W stolicy żyje się już właściwie jak w zachodniej Europie, wynika z renomowanego badania. Mało tego, mieszkaniec Warszawy jest zamożniejszy od mieszkańca Pragi czy Budapesztu. Pytanie tylko, czy takie bogactwo w Warszawie to informacja dobra, czy może też trochę niepokojąca.
W najnowszym badaniu GFK Purchasing Power Europe Polska wypada, powiedzmy, tak sobie. Okazało się, że siła nabywcza przeciętnego mieszkańca naszego kraju to w 2019 r. 7589 euro.
Z jednej strony to sukces, bo rok temu było to 7228 euro. Z drugiej strony – do Europy nam jednak ciągle sporo brakuje. Siła nabywcza przeciętnego Europejczyka to bowiem aż 14 739 euro na rok. Nawet więc jeśli gonimy Zachód, to jednak mamy jeszcze naprawdę sporo do nadrobienia. Jednak nie tyczy się to każdego regionu kraju. Mieszkańcy stolicy właściwie widzą już w portfelu „europejskie” zarobki.
Bogactwo w Warszawie. Tyle może wydać mieszaniec stolicy
13 150 euro – tyle wynosi właśnie siła nabywcza przeciętnego warszawiaka. Wygląda więc na to, że w Warszawie żyje się lepiej niż na przykład w Pradze czy Budapeszcie. W tych metropoliach bowiem mieszkańcy mają do dyspozycji odpowiednio 12 935 i 9230 euro rocznie.
Można więc się cieszyć, że Warszawa stała się najzamożniejszym miastem regionu.
Jednak alarmujące jest to, jak bardzo stolica oddala się od reszty kraju. Tu też polska średnia 7,5 tys. euro nie mówi wszystkiego. Spójrzmy zamiast tego na Szydłowiec. To tam według GFK mieszkają najbiedniejsi Polacy, którzy mogą liczyć na zaledwie 4,8 tys. euro rocznie.
Bogactwo w Warszawie. Polska to peryferie stolicy?
Niedawno słyszałem taki oto suchar. Jak się nazywają peryferie Warszawy na sześć liter? „Polska”. Dowcip oczywiście słaby i nieco skrzywiający rzeczywistość. Bo nie tylko Warszawa jest zamożna, ale też na przykład Śląsk czy Wielkopolska – no i oczywiście w miarę dobrze żyje się w każdym dużym mieście w Polsce.
Jednak gdyby nieco zmodyfikować dowcip i powiedzieć, że cała Polska to peryferie dużych miast, to niestety już tak dalekie od rzeczywistości by to nie było. Bo sukces polskiej gospodarki to jednak sukces największych aglomeracji. To tam mieszkańcy dobijają do Europy. A co z Polską powiatową? I tam żyje się coraz lepiej, ale niestety równocześnie pogłębia się jej dystans do coraz silniejszych miast.
Spirala się niestety nakręca. W małych miastach jest gorzej, więc młodzi ludzie uciekają do dużych. A jest tam coraz gorzej, bo nie ma młodych ludzi…
Niestety, nikt nie wpadł na pomysł, co z tym problemem sensownego zrobić. Chociaż u władzy od kilku lat jest partia, która przecież jest mocna głównie w Polsce powiatowej…