ecommerce Zakupy

Bojkot Temu, AliExpress i Shein nie ma sensu. Kupujących interesuje przede wszystkim atrakcyjna cena

Rafał Chabasiński
28.02.2024
Bojkot Temu, AliExpress i Shein nie ma sensu. Kupujących interesuje przede wszystkim atrakcyjna cena

Polscy sprzedawcy są wkurzeni na chińskie platformy sprzedażowe działające w naszym kraju za to, że oferują swoim klientom zbyt dobre ceny. Przez to nie są w stanie z nimi konkurować. Pojawiły się nawet wezwania, by zacząć bojkot Temu, AliExpress i Shein. Tylko czemu właściwie konsumenci mieliby zrezygnować z tego, czego poszukują, robiąc zakupy w internecie?

Chińskie platformy sprzedażowe mają coś, czego nie ma polska konkurencja

Czy cena może być zbyt atrakcyjna? Jak najbardziej, jeśli oferuje ją twój konkurent, a ty nie bardzo masz realne możliwości obniżyć swojej. Właśnie taki problem ma część polskich sprzedawców, którzy teraz muszą mierzyć się z intensywną ekspansją platform ecommerce z Chin. Praktycznie w całym świecie zachodnim sukcesy święci platforma Temu, która stała się niemalże nowym internetowym fenomenem na miarę AliExpressu sprzed kilku lat.

Światowa ekspansja chińskich marek wywołała nawet mały kryzys. Okazało się, że tanie ubrania sprzedawane przez Temu i Shein w formule fast fashion miały rozchodzić się w Stanach Zjednoczonych tak intensywnie, że aż przyblokowały tamtejszy towarowy ruch lotniczy.

Nie inaczej jest w Polsce, gdzie Temu błyskawicznie stał się drugim co do wielkości portalem typu marketplace na naszym rynku. Prawdę mówiąc, powoli zaczyna deptać po piętach Allegro. W zestawieniu najpopularniejszych serwisów ecommerce znajdziemy także AliExpress na czwartym miejscu, zaraz za sklepem internetowym Media Expert. Ósmy jest sklep internetowy Shein, który powoli dogania Vinted i Amazona.

Także w naszym kraju mamy do czynienia z kontrowersjami związanymi z działalnością chińskich marek. Pojawiły się nawet wezwania do konsumentów, by uskutecznili bojkot Temu, AliExpress i Shein. Wszystko przez zarzuty formułowane przez rodzimych sprzedawców, o jakiś czas temu informowała Rzeczpospolita. Problemy są w tym przypadku dwa.

Przede wszystkim chińskie marki mają otrzymywać od swojego rządu wsparcie, o którym europejskie firmy mogą tylko marzyć. Przykładem może być polityka podatkowa. AliExpress i Temu mają płacić jedynie 4 proc. podatku CIT zamiast 25 proc. Do tego ich ojczyzna wspiera intensywną rozbudowę infrastruktury logistyczno-magazynowej. To zaś przekłada się na dużo niższe koszty działalności gospodarczej. Dodajmy do tego ekonomię skali i możemy łatwo dostrzec, dlaczego polskim firmom trudno jest konkurować z chińskimi gigantami.

Polityka celna Unii Europejskiej niekoniecznie jest dostosowana do realiów współczesnego ecommerce

To nie koniec, bo swoje trzy grosze dorzuciła Unia Europejska. Tak się składa, że oclenie przesyłki zaadresowanej do unijnego odbiorcy wchodzi w grę dopiero wtedy, gdy jej wartość przekracza 150 euro. To równowartość niecałych 650 zł. Jak się łatwo domyślić, typowe zamówienie na Temu i Shein będzie zauważalnie tańsze. Tymczasem użytkownicy tych platform często mają do dyspozycji darmową dostawę, więc z ich perspektywy kilka mniejszych zamówień staje się wręcz bardziej opłacalne.

