczkach, stąd noszenie ich na czole albo na brodzie. Także w Polsce znacząco wzrosła liczba osób borykających się rzekomo z astmą, dusznościami, czy innymi problemami natury pulmonologicznej. Czasem jest to zwyczajne wygodnictwo, czasem jednak za niechęcią do maseczki stoi jakaś głębsza ideologia.
Według niektórych środowisk, sama pandemia koronawirusa ma być kolejnym środkiem do zniewolenia populacji. Kto miałby się tego typu bezeceństwa dopuszczać? Do końca nie wiadomo: rządy, światowa finansjera, Illuminati, jaszczury z kosmosu – wszystkie opcje są równie prawdopodobne.
Nikogo nie powinno dziwić, że zadeklarowani antymaseczkowcy wywodzą się z mniej-więcej tych samych środowisk, co inni zwolennicy teorii spiskowych. Tacy, jak chociażby antyszczepionkowcy. Co ciekawe: nie jest to wcale pierwsza tego typu histeria w dziejach ludzkości.
Antymaseczkowcy działali także w trakcie epidemii grypy hiszpanki
Jak przypomina amerykański Business Insider, z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w trakcie epidemii grypy hiszpanki. Pandemia wirusa H1N1 miała miejsce w okresie 1918-1920. Przetoczyła się wówczas przede wszystkim przez Europę, Azję, Afrykę i Amerykę Północną. Objęła jednak właściwie cały świat.
Pierwsze przypadki odnotowano w Stanach Zjednoczonych. Z Hiszpanią choroba jest kojarzona głównie z powodu I Wojny Światowej. Neutralna Hiszpania nie stosowała wówczas cenzury i to właśnie na przykładzie tego państwa światowa opinia publiczna mogła zdać sobie sprawę ze skali problemu.
Śmiertelność w przypadku hiszpanki wynosiła, według danych wojskowych, 5-10%. W praktyce jednak była trudna do ocenienia. Wiele zależało chociażby od charakteru społeczności będącej ogniskiem choroby. Te zamknięte cechowała wyższa śmiertelność.
Trudno również oszacować ile osób naprawdę zabrała ze sobą ta odmiana grypy. Szacunki wahają się od 21 do nawet 100 milionów osób. Dla porównania: epidemia koronawirusa w tym momencie spowodowała 799 tysięcy zgonów.
Podobnie jak współcześni antymaseczkowcy, ci z początku XX w. w maseczkach ochronnych widzieli zamach na ich wolności obywatelskie
Tak jak i dzisiaj, jednym z podstawowych sposobów ograniczania rozprzestrzeniania się choroby był nakaz noszenia maseczek ochronnych. Sam schemat ich działania przez ostatnie stulecie się nie zmienił. Wydzieliny z organizmu chorego zostają na maseczce, dzięki temu ten nie zaraża innych. Przy okazji, osoba zdrowa nosząca maseczkę jest zauważalnie mniej narażona na zachorowanie.
Oceny jak bardzo noszenie maseczek było skuteczne w trakcie epidemii grypy hiszpanki są różne. I tak na przykład, pomimo stosowania tego środka ochronnego, 78% pielęgniarek pracujących w jednym ze szpitali w San Francisco zostało zakażonych wirusem. Współczesne szacunki sugerują jednak, że w tym samym mieście nakaz noszenia maseczek z 1918 i 1919 r. pozwolił zmniejszyć śmiertelność nawet o 25%.
Oczywiście, taki wymóg nie mógł pozostać bez odpowiedzi ze strony niechętnych obywateli. Ówcześni antymaseczkowcy założyli nawet własną organizacje: Ligę Przeciwko Maskom (ang. Anti-Mask League). Celem organizacji było zwalczanie, za pomocą wszelkich dostępnych środków prawnych, istnienie obowiązku noszenia maseczek. Liga liczyła parę tysięcy członków.
Organizacja nie przetrwała długo. Założona została w połowie stycznia 1919 r. Praktycznie rozpadła się już 1 lutego tego samego roku, na skutek walki o władzę wewnątrz Ligi i pozbawienia kierownictwa jej pierwszej przewodniczącej. Od tego momentu działalność grupy właściwie się wypaliła.
Media społecznościowe i pobłażliwość ze strony władz dla praktyk pseudomedycznych dają dzisiaj podatny grunt dla antymaseczkowców
Warto się pochylić nad tym, jak przedstawiciele Ligi Przeciwko Maseczkom uzasadniali swoją niechęć do kawałka tkaniny na twarzy. Ich zdaniem, wymóg noszenia maseczek stanowił „naruszenie ich osobistej wolności„, oraz stało w sprzeczności z „duchem prawdziwie demokratycznego społeczeństwa„. Brzmi znajomo, nieprawdaż? Wątków ściśle spiskowych nie odnotowano.
Są oczywiście istotne różnice. Antymaseczkowcy na początku XX w. nie dysponowali mediami społecznościowymi, znacząco ułatwiającymi tego typu grupom pozyskiwanie nowych członków i organizowanie się. To właśnie internet stanowi miejsce, w którym wyznawcy teorii spiskowej mogą nie tylko utwierdzać siebie nawzajem w słuszności swoich tez, ale także docierać z nimi do innych. Masowe protesty, jakie antymaseczkowcy organizują w Stanach Zjednoczonych, w poprzednim stuleciu byłyby nie do pomyślenia.
W 1919 r. władze podchodziły inaczej do problemu niezadowolonych obywateli. Antymaseczkowcy nie mogli liczyć na wyrozumiałość ze strony władz publicznych. Ówczesny burmistrz San Francisco wprost deklarował, że „nie będzie się ośmieszać wbrew stanowisku 99,5% lekarzy, urzędników i armii„.
W dzisiejszych czasach polityków rzadko stać na tak stanowcze deklaracje względem „potencjalnych wyborców”. Wykazują również daleko idącą pobłażliwość w kwestii łamania nawet podstawowych restrykcji. Kary za brak maseczek w Polsce w praktyce zdecydowanie zelżały, zapewne na skutek przesady w początkowych dniach pandemii. Wciąż nie ma przepisów regulujących odpowiedzialność za przebywanie bez maseczki w sklepie.
Jak mogłoby być inaczej, skoro politycy od lat tolerują obecność antyszczepionkowców w przestrzeni publicznej? W Polsce przymilał się do nich prezydent Andrzej Duda, wspiera ich i reprezentuje Konfederacja. Nie tylko nasz kraj, ale i Unia Europejska czy WHO aktywnie popierają takie przejawy praktyk pseudomedycznych, jak na przykład homeopatia, czy tradycyjna chińska medycyna.