Kolejny kraj jest oraz bliżej wprowadzenia wspólnej waluty europejskiej – tym razem chodzi o Bułgarię. Prace nad wprowadzeniem euro tym kraju są już bardzo zaawansowane. Do publicznej wiadomości została podana także data, kiedy dotychczasowa waluta – lew bułgarski odejdzie w zapomnienie. Nie wszystkim Bułgarom wprowadzenie euro jest jednak w smak. Wielu z nich wyszło protestować na ulicach stolicy kraju.
Bułgaria niedługo przyjmie euro. Kraj ten spełnia szereg wymagań, koniecznych do zastąpienia swojej waluty
Z oficjalnych danych wynika, że euro będzie obowiązywać w Bułgarii od 1 stycznia 2026 roku. Jest to możliwe dlatego, że kraj ten spełnia wiele wymogów, koniecznych do wprowadzenia wspólnej, europejskiej waluty. Jest to przede wszystkim niski dług publiczny, który sięga w tym kraju tylko 25 proc. PKB. Deficyt fiskalny wynosi w Bułgarii 3 proc., a przewidywania mówią, że spadnie do około 2,8 proc., co również ma wpływ na decyzje o wprowadzeniu euro. W Bułgarii mamy do czynienia także z niską inflacją i rentownością obligacji, co także przeważyło na rzecz decyzji, dotyczącej przyjęcia euro.
Nie wszystkim jednak podoba się pomysł wprowadzenia europejskiej waluty w Bułgarii
W ostatnich dniach w Sofii mieliśmy do czynienia z wieloma protestami głównie środowisk nacjonalistycznych. które sprzeciwiają się wprowadzeniu euro w ich kraju. Jednym z ważniejszych postulatów protestujących ludzi, jest przeprowadzenie referendum w sprawie przyjęcia wspólnej waluty w Bułgarii. Z doniesień Deutsche Welle wynika, że głównymi uczestnikami protestów byli członkowie prorosyjskiej partii Vazrazhdane, którzy nieśli transparenty z napisami „Bitwa o bułgarskiego lewa jest ostatnią bitwą dla Bułgarii”.
Z badań wynika, że ponad połowa Bułgarów jest przeciwna wprowadzaniu euro w ich kraju. Oczywiście najbardziej przeciwni są mieszkańcy mniejszych miejscowości, którzy wyrażają największe obawy dotyczące rzekomej utraty suwerenności przez Bułgarię po wprowadzeniu w tym bałkańskim kraju waluty euro.
Co ciekawe, przeciwny wprowadzeniu euro jest także prezydent Bułgarii Rumen Radew. Podkreśla on przede wszystkim niedostateczny poziom ochrony ludności Bułgarii przed wzrostem cen, spowodowanym szokiem cenowym, który zapewne powstałby po wprowadzeniu euro. Większość rządowa w Bułgarii sprzeciwiła się planom rozpisania referendum i określiła prezydenta mianem stronnika Rosji.
Czy w Polsce również mielibyśmy do czynienia z protestami przeciw wprowadzeniu euro?
Z badania przeprowadzonego przez Maison & Partners i Ogólnopolski Panel Badawczy Ariadna na zlecenie Warsaw Enterprise Institute, wynika, że aż 75 proc. Polaków jest przeciwnych wprowadzeniu euro w Polsce. Tak duża niechęć do wspólnej, europejskiej waluty w naszym kraju daje podstawy, by sądzić, że mielibyśmy do czynienia z podobnymi do bułgarskich aktami protestu ulicznego, gdy tylko plany wprowadzenia euro zaczęłyby się w naszym kraju krystalizować.
Polacy obawiają się przede wszystkim wzrostu cen i obniżenia poziomu życia. Mieszkańcy naszego kraju nie chcą również tracić własnej waluty i uzależniać się nazbyt od UE. Wielu mieszkańców Polski ceni sobie także możliwość kreowania własnej polityki monetarnej. Niestety, w obecnej chwili nie zapowiada się, ażeby poparcie dla wprowadzenia euro w Polsce było coraz większe. Wręcz przeciwnie, maleje ono z roku na rok i wynosi obecnie zaledwie 26 proc.