Drugi zarzut dotyczy rzekomej niechęci chińskich sprzedających wystawiających swoje towary w tych platformach do stosowania dyrektywy Omnibus. Chodzi przede wszystkim o wymóg informowania o najniższej cenie z ostatnich 30 dni. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyznaje, że dostrzega w tej kwestii problem. Świadczy o tym wypowiedź Daniela Mańkowskiego, wiceprezesa UOKiK.

Z dyrektywą problem ma wiele podmiotów. Wystosowaliśmy zapytania i podaliśmy listę nieprawidłowości. Firmy mają teraz czas na ustosunkowanie się do uwag. Chodzi o równe reguły gry dla wszystkich, niezależnie od kraju pochodzenia firm.

Co na to chińskie platformy? Do problemu ustosunkowało się europejskie biuro prasowe Temu.

Przeglądamy nasze praktyki cenowe, aby upewnić się, że są zgodne ze wszystkimi przepisami i regulacjami. Udoskonalamy nasze wytyczne, aby pomóc sprzedawcom w dokładnym ustalaniu cen ich produktów i przestrzeganiu norm prawnych. Jako nowicjusz na polskim rynku swoje ceny oparliśmy na ustalonych normach branżowych. Bardzo cenimy opinie naszych polskich klientów, a przestrzeganie standardów prawnych i regulacyjnych obowiązujących na naszych rynkach operacyjnych ma kluczowe znaczenie dla naszego biznesu.

Bojkot Temu przez polskich konsumentów, którzy zakochali się w tej platformie? To całkowicie nierealne

Gdzie w tym wszystkim Bojkot Temu, Shein i AliExpress? Taki postulat pojawił się po raz pierwszy w wypowiedzi Sebastiana Błaszkiewicza, szefa sprzedaży Unity Group.

Konsumenci polskich i europejskich platform przede wszystkim powinni na tego typu praktyki reagować: bojkotować i omijać szerokim łukiem platformy, które dopuszczają się nieuczciwej konkurencji.

Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że taki tok rozumowania jest strasznie naiwny. Dlaczego konsumenci mieliby rezygnować z zakupów w chińskich portalach, które dostarczają im dokładnie tego, czego potrzebują? Jest to oczywiście możliwie niska cena. Czynnik ten niezwykle zyskał w ecommerce na znaczeniu w ciągu ostatnich dwóch lat kryzysu inflacyjnego i biorąc pod uwagę mimo wszystko niepewną przyszłość.

Na drugim miejscu w badaniach preferencji konsumentów zwykle wskazuje się ogół doświadczeń zakupowych związanych z daną marką albo portalem. To właśnie one przekładają się później na opinie wystawiane w różnych zakamarkach internetu. W przypadku Temu i Shein mamy do czynienia albo ze znakomitymi opiniami, albo z bardzo kiepskimi. Trzeba jednak przyznać, że są one zauważalnie lepsze niż na przykład rodzime Allegro czy zadomowiony już w Polsce AliExpress.

Nieuczciwa konkurencja pomiędzy sprzedawcami wcale nie musi obchodzić konsumenta, jeśli ten będzie z niej czerpać korzyści. Ktoś mógłby oczywiście argumentować, że przecież chodzi o długi okres i kształt rodzimego rynku w perspektywie kilku lat. Tylko że znowu: co to tak naprawdę obchodzi kupującego, który potrzebuje tanich produktów tu i teraz? Nawet patriotyzm gospodarczy ma swoje granice. Dlatego właśnie na żaden bojkot Temu albo Shein się nie zanosi.

Rodzimi przedsiębiorcy powinni zresztą kierować swoje pretensje tam, gdzie rzeczywiście istnieje jakaś moc sprawcza. Ochroną interesów europejskich firm przed konkurencją z państw trzecich powinna zajmować się Komisja Europejska. Kryzys związany z produktami z Ukrainy podpowiada jednak, że idzie jej to ostatnio bardzo kiepsko. Nasi rządzący mogliby z kolei zdecydować o wsparciu polskich przedsiębiorców choćby na poziomie podatkowym.