Domowe badanie lekarskie dla każdego zakażonego w wieku 60+? Możliwe, ale tylko jeśli zrobimy z murarzy lekarzy

Zdrowie Dołącz do dyskusji (350)
Domowe badanie lekarskie dla każdego zakażonego w wieku 60+? Możliwe, ale tylko jeśli zrobimy z murarzy lekarzy

Rząd zdradził swoją najnowszą strategię na pokonanie koronawirusa. W walce z Omikronem pomóc mają między innymi badania 60 plus. Czyli konsultacje lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej z osobami zakażonymi SARS-CoV-2 w wieku okołoemerytalnym. Pomysł premiera wsadzamy na półkę tych, których nie da się zrealizować. No chyba, że Mateusz Morawiecki ma pomysł na to jak w magiczny sposób rozmnożyć w Polsce lekarzy.

Badania 60 plus

Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski poinformowali dziś o kilku zmianach w związku z narastającą falą wariantu Omikron. Wśród nich jest na przykład to, że kwarantanna zostanie skrócona do 7 dni (wynika to ze specyfiki nowej, lżejszej mutacji i doświadczeń innych krajów). Ale rządzący uznali też, ze w piątej fali koronawirusa trzeba zintensyfikować też pozaszpitalną opiekę nad pacjentem leczącym się w domu. Dlatego Adam Niedzielski zapowiedział:

Osoby 60+ będą mogły być zbadane w domu przez lekarza POZ w ciągu 48 h od wyniku testu.

Wiadomo już bowiem, że system teleporad lekarskich jest daleki od doskonałości. I często poprzez rozmowę telefoniczną nie udało się odpowiednio poprowadzić pacjenta, doradzić mu czy po prostu ustalić w jakim tak naprawdę jest stanie. Stąd pomysł, by do osób zakażonych osobiście przychodzili medycy. Nie wiem czy w ogóle trzeba tłumaczyć jak bardzo jest to niewykonalne, no ale skoro takie coś zapowiedzieli ponoć poważni urzędnicy, to proszę bardzo.

System nie da rady

Zacznijmy od tego, że – nawet przy założeniu że Omikron jest lżejszy niż wariant Delta – przy dziesiątkach tysięcy zakażeń dziennie lekarze POZ i tak będą mieli pełne ręce roboty. Tymczasem rządzący nakładają na nich (właściwie to nie wiadomo nawet na jakiej podstawie) obowiązek badania każdego nowego zarażonego, nawet osób bezobjawowych, będących po trzech dawkach szczepionki. W jaki sposób mieliby to zrobić, mając długa kolejkę pacjentów czekających po prostu na wizytę?

Po drugie – lekarzy w Polsce jest zdecydowanie za mało, by móc nakładać na nich dodatkowe zadania. Przypomnę, że rząd zdając sobie z tego sprawę wymyślił ostatnio, że uczelnie zawodowe będą kształcić lekarzy. Tak mało mamy w naszym kraju medyków, a ci którzy są, padają na twarz z wycieńczenia po blisko dwóch latach walki z pandemią. I po trzecie wreszcie – wysłanie lekarza na serię wizyt domowych, przy wysokiej zaraźliwości Omikrona, niechybnie sprowadzi na niego prędzej czy później chorobę. Czyli wyłączy go z aktywności na dobrych kilka dni. I po co to wszystko? Jak zwykle – po to, żeby pokazać że rząd robi cokolwiek, jednocześnie nie robiąc nic.

Podobny problem jest z aptekami

Bardzo podobną obietnicą jest zapowiedź premiera o testowaniu w aptekach. – Zwiększamy możliwości testowania. Od 27 stycznia będą darmowe testy antygenowe w każdej aptece – powiedział na konferencji prasowej premier. Słowo „KAŻDEJ” jest kluczowe. Bo okazuje się, że… jednak nie w każdej. Resort zdrowia kilka godzin później musiał prostować, pisząc że „nie możemy nakazać prywatnym podmiotom obowiązku prowadzenia testów”, co oznacza że testy będą, ale tylko w aptekach, które wyrażą taką chęć.

Mamy więc obietnice bez pokrycia, mijanie się z prawdą i działania pozorowane. A tymczasem już za kilka dni zakażeń może być nawet 100 tysięcy dziennie. Na zachodzie Omicron dość łagodnie obchodził się z chorymi. Ale to dlatego, że tam lwia część społeczeństwa będzie zaszczepiona. A u nas? Właśnie stajemy się poligonem doświadczalnym.