Przyczyn jest wiele: niedopasowanie systemu edukacji do realnych potrzeb firm, niski poziom automatyzacji, ograniczenia w zatrudnianiu cudzoziemców, a także odpływ młodych, wykształconych osób do większych miast lub za granicę.
White collar: biura też świecą pustkami
W segmencie pracowników umysłowych największe niedobory odczuwają Mazowsze, Dolny Śląsk i Małopolska – regiony o silnej koncentracji przemysłu i nowoczesnych usług. Tu płace potrafią być znacznie wyższe niż w innych województwach. Przykładowo inżynier procesu we Wrocławiu może liczyć na 10–13 tys. zł brutto, podczas gdy w Rzeszowie czy Kielcach jego odpowiednik zarobi 7–9 tys. zł. Na liście najbardziej deficytowych stanowisk są m.in. menedżerowie projektów, inżynierowie utrzymania ruchu, specjaliści ds. kadr i finansów czy eksperci R&D.
Blue collar: brak rąk do pracy i... robotów
Sytuacja w zawodach fizycznych odzwierciedla gospodarcze realia – tam, gdzie bezrobocie jest niskie, brakuje ludzi. Problem jest szczególnie widoczny w dużych ośrodkach jak Warszawa, Wrocław czy Poznań. Do tego Polska wciąż odstaje od Europy pod względem robotyzacji – w przemyśle mamy jedynie 78 robotów na 10 tys. pracowników (dla porównania Niemcy – 429, Czechy – 207). W efekcie, w branżach takich jak produkcja, logistyka czy przemysł niedobory kadrowe są trwałe. W wielu województwach brakuje techników o konkretnych kwalifikacjach, np. techników OZE, mechaników lotniczych czy elektroników.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
IT: koniec ery „czystego kodowania”
Branża technologiczna przechodzi transformację – udział ofert dla klasycznych programistów (Backend, Frontend, Fullstack) spadł z ponad 50% do ok. 36–37%. Rośnie zapotrzebowanie na role łączące różne kompetencje – DevOps, Cloud, Data Science, AI, CRM. Firmy coraz częściej szukają też specjalistów infrastrukturalnych, Scrum Masterów czy Product Ownerów. Jednocześnie powrót do pracy stacjonarnej w części firm ogranicza dostęp do talentów z mniejszych miast, a wdrożenie juniorów w trybie zdalnym bywa wyzwaniem.
Wschodnia i południowo-wschodnia Polska – Podkarpacie, Lubelszczyzna, Świętokrzyskie – cierpi na trwały odpływ młodych. W lubuskim i opolskim głównym problemem jest starzenie się populacji i brak mechanizmów zatrzymujących absolwentów po studiach. Coraz popularniejszym rozwiązaniem staje się relokacja – pracodawcy pokrywają koszty zakwaterowania czy oferują jednorazowe świadczenia, by ściągnąć specjalistów z innych regionów.
Rotacja i sezonowe bolączki
Największa rotacja dotyczy specjalistów i inżynierów – w regionach o dużej konkurencji, jak Warszawa czy Kraków, sięga nawet 20%. Latem i w IV kwartale, gdy nakładają się urlopy i sezonowe wzrosty zapotrzebowania, firmy często gaszą pożary „na szybko”, co skutkuje nietrafionymi rekrutacjami. Eksperci radzą: planować urlopy z wyprzedzeniem, analizować dane historyczne i utrzymywać „bufor kadrowy”.
Bez większej elastyczności w zarządzaniu zasobami ludzkimi, współpracy z edukacją i otwarcia na nowe formy zatrudnienia, luka kadrowa będzie się pogłębiać. Automatyzacja mogłaby odciążyć braki w blue collar, ale wymaga inwestycji. IT potrzebuje z kolei przemyślanej polityki pracy zdalnej, by nie tracić talentów. A w segmencie white collar – mechanizmów zachęcających do pozostania w mniej uprzywilejowanych regionach.