Cały czas można znaleźć naprawdę atrakcyjne oprocentowanie lokat, ale przeciętne oferty banków poza promocjami odbiegają od oczekiwań inwestorów. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że to dość dziwne. Banki nie powinny przypadkiem zabiegać o pieniądze swoich klientów, by później dzięki nim zarabiać? Rzecz w tym, że ich zapotrzebowanie na dodatkowe środki wcale nie jest nieskończone.

Stosunkowo niskie oprocentowanie lokat tak naprawdę nie powinno nikogo dzisiaj dziwić
Zdecydowana większość z nas ma ogólne pojęcie o tym, jak funkcjonują banki. Te potężne instytucje finansowe zarabiają w dużej mierze na oprocentowaniu udzielonych kredytów i pożyczek. Oczywiście w grę wchodzą także opłaty za różnego rodzaju usługi oraz działalność inwestycyjna. Skupmy się jednak na działalności kredytowej. Żeby móc komuś pożyczyć pieniądze, trzeba najpierw nimi dysponować. Stąd zabieganie o klientów dysponujących wolnymi środkami. Lokują oni swoje pieniądze na lokatach, kontach oszczędnościowych i rachunkach osobistych.
W normalnych okolicznościach nie zdarza się, żeby większość klientów banku chciała wypłacić swoje pieniądze naraz. Tym samym bank może je spokojnie pożyczyć komuś potrzebującemu zastrzyku pieniężnego i zarabiać na odsetkach. Wydawać by się więc mogło, że bankom będzie zależeć na tym, by mieć jak najwięcej pieniędzy do dyspozycji. Tym samym powinny zabiegać o klientów chcących je ulokować. Jak najskuteczniej zachęcić kogoś do powierzenia nam pieniędzy? Odpowiedź jest prosta: zaoferować mu atrakcyjne warunki. Tak się jednak składa, że obecnie typowe oprocentowanie lokat i kont oszczędnościowych poza promocjami jest mało imponujące.
Obecnie typowa lokata może nam dać oprocentowanie w okolicach 4-5,5 proc. w skali roku. Oferty promocyjne sięgają wciąż 7 proc., a nawet 8 proc. przy produktach w rodzaju "konto oszczędnościowe z lokatą". Trzeba jednak pamiętać, że najczęściej mamy do czynienia z instrumentami, z których nie skorzystamy przez cały rok. Do tego są zazwyczaj obwarowane różnego rodzaju wymaganiami, po których spełnieniu możemy liczyć na promocyjne oprocentowanie. Kilka razy w miesiącu musimy dokonać transakcji bezgotówkowej. Powinniśmy też być nowym klientem danego banku.
Na dobrą sprawę od dawna oprocentowanie lokat i kont oszczędnościowych balansuje gdzieś w okolicach obligacji skarbowych. Zazwyczaj utrzymuje się raptem lekko powyżej aktualnej w danym miesiącu oferty Ministerstwa Finansów. Jeżeli jednak chcemy zainwestować kwotę powyżej 50 tys. zł, to opłacalność lokat i rachunków oszczędnościowych sypie się niczym przysłowiowy domek z kart. Wygląda to tak, jakby bankom niespecjalnie zależało na naszych pieniądzach. Okazuje się, że tak jest w istocie.
Polskie banki mają wystarczająco dużo pieniędzy, więc brakuje im motywacji do pozyskiwania dodatkowych środków
Chyba nikogo nie zdziwi stwierdzenie, że banki nie są instytucjami dobroczynnymi. Celem ich działalności jest zarobek. Pozyskiwanie pieniędzy od osób chcących pomnożyć swoje oszczędności, albo zabezpieczyć je przed inflacją, to jedynie środek prowadzący do celu. Banki wcale nie potrzebują tych pieniędzy tak wiele, jak mogłoby się wydawać.
Kluczowym elementem układanki jest popyt na kredyt. Ten przez dłuższy czas był mocno ograniczony. Kryzys inflacyjny uderzył potencjalnych kredytobiorcach po kieszeni. Wzrósł koszt życia w praktycznie każdym jego aspekcie. Wysokie ceny mieszkań to temat-rzeka. Są jednak o tyle istotne, że nie każdego stać na zakup. Prawdę mówiąc, w momencie wybuchu kryzysu pod koniec 2021 r. niemałą ilość kredytobiorców przestało być stać na spłacanie kredytu.
Owszem, w ramach reakcji na skok inflacji Rada Polityki Pieniężnej podwyższała stopy procentowe. Teoretycznie to dobra wiadomość dla banków, bo im wyższe stopy, tym wyższy WIBOR i tym większe jest oprocentowanie kredytów. Cóż jednak z tego, skoro okazało się, że trzeba bardziej uważać z ich udzielaniem? Do tego chętnych na ich zaciągnięcie ubyło. Warto pamiętać, że zawirowania ostatnich lat uderzyły także w przedsiębiorców, którzy często skupiają się raczej na przetrwaniu, a nie na rozwoju swojej firmy. Oznacza to mniejsze zapotrzebowanie na kredyty inwestycyjne.
Dopiero niedawno popyt na kredyty mieszkaniowe wzrósł. Stało się to w okolicach kwietnia i ten trend na razie się utrzymuje. Ceny nieruchomości mieszkalnych się ustabilizowały, RPP obniżyła w maju stopy procentowe. Nie spodziewałbym się jednak, by banki nagle rzuciły się uzupełniać swój stan posiadania. Trzeba w końcu pamiętać, że w "deflacyjnych" czasach oprocentowanie lokat było równie mizerne. Niektórzy być może pamiętają dyskusję o wprowadzeniu ujemnego oprocentowania depozytów.
W grę cały czas wchodzi jeszcze jeden czynnik. Banki po prostu mają za dużo pieniędzy. Fachowo ten stan nazywa się "nadpłynnością". Depozyty ulokowane w bankach nie zarabiają na siebie, skoro zapotrzebowanie na "wysokopłatny" kredyt jest ograniczone. Nie mają więc potrzeby ściągać z rynku dodatkowych środków. Oczywiście utrzymują lokaty w ofercie, ale nie zależy im teraz na naszych pieniądzach. Bardziej interesują je teraz te wszystkie dodatkowe czynności, które klient musi wykonywać, żeby skorzystać z aktualnej promocji.
zobacz więcej:
29.06.2025 12:35, Joanna Świba
29.06.2025 10:32, Miłosz Magrzyk
29.06.2025 9:31, Rafał Chabasiński
29.06.2025 8:17, Miłosz Magrzyk
29.06.2025 7:20, Rafał Chabasiński
29.06.2025 6:29, Miłosz Magrzyk
28.06.2025 19:08, Mateusz Krakowski
28.06.2025 16:05, Mateusz Krakowski
28.06.2025 12:08, Rafał Chabasiński
28.06.2025 10:25, Katarzyna Zuba
28.06.2025 8:17, Mariusz Lewandowski
28.06.2025 8:05, Aleksandra Smusz
28.06.2025 7:15, Aleksandra Smusz
28.06.2025 4:30, Mariusz Lewandowski
27.06.2025 20:30, Justyna Bieniek
27.06.2025 19:25, Rafał Chabasiński
27.06.2025 14:58, Mariusz Lewandowski
27.06.2025 12:45, Edyta Wara-Wąsowska
27.06.2025 12:15, Mateusz Krakowski
27.06.2025 11:22, Mateusz Krakowski
27.06.2025 10:28, Joanna Świba
27.06.2025 9:38, Katarzyna Zuba
27.06.2025 9:02, Miłosz Magrzyk